Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3

            Skręciliśmy w prawo. Już widzieliśmy las a tu koniec budynków. Policja otoczyła dom, jakiś policjant (Jp) zaczął ględzić przez megafon.

Jp – Podnieście ręce do góry i czekajcie aż ktoś po was wejdzie albo otworzymy ogień.

Miv – Róbcie co mówi.

*Jen, Jen (M) odbiór jesteś tam czy twoje moce zgasły?* <Nie, słyszę cię cały czas.> *To świetnie, słuchaj robimy tak ty weźmiesz Tobiego (P) i resztę i dacie się zakuć, dla animatroników to żaden problem rozerwać takie coś ale nie dawajcie zdjąć sobie masek, jak wszyscy już będziecie skuci to ja się uwolnię i odwrócę ich uwagę, wy w tym czasie uciekajcie do lasu, spotkamy się w jaskini przy „szczękach smoka".* <Ale...> *Żadnych „ale" tylko ja mogę szybować więc skocze dużo dalej niż wy, dobra dosyć gadania jademy z tym koksem.* Odłożyłam Tobiego (P) na ziemię. Jeden z policjantów skuł nas, chciał mi zdjąć maskę warknęłam na niego i powiedziałam demonicznym głosem:

Miv – Jeszcze jedna próba a pożałujesz.

Gościu się przestraszył, odwrócił się do mnie plecami. Nie traciłam czasu, rozerwałam łańcuchy i zaczęłam brać rozpęd, byłam blisko krawędzi dachu, skoczyłam, poczułam wiatr, zaczęłam szybować.

Miv – Lecę bo chce!

Po chwili policja się skapnęła, że mnie niema i zaczęła mnie gonić zostawiając przy reszcie tylko jednego strażnika, spojrzałam w tył gdzie zobaczyła, że Bon (TB) chce mi pomóc ale nie może, „klawisz" i Jenefer (M) trzymają go. Wylądowałam na kolejnym dachu i kolejnym i kolejnym, byłam już dość daleko od kumpli. Pomimo wszystko biegłam dalej zaczęli do mnie strzelać, na szczęście jestem z dość grubego metalu, więc kule nie przebił mi pancerza *Jen, odbiór, jak sytuacja?* <Dobrze właśnie wydam rozkaz do zerwania łańcuchów.> *To świetnie, zróbcie to szybko, bo siły mi się kończą.* <Ok.>.

~'Jenefer (M)~'

Przekazałam drogą telepatyczną wszystkim plan Miv, czekali tylko na mój sygnał. Jak dobrze, że kostium zachował swoje właściwości.

M – Teraz!

Zerwaliśmy łańcuchy, strażnik mierzył do nas z pistoletu, w tej chwili przypomniały mi się dawne czasy.

M – Archi... mógłbyś?

NFx – Z przyjemnością.

Archi (NFx) podszedł do niego i ryknął mu prosto w twarz, nie jestem pewna, czy czasami czegoś nie popuścił [( ͡° ͜ʖ ͡°)].

M – Wystarczy, dobra, my spadamy.

Biegliśmy przez las *Miv, a jak tam trafić?*...

~'Miv~'

Biegłam nadal kiedy usłyszałam głos Jen (M) <MIv, a jak tam trafić?> *Widzisz spróchniałe drzewo?* <Tak.> *To w nim jest mała szczelina gdzie zamieściłam mapę, wiesz tak na wszelki wypadek.* <Ok, mam.>. Stanęłam na krawędzi dachu.

Jp – Nie ruszaj się!

Stałam nadal w bezruchu, na dach wszedł kolejny policjant a pod budynkiem stali reporterzy i ta cała hałastra z kamerami. Policjant mnie skuł po raz drugi i po raz drugi chciał mi ściągnąć maskę tym razem jednak kłapnęłam zębami i gościu się przestraszył, znowu powiedziałam demonicznym głosem:

Miv – Wara ode mnie.

Wpakowali mnie do radiowozu, dobrze, że się nie domyślają mojego planu. Jechaliśmy, przejeżdżaliśmy koło lasu wtedy też zaczęłam wdrażać w życie swój plan. Rozerwałam łańcuchy, gdy tylko usłyszeli dźwięk stali jeden z policjantów wyciągnął spluwę i trzymał mnie na muszce (W radiowozie było ich 2).

Jp – Łapy do góry.

Miv – No błagam, już to przerabialiśmy.

Jp – Łapy do góry!

Powtórzył, wywróciłam oczami.

Miv – Odłóż to lepiej bo się skaleczysz.

Policjant wystrzelił trafił mnie w rękę, kula zrobiła mi niewielkie wgniecenie w pancerzu, na to powiedziałam mu z zażenowaniem.

Miv – Serio? Dobra, sprawa wygląda tak: wy zatrzymacie auto, a ja wam nic nie zrobię.

Drugi policjant (Dp) – Jesteś niebezpieczna, skąd mamy wiedzieć, że nikomu nic nie zrobisz?

Znowu wywróciłam oczami.

MIv – Z wami to się chyba nie dogadam, no nic spróbuje podejścia do dzieci. Pamiętacie jakieś półtora roku temu robota wyciągającego dzieciaka z auta?

Jp – Tak...

Miv – To byłam ja, a teraz to nawet nie mogę się ludziom pokazać, bo od razu dzwonią po mundurowych.

Gościu zatrzymał samochód.

Dp – Zaraz co!

Nie odpowiedziałam mu bo otworzyłam drzwi i uciekłam do lasu, słyszałam tylko, jak wzywają posiłki. Biegłam bardzo szybko aż do spróchniałego drzewa, odliczyłam 15 kroków na N i 20 na E, po czym zaczęłam odgrzebywać wejście do jaskini, pierwsze co zobaczyłam to Bona (TB), który rzucił mi się na szyje.

TB – Więcej takich numerów mi proszę nie robić!

Miv – Ok, pomóżcie mi zakopać wejście.

Zakopaliśmy je w samą porę, bo na górze usłyszeliśmy syreny policyjne.

S – Widać, że tu utknęliśmy.

Szepnął.

NC – Chodźmy lepiej spać, rano na pewno ich już tu nie będzie.

Uznaliśmy, że to świetny pomysł i zasnęliśmy.      

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro