Rozdział 14
Smok zaczął rysowaćcoś pazurem, nie, nie rysować, pisać. To wydało mi się trochędziwne, po chwili powstał napis „Tobie też to zrobili?".Zamarłam, ten smok właśnie mnie się o coś zapytał.
Miv – Rozumiesz mnie?
Kiwnął łbem na znak,że mnie rozumie.
Miv – Ale kto, cozrobił?
Zrobił wielkie oczy niewiedząc o co chodzi „Lud Wortranów sprowadził mnie tutaj podpretekstem badania zachowań naszego gatunku, a po jakimś czasiezamienili mnie w to coś i próbowali się mną posłużyć by podbićsąsiednie planety, kiedy im uciekłem zrobili maszyny wojenne, leczi tym razem im się nieudało, bo ogniwo, które zasili właśnie temaszyny mam ja i pilnuje je dniami i nocami.".
Miv – Jak to naszegogatunku? Miała być wojna? Czy Ziemi coś grozi? Jezu tyle pytań iżadnej odpowiedzi.
Na ziemi pojawił siękolejny napis „Byłem człowiekiem tak jak ty. Skąd to wiem?Obserwowałem was. Ziemi nic nie grozi oni podbijają sąsiednieplanety a Ziemia jest miliardy miliardów kilometrów świetlnych. Toogniwo jest niepowtarzalne, więc muszę je chronić, nie wiadomo coim jeszcze wpadnie do tych wielkich łbów. Mam do ciebie jednąprośbę, nie wydaj mnie.".
Miv – Spokojnie, jesteśbezpieczny.
„To odpowiesz mi napytanie? Ciebie też zmienili w to coś?"
Miv – Tak, choć nie dokońca.
Podniósł jedną brewnie rozumiejąc o co chodzi.
MIv – Widzisz, my nieżyjemy, zostaliśmy zabici przez Mike'a, który jak siędowiedzieliśmy jest jednym z kosmitów, on włożył nas dokostiumów animatroników, później w sumie to sami do końca niewiemy co się stało, ale staliśmy się z powrotem ludźmi. Przezjakiś czas mieliśmy spokój, ale potem porwali nas kosmici i takoto tu jesteśmy i znowu zaczynamy się zmieniać w zwierzęta, albow te przeklęte animatroniki.
„To smutne"
Miv – Bez przesady. Atak w ogóle to jestem Miv.
„Miło mi, Daniel(pozdro dla Daniela)."
Miv – Podrzucisz mnie doobozowiska kosmitów?
„Dobrze, ale uważaj nasiebie i na przyjaciół, bo inaczej skończysz tak jak ja."Kiwnęłam głową na zgodę. „Zapraszam na pokład" Usiadłam najego grzbiecie, Daniel wzbił się w powietrze i ruszyliśmy w stronęwioski. Nim się obejrzałam już tam byliśmy.
Miv – Do zobaczenia.
Odleciał, mi zostałojeszcze trochę drogi do przejścia, wykorzystałam to, że jakoanimatronik mogę szybować, weszłam na czubek jakiegoś drzewa irzuciłam się z niego. Chwilę potem już byłam na miejscu.
TB – Gdzieś ty byłatyle czasu?
Objął mnie czule.
Miv – Musiałam sięprzewietrzyć.
Skłamałam ponieważRomus stał niedaleko i raczej wszystko słyszał.
TB – Podobno nie mogłaśrozmawiać.
Miv – Tak, bo to trochęmnie rozpraszało przy szybowaniu, a nie chciałam zaliczyćkolejnego drzewa.
Wyszczerzyłam zęby wszerokim uśmiechu.
F1 – A...
Miv – Możemy już niedrążyć tematu, lepiej powiedzcie co się działo podczas mojejnieobecności.
NC – Tak w sumie to sięnic ciekawego nie działo.
Mg – Mów za siebie, jai Kate (NMg) przeszłyśmy generalny przegląd.
Zachichotałam.
P – Idziemy na basen?
B – Połączenieelektroniki i widy to chyba zły pomysł, no wiecie nam by siępewnie nic niestało, ale ludziom... kosmitom, którzy się kąpią...im prąd mógłby trochę przeszkadzać.
P – Znawca obwodówelektrycznych się znalazł.
Tobi (P) przewróciłoczami.
B – Tak się składa, żeto nie ty grzebałeś przy nas kiedyśmy się trochę popsuli.
TC – Chłopaki,spokojnie, mordy poobijacie sobie później.
NB – A czemu nie teraz,przynajmniej ciekawie by było.
TC – Kochanie niepomagasz.
Mat (NB) wyszczerzyłswoje ostre zęby w złośliwym uśmiechu.
Miv – Może po prostupójdziemy do pokoju i zdrzemniemy się.
Puściłam imporozumiewawcze spojrzenie.
F3 – Po co, jeszcze jestwcześnie?
Na to Luter (F1)szturchnął Rafa (F3).
F3 – Za co?
F1 – Za połowicznąinteligencję.
F3 – Wybacz braciszku,ale nie każdemu chce się siedzieć cały dzień z nosem w książce.
Luter (F1) przewróciłoczami.
F1 – Po prostu chodź.
Weszliśmy do pokoju,zamknęłam drzwi i zaczęłam nasłuchiwać.
Fx – To... powiesz po conas tu zgromadziłaś?
Mic – Ciiii.
Fx – Nie uciszaj mnie.
Miv – Ciii.
Zatkałam mu ręką usta,nadal nasłuchiwałam czy ktoś nie idzie. Po dłuższej chwili jakbyłam już pewna, że nikogo w pobliżu niema zdjęłam rękę zpyska Foxyego i zaczęłam mówić szeptem.
Miv – Słuchajcie,spotkałam kogoś kiedy byłam w lesie.
Fb – Kogo, czyżbykosmitów.
Miv – *Facepalm*Kosmitów to tu mamy aż nadmiar.
Fb – No tak,zapomniałam.
Miv – To był smok,który potrafił pisać, napisał mi, że Wortranowie... Wortrani,wybaczcie mi, nie mam pojęcia jak się to odmienia, w każdym razienapisał mi, że ten lud kosmitów chce podbić sąsiednie planety ichcieli wykorzystać go do tego. Dowiedziałam się również, żebył tak jak my człowiekiem i że wyrwał się im, zdobył równieżogniwo, które zasilało ich maszyny wojenne.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro