Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

39 {Zamieszana, zakręcona, z....}

Lola Kinney

Podróż na plaże zaliczam do udanych.

Obyło się bez zdjęć, bez fanów i bez paniki mojego chłopaka, a raczej bez przesadnej paniki. Po plaży zabrał mnie na homary i nie był już tak przerażony ludźmi. Może wcześniej tego nie dostrzegałam, a może gdy przy mnie był Robertem, nie myśl o konsekwencjach, nas w publicznych miejscach.

Teraz jesteśmy w moim mieszkaniu, a po drodze Robert musiał jeszcze wstąpić do sklepu po kilka rzeczy, jak świeże ciuchy, bo nie chce jechać do domu swojego przyjaciela. Przebieram się w coś wygodnego, w czym będę mogła buszować po Ikei. Robert stoi na balkonie, przebrany już w krótkie spodenki i szary bezrękawnik z kapturem.

Dziwnie jest mówić do niego Robert, ale mu wydaje się to nie przeszkadzać. Tylko jeden raz nazwałam go Luke'm i to brzmiało tak dziwnie, jakbym tuliła się do kogoś obcego. Dlatego na razie zostanę przy Robercie.

– Co robisz? – znowu ma nos w telefonie.

– Wysyłam tweeta, pokazując światu moje mieszkanie – nie zapytałam, czy ze mną zamieszka, ale to nie tak, że ten bogacz ma gdzie pójść albo miejsce, do którego chciałby pójść – Po za tym znajomi się do mnie dobijają. Chłopaki chcą pogadać.. idziesz jutro na uczelnie?

– Powinnam – mimo, że nie muszę, bo przez spalony akademik ludzie mieszkający tam, mają tydzień na ogarnięcie swoich spraw. Nie ma potrzeby, żebym więcej nie chodziła na zajęcia, nawet jeśli mogłabym ten tydzień spędzić z nim. Zaraz są egzaminy i koniec roku.

– Pozałatwiam swoje sprawy, a wieczorem zobaczymy się tutaj? Dostawa z Ikei też przyjedzie jutro.

– Czy ty.. czy ty przeze mnie nie widujesz się ze znajomymi?

Od razu kręci głową. Niemal za szybko, żeby było można mu uwierzyć.

– Nie, już gdy wróciłem nie chciałem tego powtarzać. Byłem zmęczony i znudzony. To żałosne, ale potrzebowałem bliskości. Wiem, niezbyt umiejętnie to łączę. Zobaczę się z nimi, pogadam z chłopakami, a potem.. chcesz ich poznać?

– Przepraszam, że tak naciskałam...

– Nie, Lola, to już nie jest ważne. Jutro się tym zajmę, a potem wprowadzę cię do mojego życia, tak jak ty wprowadzasz mnie do swojego.

– Dobrze.

– Jest ciepły wieczór. Widok jest całkiem przyzwoity – balkon wychodzi na park, co jest więcej niż przyzwoitym widokiem, a pierwsze piętro jest całkiem wysoko – Mają w Ikei meble ogrodowe?

– Nie mam tyle pieniędzy...

– Pieprzyć to, ja chcę meble na balkon i będziemy je mieć.

– Robert...

Obraca się do mnie.

– Zawsze mówisz ‚my' – rzucam mu tym w twarz – Jakbyś zamierzał tu mieszkać.

– Po co mi duży pusty dom? Ty masz stąd blisko na uczelnie. Oczywiście, że chciałem pokój do gier i pokój dla rodziców. Ale to nie tak, że ty się zgodzisz do mnie wprowadzić, prawda?

– Ale zgodzę się, żebyś wprowadził się do mnie?

– Nie mam domu, nie masz wyboru.

Wyciąga do mnie rękę i kładzie ją na moim biodrze lekko ściskając.

– To mała przestrzeń, rodzice raczej nie myśleli o mnie i o tobie cały czas razem. Znamy się jakiś miesiąc..

– Nie chcesz ze mną mieszkać? – pyta.

– Nie potrzebujesz przestrzeni? A co jeśli ja będę jej potrzebować?

– Dobrze, w porządku – tak po prostu się zgadza – Nie chcę naciskać – mówi – Masz racje, to za szybko, powinienem mieć własne miejsce. Ty powinnaś mieć własne miejsce i przestrzeń. Nie możemy cały czas być razem...

– Jesteś zły? – pytam szybko.

– Nie mam prawa być zły, Lola. To mieszkanie to duża rzecz.

W końcu jedziemy do Ikei, w trochę bardziej napiętej atmosferze niż wyszliśmy z domu. To dla mnie szybkie tempo i mogę nie chcieć być daleko od niego, ale czasem powinnam być daleko od niego. Mam tylko dwadzieścia lat..

Ktoś już czeka nas przed Ikeą, żeby nas wprowadzić. Biorę wózek, a on idzie po prostu obok mnie, nic nie mówiąc.

– Nie chcę się kłócić – odzywam się pierwsza – To miała być fajna noc – mówię mu.

Przysuwa się do mnie i całuje mnie w skroń.

– Chcę, żeby to dla ciebie była fajna noc. Wskakuj do wózka, ja będę prowadził, a ty tylko będziesz go wypełniać niby niezbędnymi rzeczami – jeszcze raz całuje mnie w skroń – Nie musisz ze mną mieszkać, ale czy możesz sobie pozwolić kupić wszystko, co chcesz?

– Nie jestem z tobą dla pieniędzy – fukam na niego.

– To twoje pierwsze mieszkanie, ma być takie, jakie chcesz. Chcę to dla ciebie zrobić i chcę czuć, że jest chodź trochę moje.

– Ty naprawdę traktujesz nas poważnie, co? – obracam głowę w jego kierunku, napotykając jego dosyć smutne oczy.

– Cholernie poważnie, skarbie – uśmiecha się słabo – To jak? Pozwolisz mi zrobić ze swojego mieszkanka miłosne gniazdko?

– Proszę, zróbmy z mojego mieszkanka prywatne miłosne gniazdko – ta wizja wydaje się wszystkim, czego nie wiedziałam, że pragnę, ale tak, tego chcę.

– Jaki lubisz styl?

– Przepych – niestety to prawda – Trochę romantycznie, a trochę babcinie..

– Więc zaczynajmy nasze łowy – podnosi mnie, jakbym nic nie ważyła i wsadza do wózka. Po czym zamiast wolnego spaceru po alejkach, zaczyna biec ze mną w wózku pomiędzy kolejnymi alejkami. Nie jestem nawet w stanie skupić się na rzeczach, bo zbyt cieszę się przejażdżką, gdy on na dodatek zaczyna jeszcze śpiewać.

Tak naprawdę robienie zakupów z wózka jest niemożliwe, w szczególności, gdy twój chłopak potrzebuje tak dużo niepotrzebnych rzeczy i udaje, że wcale tak nie jest. Gdy ja próbuję wybrać szklanki, on rozczula się nad różnymi rodzajami tarek do serca i próbuje zdecydować się na najlepszą.

– Kochanie, nie będę gotować, mam dwadzieścia lat i kocham niezdrowe żarcie. Wybacz – mówię mu.

– Lola! Tarka do serca to jedno z podstawowych wyposażeń w kuchni!

– Można kupić gotowy starty ser.

Celuje we mnie jedną z tarek.

– Ty, jako studentka powinnaś oszczędzać, a starty ser jest droższy.

– Cholera, nie mówiłam ci? Mam chłopaka milionera.

To wywołuje jego uśmiech, zamiast go zdenerwować.

– Stać go na starty ser.

– Ten chłopak – teraz wskazuje palcem na siebie, jakbym zapomniała, że to chodzi o niego – Nauczy te młodą damę oszczędności i będzie gotował, gdy będzie w domu, dlatego potrzebujemy tarki do sera.

– Będziesz gotował? Cholera, to sprawia, że chcę, żebyś ze mną zamieszkał – staję na palcach, żeby opleść ramie wokół jego szyi – Będziesz mi gotował?

– Pragnę normalności, gdy jestem w domu, mam szaleństwo w trasie.

– Ja nie gotuję – powtarzam po raz kolejny – Może nigdy nie będę.

– W porządku – wrzuca tarkę do wózka, który jest już wypełniony w połowie – Mi to nie przeszkadza.

– Jakie szklanki chcemy?

Jego oczy robią się wielkie, gdy mówię ‚my'.

– To twoje mieszkanie, to tobie na się podobać, mogę pić w czymkolwiek nawet w szklankach do whisky. Wiesz te kryształowe....

– Cholera! Tak! Zawsze je chciałam! Mówiłam ci, jak uwielbiam whisky?

– Właśnie mi powiedziałaś – kolejny pocałunek na mojej głowie – Ale wiesz, że one nie są z prawdziwych kryształów?

– Zamknij się, one uczynią to miejsce moim domem. Goście będą ode mnie wychodzić i pamiętać, że pili sok w szklance do whisky. OOO! Chcę też duże kolorowe pufy! I fotel i coś pod nogi i miękki dywan w sypialni... zawsze będziemy chodzić boso, trzeba położyć go też w salonie.

– Cokolwiek chcesz.

– A ty? Ty co byś chciał?

– W tej chwili myślę o tym, że wydałem cztery tysiaki na garnki i patelnie, a oni nie dorzucili mi darmowej tarki do sera. Co za kutasy

Wybucham śmiechem.

Nie mogę się powstrzymać.

– Boże, jak ja cię kocham – czy ja naprawdę to powiedziałam?

– Kochasz Boga czy mnie? – pochyla się do mnie i gdy unoszę już nie roześmiane, a przerażone oczy, napotykam jego niebieskie pełne zaskoczenia – Kochasz mnie?

Jak mogłam to po prostu tak z siebie wyrzucić?

***

Ikea miała być w jednym rozdziale, będzie w dwóch. Dlaczego one wychodzą mi tak cholernie długie, to ja nie wiem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro