3 {Więcej}
Luke Robert Hemmings
– Gdzieś ty był do cholery? – nie mam pojęcia, ile czasu mnie nie było. Wcale nie żałowałbym, gdyby trwało to dłużej – Co to? – dotyka kołnierzyka mojej koszuli. Musiałem umyć twarz, bo była cała w bordowej szmince.
Opuszczam oczy na kołnierzyk, który także jest od szminki. Musiała mnie w niego ugryźć, chcąc zostawić ślad.
Cholera.
Przeczesuję swoje przydługie włosy, zdając sobie sprawę, że mi się to podoba.
– Zaraz wracam.
Chcę ją znaleźć i jeszcze raz rozbawić.
Nie chcę, żeby to trwało tylko chwile. Wiem, wszyscy powtarzają, żeby cieszyć się małymi chwilami, ale małe chwile nie sprawiają, że będę uśmiechał się codziennie rano.
Człowiek nie powinien być tylko małą chwilą.
To cholernie niesprawiedliwe, że musimy cieszyć się najmniejszymi rzeczami, bo te wielkie są tak rzadko spotykane.
Dlatego mimo wszystko ruszam w jej poszukiwaniu.
Jest mała, dlatego trudno znaleźć ją w tłumie ludzi. Pomimo mojego metra dziewięćdziesięciu nie mogę jej znaleźć. Mam nadzieję, że czerwony kapturek jeszcze nie wyszedł.
Cholera, uśmiecham się.
Ktoś na mnie wpada.
Muszę się pochylić, żaby dostrzec twarz tej osoby.
Jestem dzisiaj największym szczęściarzem na świecie.
Zdecydowanie, do cholery.
– Robert – jak dobrze, że nie wybrałem jakiegoś imienia z dupy, bo nie wiedziałbym, o co chodzi.
– Właśnie cię szukałem.
– Myślałam, że nasza chwila się skończyła, gdy ukryłeś się za drzwiami, gdy nas otworzyli....
Nie chciałem, żeby ktoś mnie rozpoznał. Nie potrzebuję tych plotek w sieci.
– Szukałem cię, to się liczy, a jest tu to równie trudne, co w ciemnym lesie, po którym porusza się Czerwony Kapturek. Doceń starania wilka.
– Czy wilk mnie zje? – pyta po raz któryś tego dnia.
– A może to ty chciałaś zjeść wilka? – wskazuję na swój kołnierzyk – Wychodzisz już?
Kręci głową.
Robi to w niezwykle uroczy sposób, co doprowadza mnie do myśli na temat jej wieku. Tasuję ją wzrokiem, nie mogąc być pewnym ile ma lat.
– Wyglądam beznadziejnie, wiem – marszczy nos – Jestem chodząca niezdarą, która...
Ktoś popycha ją na mnie, a ona wylewa na mnie czerwone wino.
– O mój Boże – mówi z przesadną dramaturgią – Tak strasznie przepraszam! – dotyka mojej koszuli swoimi małymi dłońmi, po czym unosi wzrok na mnie, jakby nie miała pojęcia, co z nimi zrobić. Moja biała koszula nadaje się do śmieci... – Co jeszcze może się przydarzyć?
Ktoś znowu się rozpycha, w ona wpada na mnie, przesuwając swoją dłoń centralnie na moje krocze.
Oboje patrzymy w tamtym kierunku.
Lola odskakuje, jak poparzona. Widzę rumieniec pojawiający się na jej czole i nie tylko.
– Nie chciałam dotknąć twojego krocza! – piszczę ponad głośną muzykę – To wina tych ludzi!
– Zmusili cię?
Zaczyna coś nucić pod nosem, a może bąkać, nie jestem pewny, co tu się dzieje, do cholery.
– Kroczowy atak! – krzyczy – To nie był kroczowy atak! – poprawia się – Już sobie idę, przepraszam, nie kontroluję tego głupiego dziecka we mnie..
Jest urocza.
Przede wszystkim cholernie prawdziwa.
Gdy obraca się do mnie plecami i już zamierza odejść, przyciągam ją do siebie z powrotem.
– Sprawiedliwie by było, gdyby kroczowy atak działał w dwie strony?
Rozgląda się dookoła.
– Ale tak tutaj? – jestem rozbawiony, Lola marszczy brwi, nic nie rozumiejąc.
Rozglądam się dookoła i wybieram najbardziej odludne miejsce. Nie często zabieram dziewczyny do ciemnych kątów.
Lola unosi na mnie swoje zbyt duże oczy i przygląda mi się z zaciekawieniem.
Naprawdę mógłbym być wilkiem dla jej drobnego ciała.
Niepewnie kładzie dłonie na mojej piersi. Koszulka nie tylko zawiera plamę z wina, ale również ślad jej pomadki.
Cholernie mi się to podoba.
– Chcesz dać mi swój numer? – nie rozdaję go przypadkowym dziewczynom, ale ona nie ma pojęcia kim jestem.
– Chcę dać ci mój numer – mówi – I bardzo chcę przeprosić...
– Będę miał pamiątkę.
Rumieni się.
Nie dlatego, że jestem sławny, a dlatego, że próbuję ją poderwać.
– Prze...
Nie daję jej dokończyć.
Całuję ją.
Muszę zgiąć się niemal w pół, żeby być jej na wysokości, ale w ogóle mi to nie przeszkadza. Jej język splata się z moim, pomimo głośnej muzyki słyszę jej jęk.
– Jesteś taki duży – patrzy na mnie tymi zbyt dużymi oczami – Czy ja taka mała?
– Dasz mi wreszcie ten numer, Calineczko?
– Nie jestem, aż tak niska – marszczy nosek.
****
5SOS Gosipp
Luke Hemmings opuszczający klub samotnie.
Czy podczas przerwy gorący Australijczyk zacznie się z kimś spotykać? A może skupi się na imprezowaniu?
Piszcie w komentarzach, co waszym zdaniem będzie robił.
****
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro