Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

29 {To ona}

Luke Robert Hemmings

Lola śmieje się ze mnie, gdy wchodzę za nią do wanny. Moje kolana wystają ponad wodę, a ona przytula się do moich nóg.

– Jesteś za duży – śmieje się w moje kolano.

– Tak myślisz? To bardzo miły komplement – opieram brodę o czubek jej głowy.

– Zazwyczaj o to chodzi w komplementach, głupolu –

Chlapię ją wodą, ale mi nie oddaje.

– Fletcher ma w swojej łazience większą wannę – mówię jej.

– Cholera, nie możemy tak wykorzystywać twojego przyjaciela – mówi – Samochody, dywan, wanna... mówiłeś mu o tym?

– Im mniej wie, tym lepiej śpi.

– Ma na imię Fletcher tak? To jeden z twoich przyjaciół? – dopytuje.

– Tak, jest muzykiem – nie powinienem tego mówić.

– Oo, to fajnie – mówi, ale wiem, że chce zadać więcej pytań – Muzykiem w sensie....

– Gra na perkusji, trochę śpiewa. Wszyscy moi najbliżsi przyjaciele są muzykami.

– Ooo – jest naprawdę podekscytowana, głaszcze moje ramie i nie sądzę, żeby zwracała na to uwagę, jakby to był taki odruch.

– Jak mają na imię? – czy jeśli zmienię tylko moje imię... powinienem użyć ich drugich imion? Jak do cholery Calum ma drugie? Dlaczego do cholery tego nie wiem? Czy Calum ma drugie imię?

– Gordon i.. – co mam wymyślić? Kurwa, kurwa! – Collumna!

– Co? – chyba powstrzymuje śmiech.

Przepraszam, Lola.

Tak strasznie przepraszam.

– Ci muzycy to dziwaki, mówię ci.

– Piszesz dla nich teksty? Można ich gdzieś posłuchać?

– Wiesz, oni chcą być traktowani, jak zwykli ludzie, nie chcą, żeby ktoś widział w nich tylko sławę – jestem najgorszym chłopakiem na świecie.

– W porządku, teraz chyba rozumiem lepiej.

Zdecydowanie mam wyrzuty sumienia.

Powiem jej.

Po prostu cofnę te wszystkie kłamstwa z przed chwili, wpiszę naszą nazwę w wyszukiwarkę i wszystko jej wytłumaczę.

Zasługuje na to.

Cholernie na to zasługuje.

Jestem okropny.

– Słuchaj, ja... muszę ci coś powiedzieć – nerwowo przeczesuję włosy – Jestem...

A wtedy drzwi od łazienki się otwierają.

Lola krzyczy, gdy trzech facetów wchodzi do łazienki.

– Kurwa – mówią wszyscy na raz.

– Wypieprzajcie! – krzyczę.

– W salonie za pięć minut – mówi Ashton.

– To są twoi przyjaciele? – szepcze Lola – Ci przystojniacy?

Teraz to morduję ją wzrokiem.

– I widzieli mnie nago, o Boże!

– Nic nie widzieli. A przynajmniej nie dużo.

Lola wyskakuje w panice z wanny i dzieje się to, czego się, kurwa, nigdy w życiu nie spodziewałem. Ślizga się o kafelki, potrąca stopą dywan i leci na twarz na marmurowy blat. Odbija od niego brodę i leci na ziemie.

Słyszę jej płacz.

I wcale się, kurwa, nie dziwię.

Wyskakuję za nią, szybko siadając obok niej na podłodze.

– Kochanie, pokaż – kręci głową z ziemi, przytulając się do dywaniku – Proszę.

Gdy widzę krew na pieprzonej podłodze...

– Jedziemy do szpitala – mówię – Teraz.

Zachowanie trzeźwości umysłu, graniczy w tej chwili z cudem. Lola unosi się nieco, a ja widzę tylko jej zakrwawioną twarz.

W pośpiechu ubieram ją w cokolwiek, ubieram siebie, kurwa, w cokolwiek i biorę ją na ręce. Jest tak oszołomiona, że nawet nie protestuje.

Schodzę na dół i nagle chcę, żeby ta banda kretynów się na coś przydała.

– Hej, wy, może ktoś nas zawieść do szpitala, teraz?

Wszyscy unoszą głowy.

– Ale..

– Prywatna klinika, kurwa, cokolwiek – warczę.

Cała trójka wstaje. Jeden idzie do kuchni, drugi wyjmuje kluczyki, a trzeci tylko się gapi. Calum wraca z mokrą szmatką i mi ją podaje. Ashton otwiera drzwi. Wszyscy kończymy w samochodzie bez słowa. Moja dziewczyna płacze mi w ramionach, gdy przemywam jej twarz i pytam, czy wszystko w porządku, wiem, że to głupie pytanie, nie pytam o to, jak kretyn, tylko chcę, żeby do mnie mówiła.

– Niedobrze mi, Robert – tego też się mogłem, kurwa, spodziewać.

Chłopaki patrzą na mnie, a gdy samochód przejeżdża przez próg ona wymiotuje pod nasze nogi, porzygując buty Michaela.

– Co, kurwa!

– Prze- prze- przepraszam.

Zaczynają się krzyki.

Mike jest obrzydzony, Lola zaczyna przepraszać, ale znowu jej niedobrze..

Na szczęście dojeżdżamy do kliniki.

Biegnę z nią na rękach i nic mnie w tej chwili nie obchodzi.

Godzinę później, patrzę na moją dziewczynę z trzema szwami na brodzie i dwoma na czole. Upadając naga na ziemie nabiła sobie siniaka. Lekarz na mnie patrzył, jakbym ją, kurwa, pobił. To na pewno trafi do sieci, wystarczy, że jedna z pieprzonych pielęgniarek...

Lola otwiera oczy.

– Hej – mówię pierwszy.

W jej oczach znowu zbierają się łzy, a ja szybko je ścieram.

– Nie płacz, chyba, że boli, jeśli boli to mogę kogoś zawołać..

– Przytulisz mnie?

To jest zdecydowanie chwila, w której przepadam całkowicie.

Chcę się nią opiekować i o nią dbać. Nienawidzę, że zdarzyło się to w moim towarzystwie i zdecydowanie obwiniam o to moje kłamstwach, gdyby nie one..

Wyciąga do mnie ręce, ale ja delikatnie przesuwam ją na łóżku i kładę się obok niej. Całuję ją w czubek głowy, a ona szlocha mi w pierś.

– Nic się nie stało. Wszystkim mogło się to zdarzyć.

– Ale zdarzyło się mi! Gdy w końcu miałam poznać twoich przyjaciół!

Oni też się obwiniają o ten mały wypadek. Kazałem im wyjść, ale oni powiedzieli, że przyniosą coś do jedzenia.

– Oni też się martwią.

– Tak strasznie przepraszam.

– Hej, przysięgam, że nie masz za co – gładzę ją po głowie, próbując uspokoić – Boli?

– Teraz nie.

– Chcesz buzi? – staram się uśmiechać.

Kiwa głową, ale wcale nie tak pewnie, jakby myślała, że więcej nie będę chciał jej całować.

Łapię jej zdrowy policzek, starając się pocałować ją tak, żeby nie wywołać bólu, gdy się uśmiecha, myślę, że mi się udaję.

Ktoś puka do drzwi, a po chwili się otwierają.

– Cześć – nie obwiniam ich, obwiniam siebie. Lola unosi oczy z mojej piersi i patrzy na nich.

– Przepraszam za to, jak się poznaliśmy, chłopaki – nie brzmi inaczej niż, jak rozmawia ze mną.

Widzę, jak jej się przyglądają.

Chcą odpowiedzi.

Ja dałem im tylko kilka, po tym jak słyszeli, że nazwała mnie Robertem, nie wiem czy zagrają w moje kłamstwo. Już mnie to nie obchodzi.

Leży w szpitalu, to nie czas, żeby jej powiedzieć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro