八
Dni mijały powoli i podobnie jak magnolie, uparcie zbieranie przez Jimina tak i sam tancerz, powoli wiądł.
Zaczęło się od ciała. Jimin znów stracił na wadze, powolnie zamieniając się w chodzący szkielet. Potem i siły mentalnej zaczynało mu brakować, każdy kolejny krok i oddech stawał się wyzwaniem. I właśnie wtedy stał się cud.
Magnolia.
Pojedynczy kwiat i maleńki liścik obok.
Tyle wystarczyło by cofnąć się o jeden krok na tej ścieżce śmierci i zboczyć na moment w bezpieczne miejsce. Karteczka wyładowała za etui od telefonu, kwiat w wazonie, a słowa zapisane na karteczce w sercu.
Żyj dla mnie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro