🌹ONE🌹
Jin siedział w pustej kuchni wgapiając się w śnieg za oknem i popijając czerwone wino. Pierwsze święta w samotności. Pierwsze święta bez Nam- nie jego imienia nie można wymawiać. Jin zamrugał gwałtownie, drżącą ręką przystawiając kielich do ust i biorąc subtelnego łyczka. Jeszcze nigdy nie czuł się tak samotny.... nawet w szkole, gdzie nigdy nie miał przyjaciół, ani w domu gdzie nikt nie zwracał na niego uwagi. N- On po prostu zawsze z nim był dawał mu swoje ciepło i miłość. Więc czemu to zrobił?! Czemu go skrzywdził?! Jin zaczął się śmiać bez emocji by po chwili śmiech zmienił się w histeryczny płacz. Schował twarz w dłoniach. Był sam. Sam. Nie kochany. W
ciemności. Obrzydliwy. Brzydki.
Bo skoro NamJoon był kłamstwem wszystko co mówił też nim było. Nie był piękny, tylko brzydki. Nie był mądry ale głupi. Nie był kochany, był obrzydliwy.
Czuł się tak źle. Czemu? Czemu? Czemu? Czemu On to zrobił?! Przecież mówił, że go kocha, że nigdy go nie zostawi. Ale teraz Jin jest sam. Seok pociągnął nosem. Nikt o nim nie pamięta, nawet w święta. I właśnie kiedy miał się znów rozpłakać usłyszał pukanie do drzwi.
Otworzył, przecierając policzki rękawem swetra by jakoś się prezentować. NamJoon stwierdziłby, że ro głupie bo Jin zawsze wyglada pięknie. Ale NamJoona nie było.
Przed drzwiami też nikogo nie było. Z resztą czego on się spodziewał? Że ktoś go zauważy? Głupek.
Spojrzał pod swoje nogi i zauważył małą, kopertę z czerwoną różą namalowaną od ręcznie, akwarelami.
Jeszcze raz rozejrzał się po klatce schodowej, ale nie zobaczywszy nikogo wziął w chude palce kopertę i zamknął drzwi. Usiadł na kanapie i przyglądnął się kopercie. Pachniała tak dziwnie znajomo, kojąco i pięknie, jak coś co stracił. Delikatnie otworzył kopertę nie chcąc zniszczyć malunku. Z środka wypadł płatek róży i zdjęcie.
Jin zasłonił dłońmi usta i zaczął cicho szlochać. Oczy zaszły mu łzami. Namjoon...
Złapał zdjęcie w dwa palce i odwrócił. Z tyłu było napisane,
Kocham cię...
🌹🌹🌹
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro