Rozdział 5
20.00, w końcu, Bonnie przyszedł do kuchni, bez słowa chwycił mnie za nadgarstek i zaciągnął do składziku.
B – Oto gotowe rękawice.
Podał mi je. Przymierzyłam.
B – I jak?
Uściskałam go po przyjacielsku.
Miv – Dzięki.
B – Niema za co.
Miv – Dobra ja idę poćwiczyć wspinaczkę bo dzisiejszej nocy mam zamiar go dorwać.
Puściłam mu oczko. I poszłam. Weszłam do wentylacji i powoli sunęłam po poziomym szybie. Usłyszałam nucenie piosenki w jego pionowej części, chwilę potem zobaczyłam Mangle.
Miv – Cześć.
Mg – O, siemaneczko. Co ty tu robisz?
Miv – Sprawdzam wasze standardy, wiesz. Nie no, a tak na serio to uczę się poruszać po wentylacji.
Mg – Może ci pomóc, w końcu to ja tu spędzam dość dużo czasu.
Miv – Nie odmówię.
Chodziłyśmy w te i wewte aż nie zauważyłam szybu w dół i wpadłam do niego, na szczęście miał tylko 2 metry.
Mg – Żyjesz?!
Miv – Nie!
Mg - A, to dobrze.
Spróbowałam się wspiąć ponownie, ale gdy oparłam się na prawej ręce poczułam przeszywający ból.
Miv – Ał, f*ck!
Mg – Co się stało?
Miv – Nie wiem.
Mg – Poczekaj zejdę do ciebie.
Po chwili już była przy mnie.
Mg – Chodźmy do Springiego, on był na studiach medycznych.
Jak powiedziała tak też zrobiłyśmy.
Mg – Hej Springi.
S – Hej, coś cię stało?
Mg – Miv chodziła po szybie i sobie coś zrobiła.
S – Pokaż to.
Springtrap myślał chwilę.
S – To chyba tylko stłuczenie. Mari!!! Masz coś na stłuczenia?!!
Wrzasnął, po chwili przyleciała Marionetka z tubką jakiegoś żelu.
M – Ja miałabym niemieć?
Podała to Springtrapowi, który nałożył żel na moją obolałą rękę.
S – Trzymaj i smaruj tym 2 razy dziennie, a za jakie dwa tygodnie powinno to zniknąć.
Miv – Ok, dzięki.
*No, Miv nieźleś się ty urządziła. Dobra tam, mam to gdzieś, idę spać.* Poszłam do kuchni gdzie wszystkie trzy kurczaczki gadały o gotowaniu.
Miv – Hejo.
NC, C, TC – Cześć.
Usiadłam przy stole, położyłam głowę na nim i zasnęłam. Znowu obudził mnie dzwonek ogłaszający 6.00. Otworzyłam oczy. Nade mną stał Bon.
TB – Wstajemyyyy, pobudka.
Miv – Oooo, dopiero 6 weź na wstrzymanie.
TB – Nie.
Ziewnęłam i rozejrzałam się po kuchni. Przy piecu stała Chica, najprawdopodobniej szykowała pizzę. Pierwsze co zrobiłam to wzięłam żel i posmarowałam stłuczenie.
TB – Co robisz?
Miv – A se rękę rozwaliłam i teraz muszę czekać 2 tygodnie aż mi się to zagoi.
Wzięłam moją komórkę do ręki i patrzę, o co to nie ma baterii.
Miv – Balloon Boy!!!
BB – Co?
Miv – Widziałeś baterię od komórki?
BB – Nie.
Zrobił minę niewinnego dziecka.
Miv – Na pewno?
Zaczęłam go łaskotać.
BB – Hahaha dobra hahaha dość hahaha wziąłem.
Miv – I taką odpowiedź to ja rozumiem.
Balloon Boy oddał mi baterię. Włożyłam ją na miejsce, patrzę a tam 23 nieodebrane połączenia od Kaśki (Ka). Oddzwaniam.
Ka – No gdzie jesteś, dodzwonić się nie mogę.
Miv – Yyyyyyyy...
Ka – Co „yyyy", odpowiadaj.
Miv – To długa historia, jestem... na drugim końcu świata, muszę kończyć sygnał gubię. Pa.
Nie czekając na odpowiedź rozłączyłam się.
TB – Na 2 końcu świata powiadasz.
Miv – Oj no weź, jak byś zareagował, gdybym powiedziała ci, że zostałam porwana, przez postacie z gry komputerowej, które proszą mnie o pomoc?
TB – Normalnie.
Miv - *Facepalm*
C – Pizza na stole!!!
Wrzasnęła Chica, wszyscy momentalnie się zbiegli. Zjedliśmy i Bon pociągnął mnie na scenę.
Miv – Pocoś mnie tu przywlókł?
Bon wziął gitarę i zaczął grać „Wehikuł czasu"
Pamiętam dobrze ideał swój
Marzeniami żyłem jak król
Siódma rano - to dla mnie noc,
Pracować nie chciałem, włóczyłem się
Za to do puszki zamykano mnie
Za to zwykle zamykano mnie
Po knajpach grywałem za piwko i chleb,
Na szyciu bluesa tak mijał mi dzień
Tylko nocą do Klubu "Puls"
Dżem session do rana tam królował blues
To już minęło, ten klimat, ten luz
Wspaniali ludzie nie powrócą,
Nie powrócą już!
Lecz we mnie zostało coś z tamtych lat,
Mój mały, intymny, muzyczny świat
Gdy tak wspominam ten miniony czas,
Wiem jedno, że to nie poszło w las
Dużo bym dał, by przeżyć to znów
Wehikuł czasu to byłby cud
Mam jeszcze wiarę, odmieni się los,
Znów kwiatek do lufy wetknie im ktoś
Tylko nocą do Klubu "Puls"
Dżem session do rana tam królował blues
To już minęło, te czasy, ten luz
Wspaniali ludzie nie powrócą,
Nie powrócą już!
Miv – Gdzie tyś się tak nauczył grać?
TB – W harcerstwie.
Miv – Byłeś w harcerstwie?
TB – Tak.
Miv – A tak ogólnie to ile wy macie lat.
TB – W sumie to ciężko stwierdzić, bo my jako animatroniki starzejemy się wolniej, ale tak na oko to ja mam 16, tak samo jak większość z nas, Marionetka ma gdzieś koło 21, a Springtrap tak na moje oko 25. Shadowy mają 18, a i nie zapominajmy o naszych Fredziakach i Plushtrapie, oni mają po 10. A ty?
Miv – Ja mam 15.
TB – Ok, idź do kuchni bo zaraz 8.00.
Uśmiechnęłam się i poszłam.
To tak, chcę wam powiedzieć, że tutaj rozdziałów będą pojawiać się regularnie... w piątki. Powiedzcie mi co myślicie o tej części XD
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro