Part 1 - Świadomość jest pierwszym krokiem
Witam w mojej lekko świątecznej serii. Nie wiem ile dokładnie, ale części będzie kilka, ponieważ nie jest to typowe opowiadanie. W sumie to miał być one shot, ale w moim słowniku nie ma zwrotu ,,ograniczenie słowne", więc wyszło tak, jak wyszło. Nowa część co tydzień. Miłego czytania i wesołych przygotowywań do świąt♥
Ps Starałam się to zrobić z wielu czynników i emocji składających się na siebie, ale też pragnę podkreślić w swojej pracy, że Jungkook i Jimin mimo swojej przyjaźni i trwania w niej, mają różne charaktery, czasami wręcz skrajne, więc proszę nie mówić mi, że coś tam nie pasuje, bo zapewniam - każde słowo i bohater jest dogłębnie przemyślany i stworzony od podstaw.
Dzisiaj jest sobota, czyli dzień poprzedzający czas, w którym co tydzień spotykam się ze swoim najlepszym przyjacielem od czasów dzieciństwa, zwanych też czasem, kiedy to podstawówka była w naszym mniemaniu ,,złem w najczystszej postaci". Mój przyjaciel zawsze był pilnym uczniem, odrabiał zadania domowe, swoje, jak i pomagał mi je odrabiać, a ja w swoim poczuciu obowiązku chroniłem i broniłem go na każdym kroku, bo mniejszy właśnie przez swoją delikatność, dobre oceny, wygląd i budowę ciała był idealnym obiektem do atakowania przez szkolnych ,,bandytów".
Jiminnie to bardzo urocza istota, delikatna i opiekuńcza. Zrobiłbym dla niego wszystko bez zająknięcia. Spełniam jego każdą nawet tą najbardziej śmieszną dla mnie zachciankę, bo przecież to mój Jiminnie i nie mógłbym postąpić inaczej. Mniejszy chłopak, który od jakiegoś czasu ma bardzo jasne blond włosy zaskarbił sobie moje serce, jak i również całą duszę. To taki mój drobny skarb, który sprawia, że nawet po ciężkim dniu jego śliczny i przede wszystkim szczery uśmiech powoduje, że i mi chce się śmiać. Naprawdę nie wiem, co bym bez niego zrobił.
Większość osób z mojego otoczenia nie wie, że mam tak wielką słabość do Jimina, chociaż naprawdę trudno tego nie zauważyć.
Jestem mechanikiem. Moja rodzina posiada sieć warsztatów z punktami rozsianymi po całej Korei, więc od dziecka jestem zafascynowany wszystkimi maszynami. Jimin nawet namówił mnie po skończeniu szkoły średniej, bym poszedł dokształcić się w tym kierunku nie tylko praktycznie, bo tę wiedzę już opanowałem w całości, ale też teoretycznie. Wylądowałem wtedy w jednej ku mojemu zdziwieniu lepszych szkół i teraz jestem już pełnoprawnym mechanikiem z porządnym wykształceniem i to w kierunku, który jest moją pasją.
Jimin za to zawsze był zafascynowany roślinami. Uwielbiał i nadal uwielbia zajmować się ogrodem, w którym mu zazwyczaj pomagam, bo po to mam te swoje mięśnie, by mu ponosić worki z ziemią, czy wykonywać te zadana, które wymagały dużej sprawności fizycznej. Najbardziej jednak lubił ścinać kwiaty i układać je w piękne bukiety.
Skoro ja zacząłem się realizować w swojej pasji, to stwierdziłem, że nie pójdę do tej szkoły, którą znalazł mi blondyn, jeśli on nie zacznie nauki na kierunku florystycznym. I tak to było, że codziennie przez niemal trzy lata chodziliśmy do tej samej szkoły. Chociaż Jiminnie można powiedzieć, że w pewnym sensie na mnie poczekał, zanim zaczął naukę, bo uważał, że sam nie da rady przebywać z tak liczną grupą obcych osób. Nikt nie wierzy w to, że to moje chodzące słońce jest starsze ode mnie, ale taka jest prawda.
Na dwudzieste urodziny mojego małego przyjaciela sprezentowałem mu kwiaciarnię. Lokal nie jest duży, ale za to cudownie urządzony. Do tego obroty i ruch jest spory, bo Jimin ma naprawdę talent i świetnie sprawdza się w roli kwiaciarza, a w dodatku właściciela i zarządcy tym małym przedsiębiorstwem. Ludzie chętnie przychodzą do Jimina po przeróżne wiązanki, bukiety czy nawet wieńce. Wszystko zawsze jest pięknie skomponowane, udekorowanie i wykonane z największą dokładnością.
Dźwięk dzwoniącego telefonu zmusił mnie do przetarcia zaspanych jeszcze oczu i poczochrania swoich ciemnych włosów. Sięgnąłem po telefon szukając go dłonią na szafce nocnej. Uśmiechnąłem się widząc, kto dzwoni i odebrałem przychodzące połączenie.
-Hej mały. - Przywitałem się z moim uroczym przyjacielem.
-Hej Jungkookie. Dzwonie, by zapytać, czy wziąłeś te leki, które ci przygotowałem?
-Taaakk, już mi lepiej. Dziękuję, nie wiem, co bym bez ciebie zrobił.
-Przestań Kookie. Ty robisz dla mnie więcej, niż ja dla ciebie. Jutro jest niedziela, ale jak źle się czujesz, to nie musimy nigdzie wychodzić. Posiedzimy w domku pod kocem.
-Nie, spokojnie. Czuje się już dobrze. Przyjdę po ciebie jutro. Ma świecić słońce, więc może pójdziemy w nasze miejsce?
-Dobrze, będę na ciebie czekał i przygotuję przekąski. Tylko ubierz coś pod szyję Kookie... I zrobię ci ciepłej herbatki z miodem w termosie. Mam nadzieję tylko, że w nocy nie napada jeszcze więcej śniegu.
-Jesteś kochany. Ubiorę, ale ty też ubierz się dobrze, bo na dworze jest bardzo zimno. Możemy pójść najpierw na krótki spacer, a później się zobaczy.
-Dobrze Jungkookie. Pa pa.
-Do zobaczenia mały. - Po zakończeniu połączenie nawet nie wiem kiedy, ale odpłynąłem z powrotem opatulając się kołdrą.
*
-Jungkook... Jungkookie... No i co ja z tobą mam... Gukkie! - Krzyk tuż koło mojego ucha wyrwał mnie z zapewne twardego snu.
-Jiminnie? - Przetarłem zaspaną twarz ręką, spoglądając na blondwłosego anioła, stojącego nade mną.
-Jungkook wiesz, jak się martwiłem? Nie odbierasz ode mnie telefonu od kilku godzin. Zamknąłem wcześniej kwiaciarnie i przyszedłem sprawdzić, co się z tobą dzieje.
-Naprawdę? A która godzina. - Sprawdziłem telefon, który okazał się być kompletnie wyciszony.
-Jest już dobrze popołudniu. Cały czas spałeś?
-Umm tak, na to wygląda. - Podniosłem się do siadu już trochę bardziej świadomy otaczającego mnie świata.
-To znaczy, że nie wziąłeś leków, które miałeś wziąć po obiedzie, ani... Guk ty nie jadłeś obiadu... Ja już nie mam do ciebie słów. Musisz jeść, by wyzdrowieć.
-Wiem mały, przepraszam, że musiałeś się o mnie martwić. Dobrze się czuje, po prostu potrzebowałem trochę więcej snu po tej gorączce, ale jest dobrze... No prawie... Ale ode mnie jedzie. - Skrzywiłem się, czując ten nieprzyjemny zapach i niestety to ja sam byłem jego źródłem.
-Idź wziąć prysznic, jak dasz radę. Ja zmienię pościel i zrobię ci coś pożywnego do jedzenia. - Pokiwałem głową, zgadzając się ze słowami mojego przyjaciela, który ze zmartwioną miną patrzył, jak wstaje z łóżka.
-Jest okay, naprawdę. Leki mi pomogły. Dobrze, że zaciągnąłeś mnie do tego lekarza.
-I co ty byś beze mnie zrobił... - Parsknąłem śmiechem na słowa blondyna. To taki nasz mały żart, którym dosyć często ,,zarzucamy" sobie nawzajem.
-Dasz radę, czy ci pomóc?
-Dam radę, nie martw się już. - Cmoknąłem mniejszego w głowę i wyszedłem z pokoju, udając się do łazienki.
Wziąłem porządny prysznic, umyłem zęby, a nawet rozczesałem i ułożyłem włosy. Gdy zobaczyłem się przed wejściem pod prysznic w lustrze to o mało co nie krzyknąłem ze strachu. Faktycznie wyglądałem okropnie, ale tydzień chorowałem i czułem się, jak przysłowiowe gówno, więc miałem prawo nie najlepiej się prezentować.
-Jungkookie obiad gotowy. Chodź zjedz i nie przeglądaj się w tym lustrze. Wszyscy i tak widzą, że jesteś przystojny. - Jimin krzyknął, uświadamiając mi właśnie, jak bardzo głodny jestem. Mój brzuch zaburczał, domagając się jakiegokolwiek posiłku, więc obwinąłem ręcznik wokół bioder i wyszedłem z łazienki, od razu łapiąc Jimina, który opierał się o drzwi łazienki.
-A ty co? - Zapytałem chichocząc, bo mina mniejszego mówiła wszystko.
-Myślałem, że będę musiał się zaraz do ciebie dobijać, a ty wyszedłeś tak nagle i ja...
-Wystarczy powiedzieć ,,dziękuję mój bohaterze". - Wyszczerzyłem swoje zęby w szerokim uśmiechu.
-Pfff ubieraj gacie, czekam w kuchni. - Jimin odsunął się ode mnie z lekko zaróżowionymi policzkami i poszedł w stronę odpowiedniego pomieszczenia.
Ubrany w dresy i czarną koszulkę na długi rękaw poszedłem do kuchni, zobaczyć, co blondyn przygotował do zjedzenia.
-Siadaj i zjedz wszystko. - Widząc trzy razy więcej, niż jem zazwyczaj popatrzyłem z niedowierzaniem na mniejszego i usiadłem na krześle, czekając, aż Jimin skończy nalewać mi sok do szklanki i pociągnąłem go za rękę, powodując tym, że stracił równowagę i usiadł mi na kolanach bokiem.
-Jungkook, co ty wyprawiasz? - Jiminnie chyba próbował brzmieć groźnie, ale jego słodka aparycja i śliczna pulchna buzia mu na to nie pozwalały.
-Jem obiad. - Odpowiedziałem jakby nigdy nic i złapałem jeden kawałek marchewki, wsadzając sobie do buzi, zaraz dobierając jeszcze ryż.
-Bardzo dobre skarbie. Spróbuj. - Złapałem pierwsze lepsze warzywo z talerza i podstawiłem pod buzię mniejszego.
Jimin chyba przestał się dąsać i zjadł ze smakiem kawałek warzywa.
-Faktycznie niezłe. Ryżu poproszę. - Spełniłem prośbę blondyna i nabrałem trochę ryżu podstawiając mu pod buzię.
Tak wyglądał cały nasz posiłek. Karmiłem siebie i Jimina, który grzecznie wszystko zjadał. To dobrze, bo mam wrażenie, że ostatnio trochę schudł... No może nie na tyłku, bo to tam wszystko mu się odkłada... Nawet, jak siedział mi na kolanach to nie czułem żadnych kości, bo jego tyłek jest jak poduszkowiec. Oczywiście zawsze, gdy mnie pyta czy nie jest za duży, szczerze odpowiadam, że nie, bo taka jest prawda, a ja nie śmiałbym go okłamać.
-Już idziesz? - Zapytałem marudnie, kiedy mniejszy oznajmił mi, że musi jeszcze coś załatwić.
Położyłem się do łóżka, bo Jiminne uważa, że jeszcze trochę odpoczynku mi się przyda.
-Dbaj o siebie, widzimy się jutro. - Przyłożył jeszcze swoje pulchne usta do mojego czoła, sprawdzając, czy nie mam przypadkiem znowu gorączki.
-No chodź do mnie na chwilkę. Jak mnie przytulisz to na pewno jutro będę już w pełni zdrowy. - Nie chciałem puścić dłoni Jimina, który ostatecznie uległ i zajął miejsce pod kołdrą, którą odchyliłem w zapraszającym geście.
-Ale tylko chwilę. - Zastrzegł, układając się wygodnie.
-Yhymmm... - Mruknąłem owijając blondyna ramionami i wtuliłem nos w jego pachnące i miękkie włosy, zamykając oczy i chyba na powrót wpadając w drzemkę.
Na granicy głębokiego snu poczułem, jak ktoś mocniej okrywa mnie kołdrą i słodko cmoka w policzek. Na ten gest delikatnie się uśmiechnąłem, po chwili odlatując do krainy snów.
Obudziłem się zaledwie godzinę później. Jimina nie było już koło mnie, ale zostawił mi małą karteczkę z informacją o tym, co i o której muszę zażyć. Spojrzałem na zegarek i okazało się, że to już ta godzina. Wstałem więc, czując, że jest mi o niebo lepiej i poszedłem do kuchni.
Połknąłem leki i gdy popijałem wodę mój telefon oznajmił mi, że dostałem wiadomość od Jimina.
Odblokowałem smartfona i kliknąłem, w jak się okazało plik wideo...
O mało co nie zbiłem szklanki, a moja szczęka przysłowiowo opadła do ziemi... Odtwarzałem niedługi filmik raz za razem, czując, że jestem twardy, jak skała... Bo Jimin właśnie wysłał mi wideo, na którym słodko jęczy, zaspokajając się ręką, po czym dochodzi na swój płaski brzuszek i pokazuje wszystko dokładnie, razem ze swoją zaczerwienioną buzią i rozczochranymi, jasnymi włoskami.
-Kurwa mać... - Sapnąłem dotykając przez spodnie swojego twardego penisa. Nie mogłem tego zignorować... Zbyt mocno się podnieciłem.
Zawsze uważałem, ze Jimin jest piękny i atrakcyjny, ale nigdy nie przeszło mi przez myśl... No dobra może raz, czy dwa... Ewentualnie dziesięć, by spróbować czegoś więcej.
Nie mogąc dłużej czekać poszedłem do pokoju, rozbierając się po drodze do naga i położyłem się na łóżku, na którym leżała świeża pościel zmieniona przez mojego anioła... Anioła, który na filmiku jest seksowny, niewinny i kurewsko podniecający, w momencie walenia sobie, jęczenia i doznawania spełnienia.
Założyłem słuchawki, podpinając je do telefonu i włączyłem filmik na maksymalnej głośności, zaznaczając jeszcze, że ma się odtwarzać cały czas od nowa automatycznie i złapałem za prężącego się dumnie kutasa, zaczynając sobie zwyczajnie w świecie walić... Do filmiku... W którym gwiazdą jest mój najlepszy przyjaciel... Jakiego nie znałem od tej strony...
*
Wczoraj nie skończyło się na jednym razie. Nie wiem trochę co o tym myśleć, a właściwie nie wiem, co myśleć o swojej reakcji, bo filmik był zdecydowanie zajebisty i nic tego nie zmieni... Jimin przecież by mi powiedział, gdyby w końcu się z kimś przespał, albo kogoś miał, ale jego nawet temat seksu i pochodnych tak zawstydza, że zachowuje się, jak nastolatka, która czerwieni się, jak burak na słowo ,,seks", czy ,,penis", a nawet uważane przez wszystkich za dosyć przyzwoite słowo ,,współżycie".
Dobrze, że w liceum namówiłem go, by sobie chociaż zaczął trzepać, bo ja nie wiem, jak on wytrzymywał i dlaczego do cholery tego nie robił. W każdym razie mój Jiminnie jest niewinny, więc nie sądzę, by nagrywał jakieś filmiki i wysyłał do kogoś poznanego w Internecie. Nie mogąc wytrzymać dłużej wyszykowałem się i wyszedłem z domu.
Niestety nie mogę jeździć przez ten cholerny śnieg i mróz swoim cudeńkiem na dwóch kołach, które aktualnie czeka w garażu na odpowiedni sezon. Kochałem jeździć na motorze w swojej skórzanej kurtce i wyrywać na swoje tatuaże osoby na niezobowiązujący seks. W przeciwieństwie do Jimina ja jestem doświadczony w tych sprawach. Mniejszy raz na jakiś czas doświadcza nieprzyjemnej sytuacji w postaci krzyków w swoim kierunku, o tym ,,jak mogłeś odbić mi faceta, a nawet nie jesteś kobietą!". Odprawiałem zawsze taką delikwentkę i dalej spędzałem miło czas z Jiminem, który już się przyzwyczaił i zazwyczaj robi sobie żarty z tych desperatek, w postaci na przykład cmoknięcia mnie w policzek lub powiedzenia coś z podtekstem w moim kierunku. Raz, kiedy laska była naprawdę natrętna cmoknęliśmy się o jedną chwilę za długo w usta. Było zajebiście, ale mniejszy się zawstydził i nie chciał o tym gadać... Więc nie naciskałem, ale sam przed sobą muszę przyznać, że już wtedy było ,,inaczej", chociaż dopiero teraz zaczynam to dostrzegać.
Zaparkowałem centralnie przed kwiaciarnią, w której paliło się światło. Miało dzisiaj świecić słońce, ale jak się okazuje dzień jest wyjątkowo ponury i mimo wczesno popołudniowej pory, wszystko sprawiało poczucie, jakby miało się zaraz ściemnić.
Otworzyłem drzwi do kwiaciarni, co zasygnalizował mały dzwoneczek przy nich. Jimin podniósł wzrok, od razu się szeroko uśmiechając.
-Jungkookie! - Radosny głosik uroczego blondyna rozbrzmiał zaraz po tym, jak wszedłem do pięknie pachnącej kwiaciarni i zamknąłem za sobą drzwi, chroniąc nas przed mrozem.
-Hej maleńki. - Ściągnąłem kurtkę, czapkę i szalik, wieszając wszystko na wieszaku, obok rzeczy Jimina.
Gdy udało mi się wszystko odłożyć, podszedłem do blondyna, całując go w policzek i krótko przytulając.
-Ale jesteś zimny Kook, zrobię ci gorącej herbaty. - Mój przyjaciel nie czekając na nic podszedł i nalał wody do elektrycznego czajnika, włączając przycisk. Ja w tym czasie zająłem swoje stałe miejsce za ladą.
-Ty mi wystarczysz... - Mruknąłem pod nosem, doskonale pamiętając każdy szczegół krótkiego nagrania, które widziałem wczoraj około stu razy pod rząd, więc przy Jiminie nie potrzebuję nic gorącego.
-Coś mówiłeś? - Jiminnie zapytał, schylając się do szafki i wyjmując z niej herbatę... A ja nie mogłem spuścić wzroku z tego kurewsko idealnego tyłka, na który mam ochotę... Uspokój się Jeon, to twój najlepszy przyjaciel... Kurwa mać, jestem w dupie.
-Nie... Nic nie mówiłem... Słuchaj Jiminnie... - Muszę wybadać teren. Jestem pewny, że Jimin wysłał mi to przypadkowo, ale potrzebuję większej ilości informacji.
-Tak Jungkookie? - Blondyn postawił kubek na małym stoliku, przy którym stało moje krzesło, na którym zawszę siadam i patrzę, jak mniejszy pracuje.
-Zastanawiam się... Czy może lubisz nagrywać?
-N-Nagrywać?
-No wiesz... Jakieś filmiki... Krótkie.
-Ja nie... Nie, nie lubię... Co to w ogóle za pytanie, przecież wiesz, że nie interesuję się reżyserią, tylko kwiatkami. - Mniejszy widocznie zaczął być nerwowy, ponieważ każdy kawałek ozdobnej wstążki został krzywo ucięty... Po co w ogóle on to tnie na kawałki, skoro nie robi dla nikogo bukietu? Aj Jiminnie mam cię na gorącym uczynku.
-Wiem, wiem Jiminnie... Czyli nic nie nagrywasz? - Dopytałem dla pewności tego, że właśnie coś nagrywa.
-Już mówiłem, że nie. - Jimin upuścił wstążkę, w ogóle się tym nie przejmując, chociaż normalnie już by to sprzątał.
-Bo wiesz... Dostałem taką wiadomość z pewną treścią od ciebie i chciałbym spy...
-Na zapleczu! Na zapleczu są nowe wstążki, przynieś mi je proszę. - Oj skarbie...
Wstałem z małym, cwaniackim uśmiechem i poszedłem na zaplecze, zostawiając na chwilę spanikowanego Jimina, by przynieść kilka wstążek, o które prosił blondyn, myśląc, że odciągnie mnie od tego tematu.
Wracając nie mogłem nie popatrzeć na kształtną pupę ślicznego blondyna, zagryzając przy tym wargę, by nie powiedzieć czegoś, co mogłoby go wystraszyć. Nie jestem złym przyjacielem... Po prostu to nagranie otworzyło mi oczy i pozwoliło rozczytać sygnały oraz skryte pragnienia związane z tym blond seksownym aniołem.
Podszedłem do drobniejszego i objąłem go od tyłu, podając kilka wstążek, w różnych kolorach. Mniejszy spiął się, chyba trochę panikując.
-Czy to te wstążki? - Mruknąłem do ucha blondyna, który chyba wyglądał teraz, jak spłoszona sarna.
-T-Tak... Ja...
-Nie masz się czego wstydzić... To nagranie było cudowne. - Przerwałem Jiminowi i sam szepnąłem mu do ucha w końcu to, co chodziło mi po głowie od wczoraj.
Jiminnie odwrócił się do mnie gwałtownie, co spowodowało, że zetknęliśmy się nosami.
-Ja... Ja nie chciałem, o matko Jungkookie! Wybacz mi proszę ja naprawdę... Nie wiem co ci powiedzieć, jak się wytłumaczyć. To pierwszy raz, jak nagrałem takie coś i to... Ja niechcący to wysłałem, ale myślałem, że udało mi się to zatrzymać i ja wiem, że to dziwne i w ogóle, co ty sobie o mnie pomyślisz, ale ja taki nie jestem i o rany wybacz mi proszę. Nie zostawiaj mnie, mam tylko ciebie i nie dam rady... - Musiałem przerwać blondynowi, bo przecież musi zrozumieć, że nic się nie stało i nawet przez myśl mi nie przeszło, by go zostawić... Wręcz przeciwnie, ale to nie jest teraz najważniejsze.
-Ciii, spokojnie moje maleństwo. Nic się nie stało. To nic takiego. - Przytuliłem Jiminniego i pocałowałem go w głowę.
-Usiądźmy i porozmawiajmy. - Powiedziałem po chwili i podszedłem do drzwi zmieniając tabliczkę z ,,otwarte" na ,,zaraz wracam" i przysłoniłem rolety. Wróciłem za ladę i usiadłem na krześle, sadzając sobie drobniejszego, który cały czas miał spuszczoną głowę bokiem na kolanach.
-Spokojnie Jiminnie. Nigdy cię nie zostawię. Jesteś moim słoneczkiem, słyszysz? - Zacząłem uspakajająco głaskać mniejszego po plecach, cały czas go do siebie przytulając.
-T-Tak Kookie wiem i przepraszam, bo wiem, że się z kimś spotykasz, ale ja jej wszystko wytłumaczę. - Popatrzył błagalnie w moje oczy. Swoją drogą skąd taki pomysł, bo nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek wspominał, że kogoś mam.
-Nie martw się i z nikim się nie spotykam i nie spotykałem. Wiedziałbyś o tym. Zresztą, jakbym się z kimś umawiał to miałbym mniej czasu dla ciebie, a do tego nie mogę dopuścić i nie chcę. - Zapewniłem, posyłając słodkiemu blondynkowi ciepły uśmiech.
-Czyli mi wybaczysz? Obiecuję, że już nigdy nic tak głupiego nie zrobię. Mam nauczkę, zachciało mi się jakiś zboczonych rzeczy, ale ja nie jestem zboczony... Chyba, bo teraz sam już nie wiem... Może powinienem iść do psychologa i...
-Minnie przestań. To jest zupełnie normalnie, że w tym wieku masz ochotę na seks.
-No co ty, ja nie... No wiesz. - Zakłopotany Jimin schował buzię w zagłębieniu mojej szyi.
-Nigdy się z nikim nie kochałeś? - ,,kochać się" to dosyć naciągane stwierdzenie, zarezerwowane nie dla samotnej osoby, ale muszę być taktowny.
-Przecież wiesz, że nie... Powiedziałbym ci. - Zapewnił mrucząc, przez co przeszły mnie przyjemne ciarki i... Ulga? Ogarnęła mnie ulga? Nie wiem, jak to określić, ale to nowe odczucie, którego doświadczyłem w moim życiu.
-To dobrze słoneczko. Spokojnie, oddychaj, nic się nie dzieje... A chciałbyś spróbować? - Pytam z czystej ciekawości, bo przecież muszę go trochę uświadomić w pewnych sprawach, ale na razie ma pozostać niewinny.
-W sensie czego? - Dopytał chyba nabierając trochę odwagi, bo podniósł główkę i spojrzał mi w oczy.
-Se... Kochania się. - Odpowiedziałem, karcąc się za małe przejęzyczenie w myślach.
-Ale ja nikogo nie kocham oprócz ciebie. - Uroczy.
-Ja też tylko ciebie... Jiminnie, a wolisz dziewczyny, czy chłopców?
-Ale jak to chłopców? Znaczy wiem, że istnieją osoby homoseksualne, albo biseksualne, nie jestem przecież głupi, ale jak to no wiesz... Wygląda?
-Nie widziałeś w Internecie? - Zapytałem, myśląc jak mu przekazać to tak, by zrozumiał, jednocześnie nie wchodząc za bardzo w szczegóły.
-No widziałem, ale... Nie do końca te filmy były dla mnie czytelne, jeśli mogę to tak ująć, bo zazwyczaj zaczynało się jak już byli w ciągu... Stosunku.
-Hmmm... To w sumie podobnie, jak z dziewczynami.
-Jungkook ale chłopcy nie mają tego, co dziewczyny, a ja się zastanawiam w które miejsce...
-Ale mają, tak? - Spojrzałem na mniejszego, który raczej wszystko wiedział, ale motał się trochę w faktach i mitach.
-Że tam.. Gdzie ten?
-Dokładnie tak. - Potwierdziłem jego przypuszczenia.
-Ouć... A ty wolisz dziewczyny, czy chłopców? - Jimin nabrał już pewności siebie i zapytał prosto z mostu. Jak ja go uwielbiam.
-Ja... Do niedawna myślałem, że tylko dziewczyny, bo wiesz jestem silny i w ogóle, ale od jakiegoś czasu już mnie to nie bawi, ani nie podnieca. Nie wiem dlaczego tak się zaczęło dziać i wtedy zrozumiałem, że wolę chłopców... Takich drobnych, słodkich i uroczych...
-Jak ja? - Przez dłuższą chwilę patrzyłem głęboko w oczy mojemu słodkiemu przyjacielowi, który chyba... Coś we mnie zmienia z minuty na minutę.
-Tak... Takich, jak ty. - Chciałem jeszcze dodać, że jest wręcz idealny, ale nie wiem, jak daleko mogę się posunąć.
Jimin pokiwał głową ze zrozumieniem i pocałował mnie nieśpiesznie w policzek. Przymknąłem oczy na jego gest, rozkoszując się naszą bliskością, bo choćby nie wiem co jesteśmy nierozerwalni i nie wyobrażam sobie, że przez moją głupią zachciankę mógłbym go stracić. Mój osobisty skarb... Chyba właśnie skradł kolejną część mnie.
-Zobacz jest okropna pogoda, a temperatura ciągle spada. Zamknij i odwiozę cię do domku, co?
-Dobrze Jungkookie. Masz rację, chyba zaraz będzie padał śnieg.
Wstaliśmy i wspólnie posprzątaliśmy lokal, w którym w sumie nie było co robić, bo Jimin dbał o niego, jak o jajko, które może się łatwo rozkruszyć. Naprawdę kocha to miejsce, a ja jestem szczęśliwy, że mogłem mu je podarować.
Ubraliśmy się ciepło, żartując sobie z wszystkiego, jak zawsze wyszliśmy z kwiaciarni, gasząc światła i zamykając drzwi na klucz. Nie mogliśmy też zapomnieć o zmianie tabliczki na ,,zamknięte".
-Zapraszam. - Otworzyłem drzwi od samochodu Jiminowi, a ten ładnie podziękował wsiadając.
Okrążyłem auto i szybko uruchomiłem maszynę, by jak najszybciej zaczęło lecieć ciepłe powietrze.
Po pół godzinie w końcu dotarliśmy na miejsce. Śnieg zaczął sypać coraz mocniej, zmniejszając widoczność na drodze.
-Gukkie... A może zostaniesz dzisiaj u mnie. Jazda w taką pogodę jest niebezpieczna. - Zmartwiony blondyn spojrzał na mnie lekko przestraszony sytuacją za oknem.
-Nie trzeba, będę bardzo ostrożny. - Zapewniłem, mając zamiar dotrzymać tej małej obietnicy.
-No dobrze, ale napisz od razu, jak wejdziesz do domu, dobrze? - Jimin chciał się upewnić i tym sposobem wywołał mój ciepły uśmiech skierowany w jego stronę.
-Tak jest. - Zażartowałem, przez co dostałem pstryka w nos.
-Weź ciepłą kąpiel i zjedz coś dobrego, a potem pod kołderkę, okay?
-Tak Jungkookie i odbijemy sobie tę niedzielę innym razem, prawda?
-Jasne. Bądź ostrożny, bo ślisko.
-Papa Gukkie. - Nie zauważyłem, że Jimin chciał mnie pocałować na pożegnanie, a sam przyszedł mi ten pomysł do głowy, więc gdy się odwróciłem nagle nasze usta zetknęły się na bardzo krótką chwilę... Ale to wystarczyło, by rozgrzać nasze ciała lepiej, niż wszystkie grzejniki na świecie, bo policzki Jimina oblały się różem, którego jeszcze chyba nigdy nie widziałem w takiej intensywności.
-Uciekaj skarbie. - Zaśmiałem się pod nosem z reakcji Jimina, a chwilę potem czujnym wzrokiem śledziłem, jak wchodzi do kamienicy, faktycznie uważając na śliskiej powierzchni.
Uroczy słodziak.
☃☃☃☃☃☃☃☃☃☃☃☃☃☃☃
Chciałabym wam życzyć miłych, radosnych, spokojnych i przede wszystkim rodzinnych Świąt Bożego Narodzenia. Żeby wasze wszystkie marzenia się spełniły i byście po prostu byli szczęśliwi i umieli doceniać drobne gesty i prezenty, bo nie tylko te najdroższe, ale podarowane z serca naszej bliskiej osoby są najbardziej wartościowe. ♥
Jeszcze raz wesołych świąt!♥
Mam nadzieję, że się podobało i do zobaczenia za tydzień w kolejnej części♥
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro