Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Co się wydarzyło u Ramosa? pt. IV


Rok później

Siedziałem na kanapie i piłem herbatę. Byłem w domu. W moim zajebistym domu, w Barcelonie. W tym samym, w którym spędziłem tyle lat. Tyle rzeczy co tu się odbywało. Ramos pierwszy raz pocałował Geriego, jak się najebali, Jordi Alba bawił się w striptizera, Iniesta utknął w piwnicy, Ronaldinho sprowadził całą reprezentacje Brazyli. Uśmiechnąłem się do siebie, patrząc na wiszące nad kominkiem zdjęcia - z wygranego mundialu, z Copy Americi, z Ligi Mistrzów, wyjazdów z chłopakami, z Cristiano, z dzieciakami, które po naszym rozwodzie mieszkały z Anto w Argentynie. Wszystko było na swoimi miejscu. No prawie.

- Karzełek, jedziesz z nami do Madrytu!? - wydarł się Gavi, a stojący za nim Pedri tylko się śmiał.

- Troche szacunku gówniarzu, sam King Kongiem nie jesteś - odparłem, groźnie na niego patrząc, ale zaraz wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem - w sumie mogę jechać.

Tak naprawdę o niczym innym nie marzyłem tak jak o tym by jechać do stolicy. Pewnie spytacie, czy nie jebnąłem się w głowę? A no jebnąłem, jakieś dziesięć miesięcy temu, zgadzając się zostać chłopakiem pewnego Portugalczyka. Który niedawno zakończył karierę piłkarską i ma posadę w madryckim sztabie. Nie widzieliśmy się cały tydzień.

- Git, zapierdolimy staremu samolot? - spytał Pedri.

- Kurwa, jeszcze się pytasz - wstałem z kanapy i poszedłem się spakować.

Jakieś pół godziny później siedzieliśmy we trójkę w samolocie Xaviego. Zostawiliśmy mu kartkę pod drzwiami, że pożyczamy. Oby się nie wkurwił aż tak bardzo jak ostatnio, gdy mu całe paliwo wylataliśmy. Ale Robercik go jakoś udobrucha. Leci z nami też Dembele jako pilot, bo żadnemu z nas nie chcę się bulić za sterem. Chociaż nie wiem czy to taki dobry pomysł, bo Francuz już trzy razy się rozbijał. No ale trudno, powinniśmy przeżyć.

Sięgnąłem po telefon (który prawie mi wypadł, po dziwnym manewrze który wykonał nasz niedojebany pilot) i zobaczyłem kilka nieodebranych połączeń, i z dziesięć wiadomości, od Mbappe i Cristiano. Mój chłopak pytał tylko, kiedy dolecimy, za to Mekambe miał jakąś grubszą sprawę.

BAGIETA
Leo
Leo
Messi
Pchło
Kurwa
Odbieraj
Oddzwoń, błagam cię
To ważne

Ciekawe czego chce ode mnie ten żabojad. Poinformowałem Hiszpanów grających w Fifę, że udaję się do toalety i, że jak nie wrócę po godzinie to znaczy, że się utopiłem, a następnie połączyłem się z Francuzem.

- Wysłów się - rzuciłem do słuchawki.

- Mogłeś milej, karle - odparł Kylian - dobra, ale to nie istotne, jak pisałem mam sprawę.

- Zamieniam się w słuch.

-Chcesieoswiadczycneyowialeniewiemjakipomóżmiprosze - chłopak tak szybko to powiedział, że chwilę zajęło mi przetworzenie jego słów.

- C-co? - wydukałem tylko

- No...jak się oświadczyć Neymarowi? - spytał niepewnie.

- A co to ja jestem, biuro matrymonialne? Dzwoń do Crisa, on ci pomoże - odparłem.

- Dzwoniłem, a on kazał spytać ciebie, bo ty najlepiej znasz Neya - tym mnie zaskoczył.

- Jebany zdrajca...- powiedziałem sam do siebie

- Co tam mówisz Leo? - zainteresował się chłopak.

- A nic nic - powiedziałem, po czym dodałem - wiesz, że Neymar to niepoprawny romantyk.

- No wiem - przytaknął.

- A więc - kontynuowałem - zabierz go na jakiś spacer, albo na wieżę Eiffla, czy inne denne gówno rodem z komedii romantycznych. Tylko dodaj od siebie coś oryginalnego, nie wiem, kup mu tyle róży ile dni się znacie czy coś w ten deseń.

- Okej...- słyszałem, że się nad czymś zastanawia - a myślisz, że się zgodzi?

- Jestem pewny że się zgodzi, szaleje za tobą jak za nikim innym z kim kiedykolwiek był - odparłem z uśmiechem i się rozłączyłem. Ach ta miłość...

Gdy wysiedliśmy z samolotu czekali już na nad Sergio i ten zdracja Geri, który mieszka w Madrycie ze swoim chłopakiem. Żal. A taki przykładny barceloniarz z niego był. Teraz to taki pantofel, że japierdole.

- Ola Barcelona! - zakrzyknął ten pizduś Pique - jedziemy oczywiście do nas!

Noi to by było tyle, jeśli chodzi o marzenia, że te kilka dni spędzimy spokojnie. Tam gdzie ci ludzie, tam zawsze coś się odpierdoli. Ale i tak ich kocham.

Gdy podjechaliśmy pod wille Hiszpanów nic się w niej nie zmieniło. Nadal miała dziwne fioletowe okiennice i drzwi, oraz oderwany kawałek rynny (Neymar kiedyś o nią zawadził, po pijaku skacząc z dachu). Na podjeździe stał już samochód mojego chlopaka, a on opierał się o maskę. Gdy tylko otwarłem drzwi, porwał mnie w swoje ramiona. Wtuliłem się w niego, z przeświadczeniem, że jest najlepszym co mnie w życiu spotkało.

- Cześć Leoś - wyszeptał w moje włosy.

- Hej...- odparłem i za żadne skarby nie chciałem się od niego oderwać.

- Dobra, nie żeby coś, ale zaraz będzie padać więc radzę wejść do środka - powiedział Gerard więc szybko zabraliśmy bagaże i wszyscy skierowaliśmy się do budynku, akurat wtedy gdy lunęło deszczem.

Kiedy przekroczyliśmy próg rezydencji, przywitał nas zapach słynnych ciasteczek Neymara, co oznaczało jedno - Brazylia przejęła kuchnię. Noi oczywiście, po wejściu do pomieszczenia ujrzeliśmy Rodrygo i Viniego w różowych fartuszkach, upapranych mąka. Gdy nas ujrzeli, nie omieszkali czule przywitać się ze swoimi chłopakami. Razem z Crisem, Gerim i Ramosem staliśmy w drzwiach, patrząc na to ze wzruszeniem. Jak te dzieci szybko rosną...

- Leo! Synu jak my się dawno nie widzieliśmy! - nagle usłyszeliśmy głos Guardioli, który pojawił się w domu razem z uśmiechniętym Zidanem i porwał mnie w swoje ramiona. Ten gość daje mi więcej czułości niż rodzice i mój chłopak razem wzięci.

- Pepi, ostrożnie, bo go udusisz - zaśmiał się Francuz, ale zaraz sam krzyknął - Cristiano! Nareszcie się widzimy! - i przylepił się do mojego chłopaka.

Gdy zobaczyłem miny Geriego i Sergio wybuchnąłem niekontrolowanym śmiechem. Wyglądali jak małe obrażone dziewczynki. Zazdrośnicy. Skończyło się to oczywiście grupowym przytulaniem. Ale my jesteśmy uwuśni. No nie powiecie, że nie.

W końcu przenieśliśmy się do salonu i postanowiliśmy coś pooglądać. Starzy chcieli oczywiście "Lucyfera'', ale się nie zgodziliśmy. W końcu puściliśmy którąś tam część "Szybkich i wściekłych", którą każdy już widział setki razy.

Siedzieliśmy tak zajęci oglądaniem, gdy nagle mój telefon się rozdzwonił. Neymar. Od razu przyszła też wiadomość.

NEY
Jak jesteś z chłopakami to odbierz i daj na głośnik

- Ej chlopaki, Paryż coś od nas chce! - zakomunikowałem i odebrałem.

Naszym oczom ukazali się piłkarze PSG z uśmiechami na twarzach. Oho.

- Chcieliśmy wam coś ogłosić... - zaczął Kylian, patrząc na Neymara.

- Coś bardzo ważnego... - kontynuował Neymar.

- Od dziś jesteśmy z Neyem... - podtrzymywał napięcie Mbappe.

- Zaręczeni! - zakończyli wspólnie.

W całym salonie rozległy się wiwaty, które było słychać pewnie po drugiej stronie miasta i wszyscy pośpieszyli z gratulacjami.

- No, nareszcie jakieś wesele, gdzie się najebie za darmo! - ucieszył się Vini, za co został zgromiony wzrokiem przez swojego chłopaka.

- Ja twojej uchlanej dupy nie będę ogarniać - odparł Gavi.

- Ja też nie, jakby co - dodał Rodrygo.

Brazylijczyk popatrzył na Pedriego, robiąc oczy jak kot ze "Schreka".

- Pedriś, bracie... - powiedział.

- Vinii, no chodź tu, ja cię zawsze odcholuje - Hiszpan przyciągnął go do siebie, a Gavi i Rodrygo popatrzyli na nich z ukosa. Jak Pedro zszedł się z Goesem, to jakimś cudem Olivieira został jego najlepszym przyjacielem, bo obaj potrafili wpierdalac nieograniczone pokłady jedzenia i chlać do nieprzytomności.

- Mamy być zazdrośni? - spytał Pablo, na co Pedri pocałował Viniciousa w policzek. Czasem nie ogarniam tych dzieciaków.

- Mamy jeszcze jedno pytanie - Neymar przerwał to coś w stylu kłótni - do Leo i Cristiano. Zostaniecie naszymi świadkami?

- Oczywiście! - odparliśmy z Ronaldo w tym samym czasie i zasmialiśmy się.

Teraz wszystko było na swoim miejscu.













Hejka! Strasznie dziś miałam ciężki dzień, ale udało mi się napisać ten rozdział. Nie wiem czy jest dobry czy nie, ale to ostatni z tej mini serii pisanej z perspektywy Leo. Dziękuję za każde wyświetlenie, gwiazdkę i komentarz! alvaromarryme , niewnikajj11 , Your_Fav_Kidd , PannaWood kocham wass ❤️. Mam nadzieję, że do następnego!






Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro