四
- ...Jimin?
- Co chcesz Taehyung, naprawdę nie mam teraz czasu. - burknął tancerz. To nie było tak, że Jimin nie lubił młodszego. On po prostu go wkurzał. Tą swoją nieustającą radością z życia i wiecznym uśmiechem.
Życie nie jest niczym fajnym, dorośnij wreszcie.
- Ćwiczysz już od pięciu godzin. Jesteś przemęczony, nawet nie próbuj się wymigać od odpoczynku. - odparł spokojnie Taehyung i podał starszemu ręcznik. Ten niechętnie go przyjął i spojrzał spod byka na chłopaka.
Kim cicho przyglądał się jak po szyi Jimina spływają kropelki potu i wnikają w cienki materiał podkoszulku. Tancerz wytarł twarz.
- Nie masz nic innego do roboty? - parsknął wymijając młodszego i potrącając go ramieniem. - Idź poćwicz jakieś sonaty.
I z tymi słowami park Jimin opuścił pomieszczenie zostawiajac zranionego Tae jego myślom.
________
Wszystkiego najlepszego Jiminnie
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro