Rozdział 3
Skręciliśmy w prawo. Już widzieliśmy las a tu koniec budynków. Policja otoczyła dom, jakiś policjant (Jp) zaczął ględzić przez megafon.
Jp – Podnieście ręce do góry i czekajcie aż ktoś po was wejdzie albo otworzymy ogień.
Miv – Róbcie co mówi.
*Jen, Jen (M) odbiór jesteś tam czy twoje moce zgasły?* <Nie, słyszę cię cały czas.> *To świetnie, słuchaj robimy tak ty weźmiesz Tobiego (P) i resztę i dacie się zakuć, dla animatroników to żaden problem rozerwać takie coś ale nie dawajcie zdjąć sobie masek, jak wszyscy już będziecie skuci to ja się uwolnię i odwrócę ich uwagę, wy w tym czasie uciekajcie do lasu, spotkamy się w jaskini przy „szczękach smoka".* <Ale...> *Żadnych „ale" tylko ja mogę szybować więc skocze dużo dalej niż wy, dobra dosyć gadania jademy z tym koksem.* Odłożyłam Tobiego (P) na ziemię. Jeden z policjantów skuł nas, chciał mi zdjąć maskę warknęłam na niego i powiedziałam demonicznym głosem:
Miv – Jeszcze jedna próba a pożałujesz.
Gościu się przestraszył, odwrócił się do mnie plecami. Nie traciłam czasu, rozerwałam łańcuchy i zaczęłam brać rozpęd, byłam blisko krawędzi dachu, skoczyłam, poczułam wiatr, zaczęłam szybować.
Miv – Lecę bo chce!
Po chwili policja się skapnęła, że mnie niema i zaczęła mnie gonić zostawiając przy reszcie tylko jednego strażnika, spojrzałam w tył gdzie zobaczyła, że Bon (TB) chce mi pomóc ale nie może, „klawisz" i Jenefer (M) trzymają go. Wylądowałam na kolejnym dachu i kolejnym i kolejnym, byłam już dość daleko od kumpli. Pomimo wszystko biegłam dalej zaczęli do mnie strzelać, na szczęście jestem z dość grubego metalu, więc kule nie przebił mi pancerza *Jen, odbiór, jak sytuacja?* <Dobrze właśnie wydam rozkaz do zerwania łańcuchów.> *To świetnie, zróbcie to szybko, bo siły mi się kończą.* <Ok.>.
~'Jenefer (M)~'
Przekazałam drogą telepatyczną wszystkim plan Miv, czekali tylko na mój sygnał. Jak dobrze, że kostium zachował swoje właściwości.
M – Teraz!
Zerwaliśmy łańcuchy, strażnik mierzył do nas z pistoletu, w tej chwili przypomniały mi się dawne czasy.
M – Archi... mógłbyś?
NFx – Z przyjemnością.
Archi (NFx) podszedł do niego i ryknął mu prosto w twarz, nie jestem pewna, czy czasami czegoś nie popuścił [( ͡° ͜ʖ ͡°)].
M – Wystarczy, dobra, my spadamy.
Biegliśmy przez las *Miv, a jak tam trafić?*...
~'Miv~'
Biegłam nadal kiedy usłyszałam głos Jen (M) <MIv, a jak tam trafić?> *Widzisz spróchniałe drzewo?* <Tak.> *To w nim jest mała szczelina gdzie zamieściłam mapę, wiesz tak na wszelki wypadek.* <Ok, mam.>. Stanęłam na krawędzi dachu.
Jp – Nie ruszaj się!
Stałam nadal w bezruchu, na dach wszedł kolejny policjant a pod budynkiem stali reporterzy i ta cała hałastra z kamerami. Policjant mnie skuł po raz drugi i po raz drugi chciał mi ściągnąć maskę tym razem jednak kłapnęłam zębami i gościu się przestraszył, znowu powiedziałam demonicznym głosem:
Miv – Wara ode mnie.
Wpakowali mnie do radiowozu, dobrze, że się nie domyślają mojego planu. Jechaliśmy, przejeżdżaliśmy koło lasu wtedy też zaczęłam wdrażać w życie swój plan. Rozerwałam łańcuchy, gdy tylko usłyszeli dźwięk stali jeden z policjantów wyciągnął spluwę i trzymał mnie na muszce (W radiowozie było ich 2).
Jp – Łapy do góry.
Miv – No błagam, już to przerabialiśmy.
Jp – Łapy do góry!
Powtórzył, wywróciłam oczami.
Miv – Odłóż to lepiej bo się skaleczysz.
Policjant wystrzelił trafił mnie w rękę, kula zrobiła mi niewielkie wgniecenie w pancerzu, na to powiedziałam mu z zażenowaniem.
Miv – Serio? Dobra, sprawa wygląda tak: wy zatrzymacie auto, a ja wam nic nie zrobię.
Drugi policjant (Dp) – Jesteś niebezpieczna, skąd mamy wiedzieć, że nikomu nic nie zrobisz?
Znowu wywróciłam oczami.
MIv – Z wami to się chyba nie dogadam, no nic spróbuje podejścia do dzieci. Pamiętacie jakieś półtora roku temu robota wyciągającego dzieciaka z auta?
Jp – Tak...
Miv – To byłam ja, a teraz to nawet nie mogę się ludziom pokazać, bo od razu dzwonią po mundurowych.
Gościu zatrzymał samochód.
Dp – Zaraz co!
Nie odpowiedziałam mu bo otworzyłam drzwi i uciekłam do lasu, słyszałam tylko, jak wzywają posiłki. Biegłam bardzo szybko aż do spróchniałego drzewa, odliczyłam 15 kroków na N i 20 na E, po czym zaczęłam odgrzebywać wejście do jaskini, pierwsze co zobaczyłam to Bona (TB), który rzucił mi się na szyje.
TB – Więcej takich numerów mi proszę nie robić!
Miv – Ok, pomóżcie mi zakopać wejście.
Zakopaliśmy je w samą porę, bo na górze usłyszeliśmy syreny policyjne.
S – Widać, że tu utknęliśmy.
Szepnął.
NC – Chodźmy lepiej spać, rano na pewno ich już tu nie będzie.
Uznaliśmy, że to świetny pomysł i zasnęliśmy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro