चौदहवाँ दिन
- Jungkook?
- Tak hyung?
- Możesz.. odsunąć zasłony?
- Oczywiście.
Jungkook wstał z twardego szpitalnego łóżka i po raz ostatni rozglądnął się po pokoju dalej skrytym w ciemności. Potem złapał za ciężki materiał brunatnych zasłon i pociągnął go na bok. Blask zachodzącego słońca oślepił go na chwile, więc zmrużył oczy. Po chwili, jego oczy przyzwyczaiły się do tego ciepłego światła.
Odwrócił się w stronę swojego hyunga.
Yoongi usiadł na swoim łóżku. W ręku trzymał kolejną lilijkę.
Wsunął blade stopy w materiał kapci i powoli podreptał w stronę Jungkooka.
Nie patrząc na młodszego mężczyznę, wyciągnął przed siebie kwiat i oglądał go w promieniach słońca.
- Jest piękny. - powiedział w końcu i spojrzał JungKookowi w oczy.
- To prawda. Ale co uczyniło go piękniejszym?
- Co takiego Jungkookie?
- Promienie światła Yoongi.
Bez nich był piękny.
Ale blady i smutny.
Jednak z światłem jest jeszcze piękniejszy.
I nie jest już blady.
Ani smutny.
- Jungkookie?
- Tak hyung?
- Bądź moim światłem.
- Tylko jeżeli zabierzesz mnie ze sobą gdy już będziesz mógł latać.
- Zabiorę.
🌺🌺🌺
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro