Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

47 {Niby normalność}

Luke Robert Hemmings

Powrót do domu jest słodko gorzki, żadne z nas nie chce wracać, ale ona ma szkołę. Patrzy na mnie, jakby przepraszała mnie za to kim jest i że nie możemy zostać na dłużej.

Jednak zakochałem się w studentce, z pełną świadomością tego, że nią jest, dlatego nie mam jej tego za złe. W szczególności, że za jakiś czas to mnie nie będzie można złapać.

– Dobrze jest być w domu – mówię, gdy opadam na nasze łóżko – Chodź tu – wyciągam  po nią ręce, gdy ona zdejmuje z siebie koszulkę, a potem spodnie.. – Okej, skoro to tak idzie to mogę zaczekać.

W zamian za to zaczynam śpiewać.

To interesuje Lole, bo nie robię tego zbyt często.

Przygląda mi się, gdy ja staram się jej zaimponować.

Ta, ja jej, wszystkich dookoła to dziwi.

Przestaję śpiewać, gdy Lola zaczyna rozpinać stanik, zdejmuje majteczki... kurwa, to mi się nigdy nie znudzi, prawda?

Jestem prawie pewien, że wsunie się tak do łóżka, ale ona idzie do szafy. Wyciąga pare innych majtek i moją koszulkę. Okej, to też może być.

Kładzie się obok mnie, splatając swoje nogi z moimi.

– Jestem wykończona – ziewa – To był najlepszy tydzień w życiu i wakacje!

– Możemy polecieć tam jeszcze raz, jak skończysz szkołę, a ja będę na miejscu.

– Jak to będzie, gdy ty wrócisz do pracy?

Zazwyczaj nie nazywamy tego pracą, tylko ona to tak nazywa, to jest bardziej, jak styl życia, niż tylko praca. To jest ze mną przez cały czas, nie jestem kimś przez osiem godzin, a przez dwadzieścia cztery każdego dnia.

– Na początku studio, więc nie będzie znowu tak dużo zamieszania. Później będzie płyta i jej promocja, więc będę trochę występował w telewizji i może jeździł po kraju. Czasem wchodzą w to też jakieś oficjalne wyjścia. Będziemy nagrywać teledysk, może więcej już jeden, na pewno więcej. W końcu będzie też trasa...

– Czy będę mogła cię gdzieś odwiedzić, jeśli za bardzo będę tęsknić?

– Zawsze.

Wtula się we mnie mocniej.

– Nie wyobrażam sobie być z dala od ciebie – całuje mnie w pierś – To będzie takie dziwne...

– Nie musimy się tym na razie martwić – nawet nie chce o tym myśleć.

– Obiecuję, że sobie poradzimy. Internet nam to akurat ułatwi, chociaż jedną rzecz, co?

– Kocham internet, do cholery.

To ją w tej chwili rozbawia.

Całuję ją w czubek głosy, a ona mocniej się we mnie wtula. Zwyczajna czynność, z niezwykłym uczuciem w piersi. Tak, myślę, że mógłbym napisać o tym piosenkę.

Rano wszystko wraca do normy z przed wyjazdu. Lola zaspała i bieg, jak szalona szukając czegoś do ubrania. Krzyczy na mnie, że mam wstawać, a ja tylko przekręcam się na drugi bok. Czasem dobrze jest móc pospać. Daje mi buziaka w nos i znika.

Lola Kinney

Jesteśmy z Andy na lunchu i obie mamy ochotę stąd uciec. Po tym weekendzie zdecydowanie nie jestem zmotywowana do nauki, a jej musiał być równie udany, ponieważ niemal zasypia na mojej książce.

– Czy ty w ogóle wiesz, jakimi jesteśmy szczęściarami?

– Co?

– Uważam, że jeśli miłość przychodzi znikąd, to jest się szczęściarzem. Wcale tego nie chciałam, a jestem szczęściarą.

– Andy, tego się po tobie nie spodziewałam.

Rzuca we mnie opakowaniem po ciastkach.

– Spalił nam się akademik, a mieszkanie z facetem to najlepsza rzecz na świecie.

– Mówisz tak teraz, może potem będzie inaczej.

– Nie podoba ci się?

– Nie.. podoba, tylko, że jest tak dobrze, że to, aż nierzeczywiste – dlaczego się rumienie? Mówienie o tym nie jest łatwe, przynajmniej nie dla mnie.

– Tak właśnie! – skąd ona ma tyle energii? To to mówienie o miłości?

– Cześć, dziewczyny – co on tutaj robi? Obejmuje mnie ramieniem i przyciąga do siebie.

– Postanowiłeś studiować, Luke?

On wybucha śmiechem.

– Nigdy nie byłem przesadnym fanem szkoły. Zawsze nosiło mnie i robiłem wszystko, żeby z niej wyjść – tego mi jeszcze nie opowiadał – Uciekaliśmy na próby, czy do sklepów z instrumentami.

– Co tutaj robisz? – naciągam mu czapkę bardziej na oczy – Przyniosłem coś do jedzenia.

– Wow! – krzyczy Andy, gdy Luke stawia przed nami masę słodkości – Czy to te z twojej ulubionej cukierni? O Boże, jakie to dobre! – krzyczy.

– Dziękuję – sięgam po babeczkę i biorę gryzą, po czym podsuwam mu ją pod usta. Odgryza chętnie kawałek.

– Czy ty jesteś Luke'm Hemmingsem? – nie wiem, kiedy ktoś pojawił się obok nas. Luke spina się rośnie szybko, co ja. Mocniej zaciska dłoń na moim ramieniu. Rozważa czy skłamać, czy powiedzieć prawdę – Tak to ty! Wow! Luke Hemmings na mojej uczelni! To się nie dzieje!

Ludzie przerywają mu spędzanie czasu z dziewczyną, bo tak bardzo chcą go poznać i z jednej strony to ma dla mnie sens, bo taka okazja może się już nie powtórzyć, ale z drugiej? Byliśmy zajęci, a ktoś po prostu nam przerywa.

– Mogę zrobić sobie z tobą zdjęcie? Proszę? Jestem wielką fanką! Spełnisz moje marzenie.

Zdejmuje z siebie jego ramie, nie ze złości, chcę go zachęcić, żeby to zrobić. Powiedział mi, że gdy zrobi jedno, ktoś zauważy i będzie musiał zrobić kolejne.

Jednak zdejmuje czapkę z głowy i wstaje.

– Pewnie – poprawia swoje włosy – Jak masz na imię? – to pierwszy raz, gdy widzę go z fanami – Miło mi cię poznać, Lucy, co studiujesz?

Dziewczyna mówi bez końca zanim w końcu podaje mu telefon. Gdy tylko robi sobie z nim zdjęcie, nagle pojawi się kolejne kilka osób, które chce tego samego. Andy przygląda się mojej reakcji.

Łapię jego spojrzenie raz, bezgłośnie mówi ‚przepraszam'.

Tłum ludzi się w końcu kończy, tak jak i moja przerwa na lunch.

– Odprowadzić cię pod sale?

– Nie – mówię zbyt szybko – Nie chcę, żeby znowu ktoś cię rozpoznał.

– Kocham cię, widzimy się w domu – daje mi buziaka, a ja desperacko chce go przyciągnąć po więcej i porozmawiać o niczym.

– Kocham cię, bardziej.

– Niemożliwe, do cholery – całuje mnie jeszcze raz. Mogę przysiąc, że ktoś tym razem zrobił nam zdjęcie.

Jeden raz, a ja już jestem cholernie zestresowana.

To nie tak, że to będzie się często zdarzać, prawda?

O Boże, w co ja wierzę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro