Rozdział 11
Po skończonych badaniach Romus zaprowadził nas do budynku, którego wcześniej nie widzieliśmy, jak się później okazało to było centrum wypoczynkowe, pierwsze co mi się rzuciło w oczy to basen do pływania, gdzie moczyli się UFO-si, na sali znajdowały się baseny podobne do jackuzi i co mnie bardzo zdziwiło „latało" tam pełno robotów *Ciekawe co by się stało gdyby któryś wpadł do wody.*.
Ro – Korzystajcie.
Powiedział a następnie zdjął z ramienia ten kolczasty ochraniacz. Wtedy zobaczyłam, że kryje pod nim otwory przypominające z wyglądu rybie skrzela. Romus wskoczył do wody i popłynął w dół. Nachyliłam się nad tafle wody i co widzę? Na dnie jest niezła impreza, migające światełka, jakieś jedzenia i w ogóle zabawa, tańce itd.
Miv – No nieźle.
F – Zgadzam się. Kto ostatni w wodzie ten zgniłe jajo!
Rzucił się w wodę, mącąc przy tym jej taflę. Reszta miśków i lisków zrobiła to samo.
M – Nic z tego.
GF – Właź Jen (M).
M – Nie lubię pływać.
Alex (GF) stanął za nią i wepchnął ją do basenu, wszyscy (prócz Jenefer (M)) zaczęliśmy się śmiać, Jen wyszła z basenu i spojrzała na Alexa (GF) z wyraźnym niezadowoleniem. Otrzepała się i powiedziała:
M – Odwdzięczę się.
Ja podleciałam pod sam sufit i przestałam machać skrzydłami, natychmiast zaczęłam spadać. Owinęłam się nimi, nabrałam dużo powietrza i poczułam jak wpadam do wody. Wydostałam się z „kokonu", otworzyłam oczy i zobaczyłam, że jestem w samym środku całej imprezy. Wyszczerzyłam zęby i pomachałam do Romusa.
Ro – Hy? Co ty robisz?
Puściłam do niego oczko i wypłynęłam na powierzchnię.
F – Po co wbiłaś „z buta" kosmitom na imprezę?
Miv – Dla beki.
F – Yyy... no spoko.
Usłyszałam plusk wody, automatycznie przekręciłam łeb by zobaczyć kto go wytworzył. Był to Romus, który siedział na brzegu.
Ro – Co chciałaś?
Miv – Nic, po prostu sobie skoczyłam.
Pływaliśmy jeszcze tak około półtorej godziny. Kiedy wyszliśmy na brzeg w basenie było pełno różnobarwnej sierści. Romus dał na jedzenie, bo oczywiście zwierzęta nie mają przeciwstawnego kciuka. Dostaliśmy potrawkę z jaszczur podobnego zwierzaka w sosie z sokuru.
Aż zatęskniłam za Ziemskim rosołem i schabowym. Mniejsza, potem powiedział nam żebyśmy się czymś zajęli, bo on siada do badań. Wyszliśmy na dwór.
SF – To co robimy?
Miv – Ja was na razie opuszczę, zobaczę jak to wszystko wygląda z góry a potem wam opowiem co widziałam.
Nie czekając na odpowiedź albo coś w tym stylu wzbiłam się w powietrze i zaczęłam wypatrywać czegoś ciekawego. Nagle zauważyłam stado koszmarów gnających w popłochu. *Ciekawe co się stało. Hm... skoro z wilkami mogę gadać, to chyba z tymi pseudo końmi też* Podleciałam do jednego z koszmarów i spytałam:
Miv – Dlaczego uciekacie?
K – Radzę ci robić to samo.
Koń przyśpieszył *Dziwne*.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro