Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥



— J-Jimin? — Tae brzmiał wyjątkowo nieśmiało nawet na samego siebie, gdy przenosił ciężar ciała z jednej nogi na drugą.

— Co? — zabrzmiało to nadzwyczaj opryskliwie ale pianista ani myślał się zrazić. Przykucnął przy siedzącym w rogu pomieszczenia chłopaku. Brązowe oczy Jimina wbite były w telefon, migoczące świetliki odbijały się w jego tęczówkach. Mimo to jego spojrzenie wydawało się martwe.

Drżącymi długimi palcami, młodszy uniósł ostrożnie pobródek tancerza do góry. Spodziewał się naprawdę wszystkiego. Złości, przekleństwa, uderzenia w dłoń. Ale napewno nie uroczego zażenowania pomieszanego ze strachem.

— O co chodzi, Taehyung?

— Przyniosłem ci to. — mruknął wyższy chłopak i wyciągnął zza pleców pudełko. W środku znajdował się ryż z jakimś sosem i w osobnym pudełeczku sałatka. Jimin spojrzał na niego niezrozumiale, niepewnie biorąc w swoje drobne rączki duże pudło. — Nic nie jesz Jimin. Niech ci się nie wydaje, że nie widzę jak marniejesz. Martwię się o ciebie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro