Rozdział 31
~'Canomi~'
*Coś mi tu śmierdzi, lepiej pójdę z nimi.* Dotarłem do tej pizzerii zajrzałem przez okno i zobaczyłem, że wszyscy są w środku, Miv gdzieś dzwoniła. Po skończonej rozmowie Toy Bonnie podszedł do niej i ją przytulił.
K – Co ty tu robisz?!
Jakiś mężczyzna odwrócił mnie.
Ca – Nic proszę pana.
K – No ja myślę.
Uciekłem, schowałem się za budynkiem i co zobaczyłem? Zobaczyłem jak ten sam osobnik wchodzi do pizzerii tylnym wejściem. Odczekałem chwilę po czym złapałem za klamkę i zdziwiłem się bo drzwi były otwarte. Wszedłem (Dziękuje pani od polskiego, że tak zwraca uwagę na poprawną wymowę, przydało się.) do środka. Słyszałem rozmowę.
~'Miv~'
K – Miv, co się stało?
Miv – Gdzie Jeremi?
K – Odpowiedz mi.
Miv – Odpowiem jak przyjdzie Jeremi.
K – Ahh, przyjdzie zaraz.
~'Jeremi~'
Wszedłem tylnym wejściem i co widzę? Widzę jakiegoś chłopaka, który podsłuchuje. Obróciłem go przodem do mnie, on się przestraszył.
J – Co ty tutaj robisz?
Ca – Ja... nic, przyszedłem tu za kolegami.
J – Kłamiesz!
Usłyszałem głos zza ściany:
Miv – Jeremi? Czy to ty!
Wyszedłem zza rogu.
~'Miv~'
Jeremi wyszedł zza rogu, razem z... Canomim? Chłopak uśmiechnął się i pomachał do mnie.
Miv – Canomi, prosiła cię, żebyś za nami nie szedł.
Ca – Nic takiego nie mówiłaś.
Miv – Nosz trudno, Jeremi puść go, Canomi idź do domu.
Ca – Nie! Wytłumaczcie mi wreszcie o co chodzi?!
Westchnęłam.
Miv – Dobra, jak starczy czasu to Marionetka tobie opowie a jak nie to jeden ze strażników.
K – Ale jak to jak starczy czasu?
Miv – To już koniec naszej przygody, legenda głosi, że jak minie rok od śmierci Mike'a, to nasze dusze zostaną uwolnione.
J – Że co proszę?!
Miv – Czas mija za godzinę.
Ca – Ale, o co chodzi?
Miv – Marionetka, mogła byś?
M – Zaczęło się to w drugiej placówce...
I Mari opowiedziała mu wszystko od początku do końca.
M – ... i tak to było.
Ca – Ale... ale jak to?
Miv – Tak to.
Podeszłam do niego i położyłam mu rękę na ramieniu.
Miv – Słuchaj, nie łam się, idź i korzystaj z życia. Chłopcy odprowadźcie go do drzwi.
Jeremi i Kanny wystawili go za drzwi, ja rzuciłam się na szyję Kannemu.
K – Nigdy cię nie zapomnę.
Uśmiechnęłam się smutno. Wszyscy się pożegnaliśmy, ustawiliśmy się w kółku i złapaliśmy się za ręce. Ja trzymałam Marionetkę i Bona, dwie osoby, które były od początku zemną. Widziałam jak po kolei każdy upada na ziemię, wkrótce ja też upadłam.
...
...
Koniec?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro