Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7

Cześć, chciałabym tylko dodać, że rozdział jest beznadziejny i kompletnie mi się nie podoba. Przepraszam, jeśli was nim zawiodę. 

Zapraszam teraz do przeczytania (beznadziejnego) rozdziału. Ta da! 

*

Zacisnął usta w uroczym irlandzkim uśmiechu, próbując nie roześmiać się z zaistniałej sytuacji, choć w duchu musiał przyznać, że trochę to go bawiło. Mówi się, że do trzech razy sztuka, więc ich czwarte spotkanie musi być cudem. Z drugiej strony, było to też przerażające, przecież właśnie o niej myślał - długowłosej zielonookiej dziewczynie z dość intrygującym i dziwnym charakterem. Uważnie śledził jej powolne ruchy. Te piękne szmaragdowe tęczówki błyszczące iskrą tajemniczości, mógł się przyjrzeć jej pięknym, pełnym malinowym wargą i zgrabnemu noskowi. W jej małych gestach dało się zauważyć perfekcyjność. Była dla niego idealnym odzwierciedleniem anioła, brakowało jej tylko skrzydeł, choć przecież nie wiedział czy czasem nie ukrywa ich pod ubraniem. Uśmiech jednak spełzł z jego twarzy, kiedy w jej wyrazie twarzy nie dostrzegł rozbawienia, lecz przerażenie.

- Przepraszam, ale co tutaj robisz? – zapytała głośno mrużąc oczy i lokując swoje dłonie na torebce, która wciąż leżała na jej kolanach. Niall miał ochotę głośno się roześmiać, jednak po jej ostatnim zachowaniu nie do końca wiedział, co może zrobić. Leila świdrowała go wzrokiem, jakby chciała sprawdzić czy jest prawdziwy lub czy czasem nie oszalała. Ostatnio widziała go wszędzie, nawet gdy zamykała powieki przed snem, zdawało jej się, że stoi gdzieś w jej umyśle i uśmiecha się.

- Zdaje mi się, że siedzę – odparł, próbując stłumić śmiech, a ona zgromiła go swoimi zielonymi tęczówkami. To zaczynało być dziwne i przerażające. Leila skuliła się w fotelu mocniej przyciskając do siebie swoją torebkę. Co jeśli ten chłopak jest jakimś psychopatą, mordercą i Bóg wie czym jeszcze? Wywróciła oczami unosząc głowę i poluźniając uścisk torebki, kładąc ją pomiędzy swoim lewym udem, a podłokietnikiem. Przecież nie jest idiotką, musi zachowywać się normalnie. Wzięła głęboki oddech, mrużąc oczy. Jego obecność trochę ją rozpraszała – Jestem Niall – dodał w końcu, a kiedy dziewczyna zaszczyciła go spojrzeniem uśmiechnął się szeroko wyciągając rękę w jej stronę. Zwykły gest, gdy poznaje się osoby, ale kiedy Leila dotknęła jego dłoni dziwne, przyjemne ciepło przepłynęło pod jej skórą i lekko zadrżała. Miała tylko nadzieję, że blondyn tego nie zauważył, bo już ostatnio miał powody by uznawać ją za wariatkę.

- Leila – odpowiedziała cicho układając usta w uśmiechu, poczuła jak się rumieni, kiedy jego niebieskie tęczówki snuły się po jej twarzy. Przełknęła ślinę i szybko zabrała swoją dłoń, dumnie unosząc głowę do góry – Spotykamy się po raz czwarty jak mniemam – zaczęła wychylając się i sprawdzając, gdzie poszła stewardessa.

- Na to wychodzi – odparł roześmiany Irlandczyk, a ona wywróciła oczami. Jego rozbawiony ton, zaczynał ją irytować. Co prawda cała ta sytuacja powinna ją bawić, ale jakoś nie odczuwała ku temu chęci. Była zmęczona. Nathan okazał się z minuty na minutę coraz bardziej irytującym towarzyszem i ogromnie dziękowała Bogu, że  w końcu mogła się od niego wyrwać. Niestety, prawdopodobnie padając w całkiem inne sidła, które mogłoby się wydawać snuły się za nią od samego początku – Zawsze jesteś taka trudna? – spojrzała na niego zaciskając wargi i jęknęła cicho widząc jego piękny uśmiech i roziskrzone błękitne oczy. Wywoływał u niej tyle sprzecznych emocji, że za każdym razem nie potrafiła się pozbierać - pozbierać swojego ciała, a co gorsza myśli.

- Nie jestem trudna – warknęła oburzona, odwracając głowę w drugą stronę – Po prostu uznałam, że skończyliśmy już rozmawiać – wzruszyła ramionami. Odczuwała, że to będzie długa podróż. Oboje usłyszeli informację o zapięciu pasów, więc w ciszy wykonali polecenie. To nie było tak, że nie chciała z nim rozmawiać, bo gdzieś na dnie czuła jak każda część jej ciała świerzbi ją, aby się odezwać. Każde sekunda przywołuje jakieś nowe słowa, które mogłaby wypowiedzieć w jego stronę, ale nie chce. Jej upartość wygrywa z ciekawością. Samolot zaczął startować, a ona zerknęła na niego kątem oka, wpatrywał się w okno, jakby próbował cały czas wchłonąć ostatnie widoki Nowego Yorku. Wyjrzała zza niego delikatnie kładąc dłoń na jego ramieniu, nie wiedząc jaką ciepłą falą ogarnęła nie tylko swoje ciało, ale również jego. Na twarzach obojga pojawił się uśmiech, a w oczach coś co żegnało miasto, które pozwoliło im w tak krótkim czasie poznać swój urok. Na szczęście ten dobry urok.

- Dokąd lecisz?  – zapytała, kiedy oparła swoją głowę o zagłówek i przymknęła oczy. Zdawało się jakby w jej brzuchu stado motyli muskało każdy narząd. Powoli zaczynała lubić to uczucie, a wciąż uśmiechnięta twarz Nialla bez względu na to jak się odezwała, sprawiała że i jej udzielał się zarażający entuzjazm. On sam nie rozumiał swojego uśmiechu, czyżby zaraził się od Harry’ego? Lei przełknęła ślinę, przez chwilę zaczęła wątpić, że chłopak usłyszał jej pytanie i dodała – Znaczy wiem, że do Waszyngtonu, ale dlaczego?

- Lecę, bo takie było moje postanowienie – spojrzał na nią z uśmiechem – No wiesz – zaczął tłumaczyć energicznie machając rękami, co doprowadzało dziewczynę do śmiechu, który próbowała stłumić – ostatnie wakacje, ostatni moment, gdzie można poszaleć. Pomyślałem, zwiedzić świat?! Dlaczego by nie! – spojrzała na niego, czując się coraz dziwniej słysząc jego słowa. Zmarszczyła czoło, ale jego uśmiech był taki szczery, prawdziwy nie było w nim nic co mogłoby oznaczać kłamstwa. Nigdy wcześniej nie czuła się zarazem tak zmieszana i bezpieczna. – A ty ? – blondyn zapytał, kierując swoje niebieskie oczy wprost na nią. Powinna obiecać sobie, że więcej nie będzie patrzeć w jego morskie oczy, prawdopodobnie jedyne takie na calutkim świecie, które momentami sprawiają, jakby brakowało powietrza w jej otoczeniu. Dlaczego tutaj była? Siedziała w ogromnym białym samolocie, lecąc do Waszyngtonu, gdzie chce dalej zatracać się w kartkach pamiętnika jej matki i zwiedzać. Gdzie chce ją poznać, prawdziwą. Może też odnaleźć samą siebie.

Usłyszała odchrząknięcie i wyprostowała spoglądając wszędzie tylko nie na niego. Nie mogła mu powiedzieć, że ma takie same plany, całe te ich spotkania były już wystarczająco dziwnym dziełem przypadku.

- Nie twoja sprawa – szepnęła cicho. Odwracając głowę i opierając ją na ręce, by wygodniej spojrzeć na przejście między fotelami. Nie zapytał ponownie. Jakby wyczuł, że Leila ma w sobie ogromne pokłady upartości, których nigdy nie ukrywa.  Z resztą, gdyby powiedziała musiałaby opowiedzieć o mamie, a to wciąż był temat, którego wolała unikać. Przymknęła oczy, nawet po tak długim czasie piekły ją na samą myśl. Ich relacja była niesamowita, dlatego wszystko tak bardzo mocno bolało. Pociągnęła nosem, kciukiem ocierając uciekającą po policzku łzę, wciąż wpatrując się w przejście. Niall wyczuwał coś, już wcześniej zdawało mu się, że w jej oczach można dostrzec nie tylko piękną zieleń, odbijającą jej duszę, lecz również coś co ją wciąż boli. Swoim małym palcem delikatnie trącił jej, by w następnej chwili, w dziwnej potrzebie bycia z nią blisko, złapać ją za dłoń i spleść palce. Obawiał się, że dziewczyna go odrzuci. Jednak, o dziwo, tego nie zrobiła, a odwzajemniła uścisk.

~

Z nieba lał się deszcz prawdopodobnie hektolitrami, gdy stała przed szklanymi drzwiami i wzdychała z irytacją, tupiąc nogą. Kiedy tylko wysiedli z samolotu straciła z oczu blond chłopaka i jak dotąd nie udało jej się go odnaleźć. Musiała przyznać, przed sobą i przed całym światem, że zdążyła go polubić i żałuje, iż nie ma go obok niej. Nawet jeśli nie była dla niego zbyt miła czy ich rozmowa, aż nadto rozwinięta. Prawdopodobnie znalazł by jakiś plus w całej tej chłodnej i nieprzyjemnej pogodzie. Zniecierpliwiona spojrzała na zegarek, piętnaście minut temu według jej ułożonego planu miała być w swoim hotelowym pokoju, cała, zdrowa, a przede wszystkim sucha. Nie miała ochoty dalej stać na tym lotnisku, gdzie ludzie wlepiali w siebie tęskne spojrzenia i rozdawali powitalne uściski pełne domowego ciepła. Do takiego uścisku wiele jej jeszcze brakowało… I nagle poczuła się samotna, jakby cały świat przestał istnieć, a ona pozostała na tym świecie jako jeden jedyny człowiek.  W domu zostawiła ojca, wciąż myślącego o Grace, której już z nim nie było i tęskniącego tak bardzo, że aż bolało serce. W tym momencie zapragnęła wrócić do domu i przytulić go z całej siły, by wiedział że jest przy nim i nie zostawiła go, dlatego że chciała uciec, że zostawiła go by odnaleźć w tej podróży siebie i matkę.

Podniosła dumnie głowę i nie zwracając już żadnej uwagi na lecące z nieba strumienie wody ruszyła na dwór ciągnąć za sobą walizkę. Już po paru krokach czuła jak ubrania przyklejają się do jej ciała, a ona zaczyna drżeć z zimna. Ciągła za sobą walizkę, z którą później miała wrócić do domu, która dalej miała być napełniana jej wspomnieniami.

~

Drzwi do taksówki otworzyły się w tym samym momencie z obu stron, kierowca marszcząc brwi spojrzał na tylne lusterko. Dziewczyna o długich włosach zajęła miejsce zostawiając przez chwilę zamknięte drzwi i wykręcając wodę z włosów, a po drugiej stronie chłopak, który kiedy tylko podniósł wzrok zaczął się śmiać. Kierowca wzniósł oczy do nieba i oparł się o fotel naciągając na oczy czapkę. Leila zdezorientowana zamknęła drzwi spoglądając najpierw do przodu, a następnie obok i gdyby te drzwi były wciąż otwarte pewnie wypadłaby przez nie z wrażenia pomieszanego ze śmiechem. Zagryzła wargi do środka, odwracając głowę i przez chwilę wpatrując się w siedzenie przed nią.

- Zdecydujcie kto jedzie, a kto moknie dalej – warknął kierowca nie zmieniając pozycji. Leila zacisnęła wargi próbując ukryć uśmiech i spojrzeć na Nialla, którego twarz wyglądała podobnie. Jego policzki zrobiły się w zabawny sposób zarumienione, a mokre kosmyki włosów opadały na jego czoło.

- Znowu ty – powiedziała zaczepnie, wciąż próbując się nie śmiać. W duchu pragnąc by jej serce przestało tak szybko bić. Zmrużyła oczy uwodzicielsko zagryzając wargę. Niall sięgnął  dłonią, by odgarnąć kilka przemoczonych, zbłąkanych kosmyków z jej twarzy. Obserwowała uważnie każdy jego ruch, a on nie potrafił oderwać swojego wzroku od jej szmaragdowych oczu.  Muśnięcie jego palców przyprawiło Lei o dreszcz. Na szczęście dla niej, mogła zrzucić to na pogodę.  

- Znowu ty – powtórzył jej słowa radośnie, jakby specjalnie chciał ją zdenerwować. Z tak bliska zdawała mu się być jeszcze piękniejsza. Nawet ta blizna dokładnie tuż nad ciemną brwią, dodawała jej uroku. Może trafiła na ziemię przez przypadek?

- Poprosimy do hotelu – odezwał się ponownie Niall posyłając w stronę Li jeden ze swoich najsłodszych uśmiechów, a ona wywróciła tylko oczami kręcąc głową. Wszystko zaczynało przypominać jakąś bajkę.

- Poproszę pokój! – krzyknęli jednocześnie przemoczeni do suchej nitki, kiedy to wpadli do hallu hotelu. Recepcjonistka spojrzała na nich wymownie mierząc ich nieprzyjemnym wzrokiem od stóp do głów.  Nie wyglądali raczej na normalnych ludzi i prawdopodobnie byli najdziwniejsza parą jaką dane jej było zobaczyć w ciągu ostatnich kilku miesięcy i z delikatną niechęcią musiała ich obsłużyć. Wcale ich nie zdziwiło kiedy podała im klucze i okazało się, że ich drzwi znajdują się dokładnie naprzeciwko siebie.

Leila wkroczyła do pokoju, zamykając z cichym łoskotem drzwi o jasnym kolorze i oparła się o nie z tajemniczym uśmiechem na ustach. Nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, jak się czuje dopóki jej telefon nie wydał z siebie dźwięku, który przypomina, że już dawno powinna podłączyć go do prądu. Przygryzła jeszcze wargę i zapaliła światło, ciągnąc walizkę bliżej łóżka. Pokój był ładny, dość nowoczesny z telewizorem w jednym kącie i niewielkim radiem nad nim. Łóżko znajdowało się pod oknem z czerwonymi zasłonami, a ściany oblewał jasny kremowy kolor. Wyglądało nawet na to, że pokój był bardzo niedawno malowany. Li usiadła na łóżku i poczuła ból w nogach. Dzisiejszy dzień podróży był naprawdę męczący. Opadła poduszki i natychmiastowo poczuła przypływ zmęczenia. Westchnęła sięgając jedną ręką i odpinając walizkę, żeby wyciągnąć swojego pluszowego misia. Kiedy w końcu trafiła na miękkie, sztuczne futerko szybkim ruchem wyciągnęła go i przytuliła do swojej piersi. Wzięła głęboki wdech, wiedziała że niedźwiedź przypomni jej o domu, w końcu nim pachniał. Jednak dało się czuć coś jeszcze, jakiś zapach, który nawet w jej podświadomości wydawał się być znajomy. Wystarczyło tylko zamknąć na chwilę oczy i pomyśleć. Niall. 

Proszę o wasze opinię, każde słowo się przyda :)x

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro