Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~11~

- A bukiecik? - spytałem, starając się za bardzo nie ekscytować jednym słowem i spojrzałem na bukiecik w mojej dłoni. Schowane różyczki pod różnokolorowymi kwiatami, układających się w piękne połączenie czerwieni, bieli, zieleni i fioletu i trochę nawet żółci. Rozpoznawałem kilka z kwiatów, na pewno była tam jemioła, róże, niezapominajka i frezja. Reszty nie kojarzyłem, a przynajmniej nie z wyglądu.

- To pozostanie tajemnicą pomiędzy Panem, a mną - puścił mi oczko i spojrzał na rysowany wzór na tablecie. Moje serce się zatrzymało na jakąś chwilę, spojrzałem na blondyna i po prostu nie mogłem uwierzyć w to co się dzieje. Daje mi bukiet. Bukiet. Bukiet. Doszło do mnie to dopiero teraz.

BUKIET. Z. RÓŻAMI.

LEO DAŁ MI BUKIET Z RÓŻAMI.

RÓŻAMI.

- Te kwiaty mają jakieś znaczenie? - spytałem, przygotowując się na wyjaśnienie skąd taki pomysł na bukiet, jaki jest jego cel, o co z nim chodzi czy dobrze rozumiem tok jakim podążam aktualnie w myślach. Czy Butters właśnie chciał mi powiedzieć coś bardzo ważnego przez ten bukiet? A może ja po prostu coś sobie ubzdurałem przez emocje i razem wszystkie te kwiaty oznaczają "wypieprzaj z mojego życia"? Matko jedyna, tyle pytań, a tak mało odpowiedzi, kurwa mać, za dużo.

- Mają - odpowiedział krótko blondyn, a jego głowa oparła się o moje ramię - Nawet wiele znaczeń. Chcesz je poznać? - spytał Leo, bawiąc się naszymi splecionymi dłońmi. Serce podskoczyło mi do gardła, czy chcę je poznać? Co to za pytanie, oczywiście że chcę! Czuję jak jego dłoń delikatnie drży, jestem pewien że po części sam też się stresuje tą sytuacją - Albo wiem, spróbuj sam najpierw zgadnąć.

- Są tu róże, więc... Na pewno jest to coś z miłością, nie? - zacząłem mówić, starając się wykrzesać z ust coś co ma jakikolwiek sens, a przy okazji kolorowałem wzór na tablecie - Są pięciorniki z wzoru, więc pewnie spacer i tamiec pod księżycem - przypominałem sobie wszystkie znaczenia kwiatów jakie pamiętałem, czułem wzrok Leo na sobie, czułem jak jego palec bardziej zaciska się wokół mojego w stresie - Jest frezja, czyli że lubisz moją obecność. Jest też jemioła, a pod nią w święta się całuje. Mamy wiosnę więc nie mam pojęcia co może teraz oznaczać... I jest też niezapominajka, więc zgaduję że coś z nie zapominaniem - uśmiechnąłem się w jego stronę, a na tablecie nacisnąłem "drukuj" - Do układanki nie pasuje mi tylko chryzantema, którą pamiętam że dawałem rok temu nauczycielce w negatywnym znaczeniu - wyjąłem z drukarki wzór, wspominając o cudownym sposobie w jaki poznałem się z Leo. Chłopak cicho parsknął śmiechem i wstał ze mną od biurka - Czyżbyś chciał mi życzyć śmierci przez niezapomniany pocałunek? - zażartowałem głupio, zdając sobie sprawę jak to brzmi. Nie żebym odmówił niezapomnianemu pocałunkowi z Buttersem, ale gorzej z tym że byłby to powód śmierci. Ah, trudny wybór.

- Skąd wiedziałeś? - zaśmiał się radośnie blondyn, chowając dłonie za plecami - A tak serio, to nie byłeś daleko od prawdziwego znaczenia - przyznał, idąc ze mną do tatuatorni. Jego palce zaczynały rozpinać błękitna koszulę ukazując jego nagi, delikatny, gładziutki tors.

W tej chwili naprawdę mógłbym przysiąc, że moje serce zrobiło fikołka do tyłu. Jak ja mam go tatuować, jak ja wytrzymam tak blisko niego. Tym bardziej kiedy nie ma na sobie koszuli. Cholera.

A  jeśli będzie chciał, abym trzymał go za rękę? Co zrobię? A jeśli złapie mnie za kolano albo będzie patrzyć wprost na mnie swoimi błękitnymi oczami? A jeśli utrzymamy kontakt wzrokowy? Będziemy blisko siebie, zbliżymy się do siebie, zaczniemy całować i zapomnimy o Bożym świecie, a tym bardziej tatuażu?

- To co oznacza tak naprawdę ten bukiet? - spytałem, przypominając sobie, że jestem w trakcie rozmowy, a wgapiam się w tors i oczy Buttersa. Pokręciłem szybko głową, starając się rozbudzić, posadziłem Leo na fotelu i zacząłem przygotowywać miejsce pracy.

- Cóż... Jakby to... - zaczął zastanawiać się kwiaciarz, podążając za mną wzrokiem - Wiesz, każdy kwiat ma inne znaczenie, każdy oznacza coś innego razem, a coś innego oddzielnie - starał się wyjaśnić, a ja położyłem pistolety z tuszami na szafce i usiadłem obok niego, patrząc jak zawstydzony odwraca wzrok - I tak każdy kwiat może mieć swoje negatywne i pozytywne znaczenie, które układa się w jedną całość w bukiecie.

- Czyli co mówi bukiet? - spytałem, dezynfekując wskazane miejsce na tatuaż, a następnie nakleiłem wzór z uwagą.

- Powiem wieczorem - wziął głębszy wdech, uspokajając się i zwracając wzrok z powrotem na mnie. Na jego twarzy znalazł się szeroki uśmiech. Właśnie uciekł od wyjawienia czegokolwiek co oznacza całokształt bukietu z RÓŻAMI. Spryciarz - Craig?

- Tak, 𝘔𝘪 𝘴𝘰𝘭? - spytałem bez zastanowienia, podając mu lusterko, aby ocenił umieszczenie tatuażu. Chłopak pokiwał głową po szybkim przyjrzeniu się wzorowi.

- Przyznaj, tak szczerze - oddał mi lusterko, a jego wzrok poleciał gdzieś jeszcze raz na bok - Całowałeś się z kimś kiedyś? - rzucił takim pytaniem, że zatrzymałem się w pół ruchu. Stałem z podniesionymi dłońmi, chcąc sięgnąć po pistolet do tatuażu i odłożyć lusterko, szczerze nie wiedziałem chwilę co odpowiedzieć. Spojrzałem na blondyna i uniosłem brew zdziwiony pytaniem.

Spodziewałem się każdego pytania. Każdego. Absolutnie kurwa każdego. Ale to pytanie sprawiło, że po prostu chwilę panikowałem w swojej duszy, zastanawiając się nad odpowiedzią.

Czy to było pośrednie pytanie czy chcę go pocałować?

Butters

- Przyznaj, tak szczerze - zadałem pytanie, jakie chodziło mi po głowie od ostatniej rozmowy z Kennym - Całowałeś się z kimś kiedyś? - wyrzuciłem słowa z siebie, wstydząc się nawet ich brzmienia. Kenny wczorajszej nocy zaradził mi, abym o to spytał. Piliśmy wino, rozmawialiśmy, planowaliśmy wielki wieczór dla mnie.

"Ej, a Craig kiedyś się z tobą całował?" Spytał, wtedy mój przyjaciel, zapisując na kartce kolejny punkt co do randki i słów, jakie miałem powiedzieć.

"Co? Nie, przynajmniej nie jeszcze" odpowiedziałem blondynowi, pijąc powoli czerwone wino z kieliszka.

"A całował się z kimś kiedykolwiek? Nie wygląda na kogoś, kto by się całował z kimś więcej niż własna ręka" zaśmiał się pod nosem Kenny, rysując na kartce męskie genitalia "Jeżeli już rękę zaliczamy do osób, oczywiście"

"Jeśli zaliczamy rękę do osób, to przespałeś się wiele razy z jedną osobą" zażartowałem, dopijając wino, jednak uzmysławiając sobie, że Kenny ma trochę racji. Craig nie wygląda na kogoś kto by się z kimś całował, a wizja że oboje możemy być w tym beznadziejni, jest czymś co z jakiegoś powodu poprawia mi humor. Poza tym myśl, że byłbym jego pierwszym? To coś... Coś tym bardziej niesamowitego.

- Ze dwa razy - głos Craiga wyrwał mnie z rozmyślań - Z Tweekiem i Clydem - wzruszył ramionami, chcąc pokazać że nie było to dla niego nic wielkiego. Jego dłonie opadły na kolana w drodze po pistolet, a jego zielone oczy skupiły się na mnie. Widziałem w nich lekką panikę, wielką nadzieję, coś nieopisanego - Czemu pytasz? - na jego twarz zaczął wchodzić delikatny uśmiech. Wredny, ale uśmiech. Coś, co nie wróżyło dobrze.

- Tak po prostu - wymamrotałem szybko, odwracając wzrok. Kątem oka widziałem jak Craig się do mnie zbliża, jak jego dłonie kładą się po dwóch stronach mojego ciała. Domyślał się. Wiedziałem, że się domyśli. Kto by się nie domyślał? Był tak blisko, był dosłownie nade mną, widziałem go, czułem jego oddech na policzku, jego wzrok na sobie.

- Tak po prostu? - spytał dla pewności tatuażysta, a jego dłoń delikatnie znalazła się na moim policzku. Moje serce biło bardzo mocno, chciało się wydostać z klatki piersiowej, czułem jak robi mi się gorąco, a bliskość Craiga nie sprawia że sytuacja się poprawia. Na twarz zaczął wchodzić mi niepohamowany i głupi uśmiech, a mój wzrok samoistnie powędrował w stronę zielonych oczu Craiga - I wcale nie pytasz dlatego, że chciałbyś spróbować?

- Byłem po prostu ciekaw czy masz jakieś w tym doświadczenie, takie zwykłe pytanie, znaczy... - nasze twarze zaczęły się do siebie zbliżać. Jego kciuk delikatnie ocierał się o mój policzek, mój wzrok samoistnie zaczął skupiać się na jego ustach, moje serce przyspieszało tętno - Nie odmówiłbym... Gdyby... - coraz trudniej było mi coś powiedzieć, usta Craiga były od moich dosłownie o kilka milimetrów, wystarczyło podnieść brodę, aby poczuć jego usta na moich - Gdybyśmy spróbowali... - chciałem z siebie wydukać do końca zdanie, chociaż w głowie miałem mętlik, chciałem dokończyć zdanie które już i tak się nie liczyło.

Usta Craiga delikatnie musnęły o moje, tak czule, tak niewinnie. Potrzeba dokończenia zdania po prostu zniknęła. Złapałem za koszulkę tatuażysty i nacisnąłem nasze usta bardziej ze sobą. Jego ciało znalazło się nad moim, opierał się łokciami po obu stronach mojego ciała. Moje ramiona znalazły się wokół jego szyi, a nasze usta powoli, delikatnie, niewinnie się poznawały.

Poznawaliśmy swoje wargi, swoje smaki. Kręciło mi się w głowie, zapach wrzosów, mięty i świnki morskiej wypełniał moje nozdrza, smak wanilii, mięty i jagód przechodził dumnie na mój język, wypełniał moje usta w każdym możliwym kąciku, rozpływałem się, traciłem równowagę nawet jeśli siedziałem oparty o krzesło.

Złapałem za czapkę Craiga i delikatnie zsunąłem ją z jego głowy, czułem jak zaczyna delikatnie ssać moją dolną wargę, a mi utknął dech w piersiach. Ciarki przeszły mnie po plecach, moja dłoń delikatnie wplotła się w czarne włosy chłopaka, przez co trochę łatwiej było mi utrzymać równowagę, łatwiej było mi pozostać nawet po części w świadomości tego co się dzieje, a to tylko przez uczucie włosów chłopaka pod dłonią.

Czułem, że jestem w niebie, że spełniają się moje marzenia, że usta Craiga są moim niebem, że jego pocałunki odrzucają ode mnie całą rzeczywistość, że wprawiają mnie w stan euforii. Craig tak niesamowicie całuje. Tego się nie da po prostu opisać.

Jego usta delikatnie się odkleiły od moich, jednak to nie był koniec. Torował sobie drogę pocałunkami przez mój policzek, przejechał na moje ucho, które delikatnie przywitał ugryzieniem. Przygryzłem wargę, złapałem mocniej kosmyki jego włosów, myślałem że naprawdę zaraz się rozpuszczę, że to piękny sen. Ciarki przechodziły mnie po całym ciele, dziwne uczucie od ugryzienia bardzo wrażliwej części ciała przechodziło przez całe moje ciało, czułem że nie chcę go nawet przed tym wstrzymywać, chciałem aby kontynuował, aby ta chwila nigdy się nie kończyła.

Jego usta powędrowały pocałunkami wzdłuż linii szczęki, coraz ciężej mi się oddychało, coraz trudniej utrzymywało mi się oczy otwarte. Jego usta były jak motyle, ciepłe motyle które delikatnymi machnięciami skrzydełek wskazywały swoją drogę, sprawiały że odchylałem głowę do tyłu, że rozpływałem się pod każdym dotykiem. Na hamburgery.

W końcu ujrzałem zielone oczy Craiga nad sobą, uśmiechał się do mnie z dumą, sprawiał że te wszystkie motylki wypełniały mnie od środka, że chcę go pocałować jeszcze raz.

- Powinniśmy przynajmniej zacząć tatuaż - wyszeptał, przypominając mi o powodzie dla którego tutaj w ogóle przyszedłem. W głowie zakręciło mi się jeszcze bardziej, pokiwałem głową rozmarzony, starając się wrócić myślami do trzeźwości. Pokiwałem głową dla potwierdzenia, że doszły do mnie jego słowa, chociaż szczerze mówiąc ledwo co rozumiałem własne imię, a co dopiero powód dla którego mielibyśmy zacząć tatuaż, a nie całować się dalej.

Ale skoro powinniśmy... Mogę zaczekać. Na dachu opuszczonego budynku, pod spadającymi gwiazdami, może być zdecydowanie lepiej, romantyczniej i ciekawiej na kolejny pocałunek.

Czułem się przeszczęśliwy, wypełniało mnie szczęście, nawet nie czułem bólu przez wbijającą się igiełkę od pistoletu, mój wzrok skupiał się na skupionej twarzy Craiga.

Na Hamburgery, jak ja go kocham. Kocham go. Kocham. Koooocham. Bardzo kocham, kocham, kocham, kocham, kocham, kocham, kooocham, kocham, kocham.

Leopold Tucker... Craig Stotch... Oba brzmią tak cudownie. Leopold Tucker... Tucker Leopold. Poznajcie mojego męża, Leopolda Tuckera.

Usłyszałem cichy chichot, zauważyłem na twarzy Craiga rozbawienie, jego wzrok skupiony na mnie przez chwilę, jego usta wygięte w szerokim uśmiechu.

- Wszystko gra, 𝘔𝘢𝘳𝘨𝘢𝘳𝘪𝘵𝘢? - spytał mnie tatuażysta, a jego prawa dłoń odgarnęła kilka kosmyków włosów z mojego czoła.

- Pierwszy raz tak mam... Nie przeżyłem czegoś tak cudownego, to pierwszy raz i ja cię kręcę, tak mi się w głowie kręci - zachichotałem radośnie, łapiąc za jego dłoń i splatając nasze palce ze sobą. Craig czule się w moją stronę uśmiechnął, jego usta musnęły moją dłoń, a ja mógłbym przysiąc że czułem się w tej chwili, jak król świata.

- Na pewno nie jest to ostatni raz - zapewnił mnie, zaciskając nasze dłonie ze sobą i wracając do robienia tatuażu. Co jakiś czas przecierał naszymi dłońmi tatuaż, trzymając tam najwyraźniej gazę.

- Właśnie obiecałeś, że mnie pocałujesz jeszcze raz czy mi się wydawało? - spytałem dla pewności, że dobrze rozumiem przekaz słów czy to mózg płata mi figla od sensacji pocałunku. Obie wersje są naprawdę prawdopodobne w tej chwili.

Czas mijał szybko, rozmawialiśmy w trakcie robienia tatuażu, smak ust Craiga nie odstępował mnie nawet na chwilę, a Stan upojenia na całe szczęście po jakimś czasie przeszedł.

Kiedy robienie tatuażu zostało zakończone sukcesem, zapłaciłem za tatuaż i umówiłem się z Craigiem na spotkanie przy mojej kwiaciarni jak skończy z kolejnym klientem.

Wbiegłem do domu. Już nawet nie wszedłem, nie wskoczyłem, BIEGŁEM.

Otworzyłem na oścież drzwi od swojego mieszkania, gdzie w środku czekał już na mnie Kenny. Ciężko dyszałem. Płuca mnie szczypały, gardło bolało, za długo biegłem, za szybko.

- Wybrałem ci strój na dzisiaj - oznajmił przyjaciel, otwierając okna w mieszkaniu, aby wpuścić trochę świeżego powietrza i ciepła zaczynającej się wiosny - Letnia sukienka, niebieska w białe kwiatki na dole, ramiączka, rozkloszowana i do kolan. Przymierzysz, pokochasz - zapewnił mnie blondyn, łapiąc mnie za rękę i wciągając do salonu, aby pokazać mi swoją zdobycz na dzisiejszy wieczór.

- Kenny, potrafisz strzyc. Prawda? - spytałem, nie mając w tej chwili czasu na zajmowanie się sukienką, musiałem zrobić coś co powinienem zrobić już bardzo dawno.

Coś na co nigdy nie miałem odwagi, bo bałem się opinii rodziców, bałem się reakcji. Ale skoro zdecydowałem się na tatuaż, to porą zmienić kolejną rzecz w moim życiu. Zrobić coś, czego nie pożałuję, coś co chodziło za mną już od dawna.

Coś, co nie przeszkadzałoby Craigowi, bo mnie wesprze w każdej decyzji.

- Pójdę po golarkę - usłyszałem w odpowiedzi od Kennego, a mój wzrok przeleciał dokładnie po czystym salonie. Moje życie od tej chwili zmieni się o 180 stopni, zaczęło się zmieniać od kiedy poznałem Craiga!

Nie mogę w to wszystko uwierzyć. Moje serce tak szaleje za tatuażystą, za kimś kogo moi rodzice uznaliby za przestępcę, a kto okazuję się być tak troskliwy, tak kochany, tak pomocny, tak interesujący i o matko, jak dobrze całuje! Nigdy bym się nie spodziewał, że ktoś kogo poznam w taki sposób, zacznie mącić w moim życiu na lepsze. Gdyby ktoś rok temu powiedział mi "Słuchaj, będziesz się całować w trakcie robienia tatuażu z tatuażystą, a do tego zetniesz włosy" to bym nie uwierzył,  a nawet zaśmiał myśląc, że to jakiś głupi żart.

Usiadłem na krzesełku, siegając do talerza z kanapkami i zajadając się szybko jedną, aby na pewno zdążyć ze wszystkimi przygotowaniami do tak ważnego dla mnie wieczoru. Kenny przyszedł z golarką na baterie w dłoni. Chwilę się mi przyglądał z uwagą, coś sprawdzał dłońmi, przeczesywał moje włosy palcami.

- Ostrzygę Ci boki, trochę skrócimy górę i wycieniujemy grzywkę - mruknął, układając w głowie plan, którego nie byłem w stanie zrozumieć - Skąd ta decyzja? Zawsze narzekałeś na długość swoich włosów, ale nie spodziewałem się że naprawdę kiedyś je zetniesz - zaczął mówić, a o moje uszy obił się dźwięk maszynki.

- Chcę go zaskoczyć - przyznałem dumnie, a mój wzrok skupił się gdzieś przede mną, kiedy czułem uważne i delikatne jeżdżenie golarki po bokach mojej głowy - Craig sprawił, że chcę być w stu procentach sobą, że mogę być sobą nawet pomimo rodziców, w końcu już i tak z nimi nie mieszkam, prawda? Nie mogą na mnie wpłynąć, mogę być kim chcę, jaki chcę. Stąd też sukienka i tatuaż.

- Nie pierdol, że zrobiłeś ten tatuaż - zatrzymał się na chwilę w pracy Kenny, patrząc na mnie zaskoczony - Gdzie? W końcu ten księżyc? Kurwa, Butters czemu ja nic nie wiem? Obrażę się - zaśmiał się blondyn, przejeżdżając z uwagą golarką na mój kark.

- Trochę spontaniczna decyzja, dzisiaj rano się umówiłem na wizytę - przyznałem nieśmiało, ocierając kostkami dłoni o siebie nawzajem - Wyszedł... Wyszedł piękniejszy niż sobie mogłem wyobrazić - położyłem dłonie na miejscu, gdzie goił się w swoim tempie tatuaż zakryty przezroczystą folijką - Nie żałuję tego, to coś co naprawdę zależało tylko ode mnie.

- Jestem z ciebie dumny Leo - przyznał Kenny, odchylając moje prawe ucho, dla lepszego dostępu w trudno dostępne miejsce - Naprawdę mnie zaskoczyłeś tą decyzją, ale cieszę się strasznie że podjąłeś ją sam i jesteś z niej szczęśliwy - uśmiechnął się czule w moją stronę - Ale to nie znaczy, że uciekniesz od wyjaśnienia czemu mnie to musiało kurwa ominąć.

- Pracowałeś - wyjaśniłem zgodnie z prawdą, czując jak Kenny kilka razy przejeżdża w ogolonych miejscach golarką dla pewności, że jest równo. Wyłączył po chwili maszynkę, a z blatu kuchennego wziął nożyczki, którymi zręcznie zaczął obcinać grzywkę - Ale to i lepiej... Znaczy, szkoda że cię tam nie było, ale gdybyś był to pewnie by nie doszło do jednej rzeczy.

- Co, wyruchał cię na tym krzesle czy jak? - spytał rozbawiony Kenny, przycinając kosmyki włosów według własnego uznania.

- Pocałował - poprawiłem, a po chwili usłyszałem jak na ziemię spadają metalowe nożyczki, jak Kenny łapie mnie mocno za ramiona i w podekscytowaniu potrząsa moim ciałem.

- I NIC MI NIE MÓWISZ!? JAK? KIEDY? JAK BYŁO!? - wypytywał podjarany, na co radośnie zacząłem się śmiać.

- Oddychaj, już wyjaśniam - powiedziałem, zaczynając szybko opowiadać co się działo niecałe trzy godziny temu w tatuatorni. Kenny wysłuchiwał uważnie historii, poprawiał moją fryzurę, a kiedy skończyłem opowiadać, strzepał obcięte włosy z moich ramion.

- Romantyzm jak się patrzy, aż miło posłuchać - przyznał, podając mi w dłonie sukienkę i puszczając oczko - Na dzisiejszą historię również będę czekać z niecierpliwością.

- Jesteś najlepszy Kenny - uśmiechnąłem się dumnie i poleciałem do sypialni, aby przebrać się w sukienkę. Nim się obejrzałem, czekałem na Craiga przed kwiaciarnią, starając się ogrzać własnymi dłońmi.

Ocierałem dłońmi o własne nagie ramiona, patrząc jak ostatnie promyki słońca znikają za horyzontem. Ostatnia nadzieja na ciepło.

- Leo? - zdziwił się Craig, podchodząc do mnie szybko i obejmując mnie szczelnie ramionami. Miał na sobie wełniany, granatowy, miękki i na pewno ciepły sweter. Wszystko przestało się liczyć w jednej chwili. Ciało Craiga otulało mnie dokładnie z każdej strony i to było najważniejsze - Nie jest Ci zimno?

- Mi? Nie, skąd! Jest ciepło, haha, chodźmy już lepiej - zaśmiałem się nerwowo, czując jak dreszcze przechodzą mnie po karku.

❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤
Nastepny rozdział jest ostatni, ze względu na to że szkoła istnieje, a pomysły uciekają

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro