40 {Więcej Ikei}
Lola Kinney
– Ja... ja... – nigdy o tym nie myślałam, nawet nie wiedziałam, jak to jest to czuć, po prostu to powiedziałam, jakby było kolejnym zwyczajnym zwrotem.
– Lola? – delikatnie dotyka mojego policzka – Kochasz mnie?
Spuszczam głowę w dół, ale on znowu mi ją unosi.
– Nie wiem, jak to jest kochać, kogoś w ten sposób – mówię szeptem – Zawsze mówisz rzeczy, które brzmią tak szczerze, a potem okazuje się.. czy to zawsze tak jest? Że miłość musi mieć takie obawy?
– Nie wiem, powiedziałem dziewczynie w liceum raz, że ją kocham, ale nie czułem nawet w połowie tego, co do ciebie. A ją znałem kilka lat, a ciebie.
– Może to zauroczenie? – mówię – Miłość chyba kształtuje się dłużej, prawda?
– Nie ma nic złego w tym, jeśli pozwolisz sobie mnie kochać – opiera swoje czoło o moje – Nie musisz tego rozumieć, żeby to czuć. Możesz mnie kochać, ucząc się, jak kochać. Czasem coś czujemy, ale nie wiemy, jak to urzeczywistnić. Ja i chłopaki mieliśmy tak z muzyką. Kochaliśmy grać i śpiewać, ale robiliśmy to po cichu, bojąc się świata, a potem się odważyliśmy.. – kręci głową – Nie przekonuję cię, żebyś mnie kochała, jeśli naprawdę tego nie czujesz. Próbuję ci powiedzieć, że ja cię kocham, bo zrobiłaś dla mnie coś, czego nie potrafiłem zrobić sam dla siebie.
– Luke..
– Tak, cholera, tak, nazywaj mnie tym imieniem.
Nie wiem, jakim cudem zgubiliśmy nasz wózek, a teraz znajdujemy się w dziale z łóżkami, gdy moja pupa opiera się o największe.
– Kochasz mnie?
– Kocham to, co już w tobie znam i kocham świadomość, że jest tak wiele rzeczy, którymi możesz mnie jeszcze zaskoczyć, Lola, bo wiem, że to dobre rzeczy, ty jesteś dobrą rzeczą.
Rozszerzam nogi, a on ugina kolana i staje pomiędzy nimi.
Nie mogę oderwać wzroku od jego oczu. Wydają się jeszcze bardziej niebieskie niż zazwyczaj.
– Kocham cię – mówię, przyciągając go bliżej.
– Jeszcze raz – pochyla się – Tym razem użyj mojego imienia – pochyla się niżej, aż jego usta nie muskają moich.
– Kocham cię, Luke – kocham to, że jest Luke'm i że w Luke'u jest Robert, dlatego mówię – Kocham cię, Luke'u Robercie Hemmingsie.
– Kocham cię, Lolo Kinney.
Gdy kończy wypowiadać moje nazwisko, jego usta spotykają moje, a jego dłonie błądzą po mojej talii. Opadam bardziej na łóżko, oplatając go nogami w pasie. Moje ręce wplatają się w jego włosy, kierując jego ustami dokładnie tam, gdzie chcę je mieć. Napiera na mnie bardziej, gdy jego dłoń wsuwa się pod pasek moich legginsów... a jedna z moich rąk, podciąga mu koszulkę. Wsuwa dłoń w moje majtki, a ja unoszę biodra..
– Przepraszam! – ktoś krzyczy – Ale to ekspozycja! Nie wolno uprawiać na niej seksu!
Moje policzki są całe czerwone. Z podniecenia łatwo przechodzę do wstydu.
– Pieprzyć to, chcę właśnie to łóżko, ten materac, te ramę. Mogę je mieć? – krzyczy do faceta – Mogę zapłacić więcej!
– Chyba...
– Tak czy nie?
Gryzę Luke'a w ramię.
– Tak.
– A teraz znikaj z moich oczu – mówi do kolesia, nawet na chwile nie odwracając wzroku ode mnie – Już!
Podoba mi się ta stanowczość..
– Wybrałeś mi właśnie łóżko?
– Wybrałem właśnie nam łóżko – skubie zębami moją szyję – Pozwól mi ze sobą zamieszkać, będę wykonywał całą brudną robotę, a gdy będziesz chciała pobyć sama, pójdę do Ashtona, czy gdziekolwiek.
Kiwam głową, ale to mu nie wystarcza.
– Powiedz, że chcesz ze mną zamieszkać – jego dłoń znowu jest w moich legginsach.
– Nie powinniśmy..
– Pieprzyć to, niech chociaż mam coś z tego, że jestem sławny – wsuwa palec do mojego wnętrza – Cóż, mam z tego całkiem..
Nie daję dokończyć mu jego brudnej gadki, mocno go całując. To tyle z mojego planu w utrzymywaniu go na dystans.
– Czy to nie najlepszy wypad do Ikei w historii? – pyta, gdy opuszcza moje spodnie i swoje na tyle ile trzeba i zaczyna się we mnie wsuwać – Zdecydowanie do cholery najlepszy. Kocham Ikea i kocham seks na zgodę i kocham ciebie – całuje mnie w nos – Kocham też pieprzony seks – wsuwa się we mnie do końca, a ja próbuję nie krzyczeć.
– Lukeeee..
– Tak, tak, właśnie, Lola, to jest moje imię, to jestem ja.
Nie wiem, czy się pieprzymy, czy się kochamy, ale wiem, że nawet w tym niewłaściwym miejscu, to pomiędzy nami jest właściwe.
Dobieramy do wybranego łóżka pościel i poduszki. Potrzebujemy też kanapę do salonu i stół z krzesłami.. jesteśmy kompletnie niezdecydowani, co do krzeseł, dlatego wybieramy cztery różne, jednak Luke potem przypomina sobie, że razem mamy więcej bliskich przyjaciół i wybieramy jeszcze sześć. Kanapa, na którą się decydujemy jest mała, ale to dlatego, że wybieramy jeszcze fotel i kilka puf. Wybieramy wielką szafę, bo on twierdzi, że ma więcej rzeczy ode mnie, po czym musimy cofnąć się po półki, bo kompletnie o nich zapomnieliśmy.
W tej chwili całujemy się pod lampami o szukamy takiej, która daje dosyć przygaszone światło. On twierdzi, że do tego potrzeba elektryka, ja ubieram się, żeby przetestować lampy. W końcu wybieramy papierową chmurkę, w którą jestem więcej, jak pewna, że będzie uderzał głową. Zapominam o biurku, ale on szybko mi o tym przypomina. Nie wybieram czegoś dużego, wręcz coś mikroskopijnego. W końcu kończymy w meblach ogrodowych, on upiera się na wiklinowe meble i dużo puchatych poduszek. Dobiera do tego szklany stół, a ja stwierdzam, że chcę też taki do salonu. W końcu stoimy w obrazach, ale ten pomysł mu się nie podoba.
– Nie chcę obrazów. Mogę wywołać kilka zdjęć z trasy, a ty kilka swoich z przyjaciółmi, tak jak miałaś w pokoju. Nad łóżkiem w sypialni zrobimy sobie galerie wspólnych, co ty na to? W salonie też coś powiesimy.
– Wspólne zdjęcia?
– No, kupimy ten cholerny aparat, który wywołuje je od razu i będziemy go wszędzie zabierać.
Rzucam mu się nie szyje, a on niemal upada na nasz wózek.
– Jesteś w ogóle prawdziwy? – pytam z uśmiechem.
– To zabawne, bo zadaję sobie to samo pytanie, za każdym razem, gdy jesteś obok.
– Potrzebujemy kwiatów! – wyrzucam z siebie nagle, na co Luke się krzywi.
– Nie jestem dobry w dbaniu o kwiaty..
– To kupimy kaktusy.
– Jeśli na nie wpadniesz, nie będę wyciągał igieł z twojej dupy – rzuca.
– Hej! – oburzam się, a on klepie mnie w pośladek.
– Masz bardzo ładne pośladki, to nie tak, że nie mógłbym ich czcić godzinami, ale są granice mojej miłości.
– Nie wierzę, że nie wyciągnąłbyś mi igieł z tyłka.
Całuje moje szwy, a raczej gojące się rany, co swoją drogą, jest najlepszym uczuciem na świcie.
– Obyśmy nie musieli się przekonać. Mówię serio, Lola, będziesz uważać na te kujące rzeczy.
– Dobrze, dobrze – wsadzam jeszcze pare innych roślin do wózka, który w tej chwili jest wypchany po brzegi – O Boże! Zapomnieliśmy o wieszakach do szafy!
On też cały czas sobie o czymś przypomina. Wychodzimy z Ikei o trzeciej nad ranem i nie mamy siły wynosić rzeczy z bagażnika.
To nasz dom.
Będę z nim mieszkać.
Kocham go.
Jak to się stało, do cholery?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro