Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 11

 Po skończonych badaniach Romus zaprowadził nas do budynku, którego wcześniej nie widzieliśmy, jak się później okazało to było centrum wypoczynkowe, pierwsze co mi się rzuciło w oczy to basen do pływania, gdzie moczyli się UFO-si, na sali znajdowały się baseny podobne do jackuzi i co mnie bardzo zdziwiło „latało" tam pełno robotów *Ciekawe co by się stało gdyby któryś wpadł do wody.*.

Ro – Korzystajcie.

Powiedział a następnie zdjął z ramienia ten kolczasty ochraniacz. Wtedy zobaczyłam, że kryje pod nim otwory przypominające z wyglądu rybie skrzela. Romus wskoczył do wody i popłynął w dół. Nachyliłam się nad tafle wody i co widzę? Na dnie jest niezła impreza, migające światełka, jakieś jedzenia i w ogóle zabawa, tańce itd.

Miv – No nieźle.

F – Zgadzam się. Kto ostatni w wodzie ten zgniłe jajo!

Rzucił się w wodę, mącąc przy tym jej taflę. Reszta miśków i lisków zrobiła to samo.

M – Nic z tego.

GF – Właź Jen (M).

M – Nie lubię pływać.

Alex (GF) stanął za nią i wepchnął ją do basenu, wszyscy (prócz Jenefer (M)) zaczęliśmy się śmiać, Jen wyszła z basenu i spojrzała na Alexa (GF) z wyraźnym niezadowoleniem. Otrzepała się i powiedziała:

M – Odwdzięczę się.

Ja podleciałam pod sam sufit i przestałam machać skrzydłami, natychmiast zaczęłam spadać. Owinęłam się nimi, nabrałam dużo powietrza i poczułam jak wpadam do wody. Wydostałam się z „kokonu", otworzyłam oczy i zobaczyłam, że jestem w samym środku całej imprezy. Wyszczerzyłam zęby i pomachałam do Romusa.

Ro – Hy? Co ty robisz?

Puściłam do niego oczko i wypłynęłam na powierzchnię.

F – Po co wbiłaś „z buta" kosmitom na imprezę?

Miv – Dla beki.

F – Yyy... no spoko.

Usłyszałam plusk wody, automatycznie przekręciłam łeb by zobaczyć kto go wytworzył. Był to Romus, który siedział na brzegu.

Ro – Co chciałaś?

Miv – Nic, po prostu sobie skoczyłam.

Pływaliśmy jeszcze tak około półtorej godziny. Kiedy wyszliśmy na brzeg w basenie było pełno różnobarwnej sierści. Romus dał na jedzenie, bo oczywiście zwierzęta nie mają przeciwstawnego kciuka. Dostaliśmy potrawkę z jaszczur podobnego zwierzaka w sosie z sokuru.

Aż zatęskniłam za Ziemskim rosołem i schabowym. Mniejsza, potem powiedział nam żebyśmy się czymś zajęli, bo on siada do badań. Wyszliśmy na dwór.

SF – To co robimy?

Miv – Ja was na razie opuszczę, zobaczę jak to wszystko wygląda z góry a potem wam opowiem co widziałam.

Nie czekając na odpowiedź albo coś w tym stylu wzbiłam się w powietrze i zaczęłam wypatrywać czegoś ciekawego. Nagle zauważyłam stado koszmarów gnających w popłochu. *Ciekawe co się stało. Hm... skoro z wilkami mogę gadać, to chyba z tymi pseudo końmi też* Podleciałam do jednego z koszmarów i spytałam:

Miv – Dlaczego uciekacie?

K – Radzę ci robić to samo.

Koń przyśpieszył *Dziwne*.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro