Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5

            Obudziłam się, lecz nie byliśmy już ten... no... zwierzętami ani nawet animatronikami, byliśmy z powrotem ludźmi, ale było jedno „ale" siedzieliśmy w jakimś białym pokoju (oj kitabu, co ty znowu wymyślisz) *To są jakieś jaja czy co?. * Wydarłam się na całe gardło.

Miv – Wstawać!!!

NC – Czego znowu się drzesz!

Miv – Nawet tego nie widzisz?

Rozejrzała się.

NC – Serio? Serio?!

MIv – No serio.

Nagle drzwi się otworzyły, do pokoju weszły... postacie z naszego snu? *Pytam się po raz drugi co tu kurna się dzieje?!* Podeszły do światła, teraz mogłam się im dokładnie przyjrzeć. Postacie wyglądała groźnie, były dość wysokie metr 80, może 90, miały po trzy palce u rąk i tak samo u nóg spięte błoną, pomiędzy nogami również miały błonę. Z głowy wyrastał im tak jakby... grzebień jak u niektórych dinozaurów. W nos wbity był kolczyk. Ubrane były w szatę do kolan i na ramieniu miała kolczasty tak jakby ochraniacz.

Grzebień na głowie zaczął drgać *Świetnie, nie dość, że wyglądają jak ogromne zmutowane żaby to jeszcze porozumiewają się jakimiś „ultradźwiękami".* W końcu jakaś postać odezwała się po... Polskiemu (błąd specjalnie)? No prawie.

Kosmita – Powitać piękne niewiasty oraz was młodzieńcy.

*Co to ma być? Powrót do przeszłości? Nie no błagam, hellow (perfect Englisch) to jest 21 wiek a nie jakieś średniowiecze. Niewiastę to ty se możesz...* Siedziałam patrząc na nich z miną WTF.

Kosmita – Zwą mnie Romus (Ro)...

*Ty, początków Rzymu mi w to nie mieszaj (pozdro dla pani od historii).*

Ro – Wiecie po co tu jesteście?

Spojrzeliśmy na siebie pytająco, potem jednogłośnie stwierdziliśmy, że nie.

Ro – Jesteście tu, żebyśmy mogli was poznać, w sensie jako gatunek.

*Przepraszam bardzo, czy oni robią sobie zemnie jaja, z pośród całej populacji ludzkiej właśnie mnie i moich kumpli spotkał „zaszczyt" użerania się z żabopodobnymi kosmitami. To trzeba mieć „szczęście". Ach, mieliśmy szanse na normalne życie, a wyszło jak zawsze. Dobra, jak to się mówi raz na wozie raz w nawozie.*

Ro – Więc zapraszam do wyjścia i zachowujcie się normalnie.

Wyszliśmy z tego białego pokoju na światło dnia. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to jaskrawe kolory. Po dłuższej chwili kiedy znowu cokolwiek widziałam zobaczyłam jeziorko w którym pluskał się koń i kosmitka który nabierał wody przy wodospadzie, koło nich rosła jakieś drzewo palmopodobne po którym wspinał się wąż. Widziałam również uschnięte drzewo i zająca z rogami i ogonem skorpiona kicającego koło jaskini. Do nas podbiegł jakiś strusiopodobny stwór z wystawionym językiem.

Zaczął mnie lizać *A co ja, lizak czy co?*.

Miv – Czemu to coś mnie liże?

Ro – On lubić słona rzecz.

Miv– I wszystko jasne.

Nagle na brzeg wyszedł ten koń który moczył się w źródle. Był piękny cały zielony i miał rybi ogon...


Ciekawi ciągu dalszego?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro