Rozdział Pierwszy
Chłodny powiew powietrza opatulił pobliskie budynki. Rozpoczęła się jesień, a wraz z nią długo oczekiwane ciemne wieczory oraz kaskady kolorowych liści. Pomimo chłodu, ciepłe i kuszące zapachy unoszące się na mieście skutecznie ogrzewały i ocieplały wizerunek skryty pod płaszczem pobliskich deszczowych dni.
Nastał ulubiony czas Ccino. Jedyna pora w roku w której ciepła kawa i przytulny sweterek nie przeszkadzały w normalnym funkcjonowaniu, a wręcz przeciwnie. Nadawały codzienności niezbędnej nuty fantazji.
Chwile później odgłos dzwonka wyrwał go z rozmyślań.
- Dzień dobry - Wraz z otwarciem drzwi do lokalu wpadł zimniejszy podmuch powietrza.
- Dzień dobry! - Odpowiedział mężczyzna w mdło-zielonym płaszczu sciągając nakrycie głowy - Ta jesień człowieka wykończy nawet bardziej niż zima! Ha! W sumie nie ma co porównywać, obecnie to jedynie jesień jest taka sroga! - Mruknął podchodząc do lady z lekkim uśmiechem, na co blondyn po drugiej stronie wyprostował się poprawiając pomięty fartuch z logiem kawiarnii.
- Naprawdę pan nie przepada za jesienią prawda? - Mężczyzna pokręcił przecząco głową.
- To nie do końca tak, nienawidzę takiej pogody. Osobiście nic nie mam do bezwietrznej jesieni. A co do zamówienia, niechaj będzie kawa po wiedeńsku.
- Może jakieś ciasto do tego? Polecam świeżą szarlotke z lodami - Rzucił notując na karteczce, jednak długopis nie chcąc współpracować w połowie nagle sie wypisał.
- Bez lodów będzie odpowiednie.
Po zapłaceniu mężczyzna wziął drewniany krążek z numerkiem czternastym i usiadł zaraz przy oknie, Na co kilka nastolatek siedzących stolik obok cicho zachichotało. Mężczyzna w płaszczu i meloniku musiał wyglądać naprawdę zabawnie dla obecnej młodzieży - Pomyślał, sprawdzając w pół zapisaną notatkę. Pracował tutaj od jakiegoś czasu, jednak dalej spamiętanie kilku zamówień na raz stanowiło dla niego problem. Podobnie zresztą jak podświadome słuchanie rozmów kientów kawiarnii. To była dopiero zmora! Zwłaszcza gdy dowiedział się że Kasia jest w ciąży i spodziewa się bliźniaków! Albo kiedy licealiści dyskutowali o nowej gierce mobilnej. Samo słuchanie tego niejednokrotnie potrafiło wybić z rytmu, zwłaszcza gdy z drugiej zaś strony myślało się o niezrealizowanym zamówieniu.
- Hej a słyszałyście o tym ponuraku? - Zapytała jedna z dziewczyn ściszając głos.
- Chodzi ci o tego który cały czas chodzi po parku? - Blondynka kiwnęła twierdząco głową - Wiecie że ostatnio jedna z dziewczyn widziała go przed swoim oknem?
- Głupie plotki - Burknęła czarnowłosa.
- Nie, mówię serio! Ponoć dzień wcześniej ją śledził jak szła ze szkoły. Nawet jej starzy pozwolili jej zostać w domu.
- Myślicie że cokolwiek zrobi? Phy! Wszędzie są kamery, więc nie ma nawet co liczyć na dogodną okazje! Poza tym pewnie od dawna policja sie nim interesuje!
Po wysłuchaniu części rozmowy, jakgdyby nigdy nic poszedł odnieść zamówienie do stolika. Nie żeby już wcześniej nie słyszał podobnych rozmów o tajemniczym mężczyźnie błąkającym się po ulicach miasta. Osobiscie nigdy nie miał okazji aby go spotkać, dlatego zawsze dziwił się sensacji jaką owy osobnik wokół siebie roztaczał. W jednej z wersji był to bezdomny czychający na samotnie wracających ludzi. W innej bardziej popularnej wśród kobiet był to dziwny prześladowca. A wedle jeszcze innych zwyczajnie chory psychicznie mężczyna w kapturze.
"To nie tak że wierzę w coś czego nigdy nie widziałem" - Ta myśl zawsze krążyła po jego głowie. Wątpił szczerze, w to że ktoś z tak rozpoznawalną łatką chodzącego zła, mogłby raz za razem wymigiwać się od kary.
Następne tematy poruszane przez kientów kawiarnii nie były jakoś szczególnie interesujące. Podobnie zresztą jak pochmurne niebo, które dużo szybciej niż zazwyczaj się ściemniło. Całokształt zapowiadał się równie zwyczajnie, gdy na chwilę przed zamknięciem młody chłopak będący wcześniej w kawiarence wbiegł do środka prosząc o dodatkowe dziesięć minut aby poszukać zaginionego telefonu. Ta decyzja kosztowała Ccino ponad pół godziny zwłoki, bo jak sie okazało telefon nie leżał w toalecie, ani przy stoliku, jednak jakimś cudem upadł i wślizgnął się w szczelinę między fotelem a ścianą. Istną ironią losu okazał się również sama próba wyciągnięcia go stamtąd. Z początku dłonią, z czasem nogą, aż stanęło na zupełnym przesunięciu ciężkiego fotela i końcowym odebraniu opłakiwanej zguby, na co po tym wszytskim nastolatek nie mógł przesłać dziękować młodemu pracownikowi, który dużo bardziej niż wyszukanych przeprosin, chciałby zwyczajnie skończyć swoją zmianę.
- Naprawdę dziękuję za pomoc! - Rzucił jeszcze ostatni raz, nim zniknął zza rogiem budynku, na co blondym jedynie westchnął z lekkim uśmiechem, w rozmyślaniu nad tym, jaka to rzadkość widzieć tak wdzięcznego nastolatka. Ostatnim razem gdy miał podobną sytuację jeden z licealistow chciał dzwonić po policję i oskarżyć go o ukrycie zguby, co po czasie wydawało się wyjątkowo zabawne. Zwłaszcza gdy wzięło się pod uwagę fakt, że różniło ich jedynie z może cztery lata? Jednak przepaść między nimi wydawała się nawet głębsza niż dziesięć.
Idąc już znacznie ściemnioną ulicą, rozejrzał się dokoła za dziwnym stukotem. Jak się okazało wydawanym przez szpilki młodej kobiety idącej tuż za nim. Wtem jednak przystanął. Przez to całe rozmyślanie zapomniał, że jego autobus już dawno odjechał i nawet nie sprawdził kiedy będzie kolejny. Ostrożnie wyciągnął telefon i cicho mruknął z niezadowolenia. Na kolejnh trzeba będzie trochę poczekać.
Jak się okazało stukot obcasów młodej kobiety towarzyszł mu aż pod sam przystanek. Wyglądało na to że również czekała na ten sam autobus. Jasne światło latarnii lekko oświetlało jej twarz. Miała jasną cere i przenikliwie zielone oczy. Usta pomalowane czerwoną szminką, oraz długi zakrywający ją niemal w całości płaszczyk w kolorze czerwieni. Przez chwilę skojarzyła mu się nawet z dosłownym ucieleśnieniem jesieni.
Nim jednak zdążył się bliżej przyjrzeć, jej źrenice zwróciły sie w jego stronę.
Zapanowała chwila niezręczności, którą niespodziewanie przerwało dotarcie trzeciej osoby na przystanek. Osoba ta miała na głowie naciągnięty kaptur i ręce schowane w kieszeniach, po postawie Ccino jasno i wyraźnie mógł stwierdzić że był to mężczyna, ale poza tym? Zupelnie nic. No może z wyjątkiem pasma kruczoczarnych włosów niesfornie wystających z kaptura.
- Dobry wieczór - Powiedział nieco ochrypniętym głosem, na co reszta zareagowała skinięciem głowy.
Zapadła cisza. Żadne z nich nie próbowało zagaić rozmowy. Zamiasy tego skupiając się na ekranach swoich smartfonów, a przynajmniej tak przez większość czasu myślał Ccino, kiedy nagle zauważył że ekran postaci w kapturze nawet nie był włączony. "Nieco dziwne, może rozładował mu się?" - Zapytał sam siebie w myślach jednak gdy chciał o to dopytać, niespodziewanie pojawił się ich autobus.
Jak to zwykle bywa o późnych godzinach, ich trójka była jedynymi pasażerami, więc dla wygody każde usiadło w innych miejscach. Cino po stronie prawej spoglądając za okno. Kobieta po stronie lewej, a zaraz za nią mężczyzna w kapturze. Jak to zwykle bywa w autobusie panowała błoga cisza, przez którą zmęczony Ccino niemal zasnął, na jego szczęście jednak, dzięki gwałtownemu zachamowaniu kierowcy, szybko wybudził się i zdażył wysiąść na odpowiednym przystanku.
Idąc w stronę swojego mieszkania, słyszał za sobą ten sam dzwięk obcasów oraz, kroki mężczyzny za nią. "Cóż za zbieg okoliczności, wszyscy zmierzali w te samą stronę!" - Nie pomyślał nigdy nikt idący wieczorem po ulicy.
Ccino jednak nie przejmując się tym szedł niestrudzenie przed siebie. Do czasu gdy uciążliwy stukot nie zwolnił aż w kocńcu zaniknął, a wraz z nim kroki mężczyzny.
________
Witam, jak tam u was?
Mnie powiem szczerze brakowało napisania czegoś lekkiego
(Jeśli się spodobało zostaw gwiazdkę, albo nawet lepiej! Komentarz)
~FrozenRoseBerry
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro