Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 25

Parę miesięcy później

Miv – Jej, już niedługo Boże Narodzenie!

Wszyscy patrzyli się na mnie z miną WTF.

Miv – No co, lubię to święto.

NMg – Od kiedy my, animatroniki mamy w kalendarz jakieś święta?

Miv – Od dzisiaj.

F1 – Zasadniczo rzecz biorąc to jako animatroniki...

Miv – Oj przestań przynudzać jak ten od telefonu.

F1 – Ale...

Miv – Żadnych „ale", święta są, cieszyć się trzeba!

NF – To co robimy najpierw?

Miv – To tak, niedługo przyjdą dzieci więc zajmiemy się wszystkim wieczorem, na razie zadzwonię do Kannego, żeby przyniósł nam drzewko.

NF – Ok.

Zadzwoniłam.

K – Halo?

Miv – O, cześć Kanny, słuchaj jest sprawa.

K – Jaka?

Miv – Skołuj nam choinkę i jakiś opłatek.

K – Po co?

Miv – Po drewno! Co ty głupi jesteś czy co, święta za chwilę.

K – A wam to jest potrzebne, przecież no wiesz...

Miv – Jest potrzebne, i co z tego, że jesteśmy robotami.

K – Ok, już dobrze, podam wam to przez tylne wejście.

Miv – Ok, załatwione.

K – Za pół godziny będę.

Miv – Ok, to pa.

K – Cześć.

Kanny się rozłączył a ja poszłam do Bona, myślałam, że będzie na scenie jak zwykle, ale co to na scenie siedzi Tochi z Nightmare Bonnim. *Ooo, oni tak sweet wyglądają.*, <Ale co?>, *Wiesz co, mogła byś czasami wychylić głowę z tego denerwującego Music Boxs'a i zobaczyć co się wokół ciebie dzieje.*. Chyba mnie nie zauważyli, bo zaczęli się całować. Postanowiłam więc nie przeszkadzać im w tak ważnej chwili i poszłam poszukać swojego chłopaka. Znalazłam go w kuchni sprawdzającego coś na necie.

Miv – No siemka.

TB – Cześć.

Miv – Co tam?

TB – Aaa, nic ciekawego, patrzę nowe piosenki na gitarę.

Miv – Nom i jak, jest coś?

TB – Jest, bardzo dużo.

Miv – To super, jak coś wybierzesz to może pogramy razem.

TB – No pewnie.

Miv – Dobra, za chwilę 8 więc ty idź na scenę a ja zaraz do was dołączę, muszę tylko coś zrobić.

TB – Ok.

Przytulił mnie i wrócił na scenę. Ja poszłam na miejsce spotkania, tam czekał już na mnie Kanny.

K – No cześć.

Miv – Siemka, długo czekałeś?

K – Nie, przed chwilę przyszedłem, a oto twoja choinka i opłatek.

Miv – Świetnie, pomożesz mi ją wnieść do środka.

K – Ok.

Schowałam opłatek do schowka w kostiumie a potem zaczęliśmy tachać drzewko. Ja złapałam za dół, a on za górę, było ciężko przecisnąć ją przez drzwi a potem nią manewrować, ale po dłuższej chwili udało się. Zanieśliśmy ją do składu z częściami zamiennymi.

K – Fiuu, ciężko było.

Otarł pot z czoła.

Miv – Nom, ale ważne, że się udało, dzięki za fatygę.

K – Nie ma za co.

Przytuliłam się do mojego kumpla.

Miv – Dobra, to idź do domu i się wyśpij na dzisiejszą zmianę.

K – Ok.

Kanny sobie poszedł a ja wróciłam do siebie. Ku mojemu zdziwieniu dzieci w Harcerskim Zakątku były zabawiane przez Bona. Podeszłam do niego i szepnęłam mu na ucho.

Miv – No, nieźle sobie radzisz.

TB – Ahhh, ma się ten dar.

Oboje zachichotaliśmy.

Miv – Podaj mi gitarę, się do ciebie dołączę.

TB – Ok.

Zrobił to o co go poprosiłam. Dzień zleciał szybko, chociaż w pewnym momencie wszyscy laliśmy bekę z Foxyego, który się potknął, wywinął orła i tak przyfasolił o deski, że zaczął liczyć różowe dwurożce foremne „latające" mu nad czaszką *Tia po czym poznać przyjaciela? A po tym, że kiedy upadniesz to zacznie „drzeć łacha", nagra to i wrzuci na portal społecznośćiowy.*. Dzień się zakończył, a Bonnie poszedł do składziku z częściami zamiennymi zreperować Foxyego, który podczas upadku wybił sobie dolną szczękę, ja również tam poszłam.

B – Mogła byś wyjść, ja tu próbuje pracować?

Fx – Fo sho ochicho.

Miv – I tak cię Foxy nie rozumiem, więc się nie wysilaj, powiesz mi później, a jeśli chodzi o ciebie Bonnie to biorę choinkę i się stąd wynoszę.

B – Zaraz, jaką choinkę.

Miv – No tą.

Pokazałam na drzewko.

B – A rzeczywiście, jest drzewko, jak mogłem tego nie zauważyć?

Fx - *Facepalm* Eshysch uchye.

B – Ty mi tutaj nie Facepalmuj, bo zawiasy ci już całkiem pójdą.

Miv – Dobra, to pa.

B – Pa.

Fx – Ha.

Wzięłam drzewko na ramię i wyszłam. Poszłam do salonu, gdzie postawiłam ją pod ścianą, po czym zaczęłam brzdękać na gitarze, ale coś mi nie wychodziło. To może dlatego, że silnie zastanawiałam się nad naszą przyszłością. Poczułam rękę na ramieniu, odwróciłam się. Przy mnie stała Marionetka.

M – Co cię gryzie?

Miv – Nic.

M – Przecież widzę.

Miv – A to nie jest tak, że czytasz w myślach?

M – Im bliżej końca, tym nasze moce słabną, na przykład nasz „Kubuś Puchatek" (Golden Freddy) już prawie nie może się teleportować, ja też już prawie cię nie słyszę.

Miv – Ale jak to?

M – Nie wiem, to jak będzie powiesz mi co się stało?

Miv – Ahhh, chodzi o to, że zostało nam jeszcze tylko około siedmiu miesięcy, a potem...

M – Nie martw się, będzie dobrze, na razie wszyscy jesteśmy razem i puki czas się nie skończy tak pozostanie, więc wykorzystaj te chwili jak najlepiej, bo jak to kiedyś śpiewał Bajm „Nie odnajdzie więcej nas ta sama chwila".

Wstałam i ją objęłam, Marionetka odwzajemniła uścisk. Kiedy się już od niej „odkleiłam" poszłam do składziku zobaczyć jak się czuje Foxy. Weszłam do środka i zobaczyłam, że już jest naprawiony.

Miv – Cześć wam.

B, Fx – Hej.

Miv – I jak się czujesz?

Fx – A ok, tylko troszkę mnie czerep boli.

Miv – No się nie dziwie, nieźle przydzwoniłeś w tą podłogę.

Fx – Nom.

Miv – A tak w ogóle to co wtedy chciałeś powiedzieć?

Fx – Aaaa, pytałem się co z drzewem.

Miv – Ok, ja idę do kuchni, idzie ktoś ze mną?

B, Fx – Ja!

Poszliśmy, tam zastałam Bona, przygotowującego naleśniki.

Miv – Cześć.

TB – Yyy... cześć... co ty tu robisz?

Miv – Yyy, siedzę.

TB – A, to dobrze.

Bon zachowywał się dziwnie, tak jakby coś ukrywał. W powietrzu poczułam zapach spalenizny.

Miv – Słuchaj, czy czasem naleśnik ci się nie spala?

TB – O kurczę!

C – Co ja!

Chica wparowała do kuchni.

TB – Nic ty, placek mi się przypalił.

C – Aaa.

Chica wyszła a Bon położył naleśnika na talerzu i zaczął coś z nim robić. Po dłuższej chwili podał mi talerz. Na nim znajdował się naleśnik z wielkim napisem „I love you" zrobionym z dżemu truskawkowego, dookoła obłożony był borówkami. Podeszłam do Bona i dałam mu buzi w policzek, on się zarumienił. Przekroiłam go na pół i dałam znak, żeby przysiadł się do mnie i zjadł go zemną.

Miv – To jak, znalazłeś piosenkę?

TB – Nie szukałem wtedy piosenki.

Miv – ?

TB – Szukałem przepisu na naleśniki.

Miv – Serio?

Zrobiłam minę poważną, a jednocześnie powstrzymującą się od śmiechu.

TB – Nom.

Miv – Nie lepiej byłoby się Tichi zapytać?

On wzruszył ramionami. Noc upłynęła nam na grze w butelkę, w bierki i zawodach w jedzeniu pizzy. Po 3 rano wszyscy się rozeszliśmy, ja poszłam odpocząć od całego świata do, wentylacji. Spędziłam tam około dwóch godzin, w tym czasie wspominałem różne śmieszne sytuacje.


Ciiiiiicho! Wiem że już dawno po po Bożym Narodzeniu ale mam to głęboko.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro