19 {Bez wahania}
Lola Kinney
Nie chciałam, żeby myślał, że jest mi coś winien. Nie czułam się tak. Dlatego po prostu do rozwiązania.. mam nadzieję, że nie za dziewięć miesięcy, a za dwa tygodnie, chciałam mieć go w życiu trochę mniej.
Znałam go ledwo dwa tygodnie, a miałam czekać kolejne dwa, żeby wiedzieć, czy nasze życia będą splątane.
Denerwowałam się.
Właśnie dlatego chciałam na studiach unikać takich relacji. Przy niezobowiązującym seksie zawsze pamiętasz o prezerwatywach. Tutaj chodziło o coś więcej niż orgazm i dlatego tak bardzo nie chciałam, żeby coś poszło nie tak, a tym bardziej nie chciałam zostać mamą.
Może niektórzy by się tym nie przejęli, może nawet większość, ale ja pomimo bycia niezdarą i pełną życia dziewczyną, przejmowałam się takimi rzeczami.
On chyba też się denerwował albo po prostu skapitulował, bo nie odzywa się od wczoraj.
To było stresujące, a budzenie się w jego ramionach wcale nie okazało się przyjemne.
Tylko ja mogłam to spieprzyć, taką prostą rzecz, cholera.
Mój telefon dzwoni w kieszeni, jesteśmy z Andy na lunchu. Ona opowiada o swoich wielkich marzeniach, wymieniając kolejne to gwiazdy Broadwayu.
– Nie odbierzesz? – pyta w końcu – Dzwoni i dzwoni...
– Chcę odebrać.
Szturcha mnie pod stołem stopą.
– To co cię powstrzymuje?
Dlaczego się boję?
Nie będę w ciąży, koniec kropka. Mogę dalej świetnie się bawić z Robertem i nie myśleć o takich odpowiedzialnościach.
– Cześć, Robert, co tam?
– Co ty na to, żebyśmy wybrali się na plaże? – tak dobrze usłyszeć normalny ton jego głosu i dowiedzieć się, że dzwoni w całkiem zwyczajnej sprawie.
– Dzisiaj? – nie chcę, żeby mógł usłyszeć, jak bardzo jestem podekscytowana.
– Jasne, że dzisiaj, przecież widzieliśmy się, aż wczoraj – właśnie za to go lubię, za używanie sarkazmu, żeby sprawić, że czuję się luźniej.
– Przyjedziesz po mnie?
– Zawsze – może jest za dobry w gadaniu, a może js zbyt łatwowierna.
– Bądź o drugiej.
– Ubierz strój – gdybym nie była teraz w publicznym miejscu z wpatrującą się we mnie Andy, prawdopodobnie bym jęknęła, ponieważ on użył cholernego akcentu.
– Robert – mówię cicho.
– Lola – tak łatwo przy nim nie myśleć – Widzimy się o drugiej.
Rozłącza się, nie dając mi dojść do słowa.
– Myślisz, że się w nim zakochasz, tak jak ja w klubowym ochroniarzu? – mam na razie nadzieję, że nie zostanę matką jego dziecka.
– Zakochiwanie się jest takie niebezpieczne – próbuję powiedzieć to kpiąco, ale chyba mi nie wychodzi, ponieważ Andy się uśmiecha.
– Tak cholernie dobre – to też, ale to nie jest najważniejsze. Andy wybucha śmiechem – Poradzisz sobie nawet z bujaniem w obłokach, chociaż chyba już to robisz.
Rzucam w nią frytką, a ona przyjmuje cios z uśmiechem.
– Cześć, laski – Sara i Lucy dosiadają się do naszego stolika.
– Lola – słyszę chichot Lucy i Sary.
– Co?
– Chciałyśmy ostatnio cię gdzieś zabrać, więc zapukałyśmy do twojego pokoju... – o nie – I po chwili usłyszałyśmy rozrywający krzyk. Zaniepokoiłyśmy się przez chwile – chichoczą, a js mam ochotę je zabić. Rzucam w każdą z nich frytkami – Co to za ogier?
– Kto tak mówi, do cholery? – pomimo mojej defensywnej postawy, chyba się rumienię, bardzo się rumienię.
– Musimy po poznać! – piszczą.
– Próbowałam, dziewczyny. Lola go ukrywa.
– On jest strasznie nieśmiały...
Dziewczyny wybuchają śmiechem.
– Nie brzmiał na takiego – ile osób nas do cholery słyszało? Pieprzone cienkie ściany w akademikach.
– Naprawdę, jest cholernie nieśmiały. Nie lubi ludzi, a raczej tłumów ludzi. A wy – wymachuję paluchem w każdą z nich – Przytłoczycie go.
– Tylko w łóżku jest takim ogierem?
– Przestań używać tego słowa! – tym razem ja także nie mogę powstrzymać śmiechu.
– To coś poważnego?
Wzruszam ramionami.
– Okej, ty tajemnicza dziewczyno. Ośmiel go trochę, a potem nas z nim poznaj.
O drugiej wskakuję do jego samochodu. Właśnie przyjechał i jeszcze nie zdążył z niego wysiąść, dlatego jest zaskoczony, gdy jego drzwi się otwierają.
– Hej – mówię.
– Spoźniłem się, przepraszam, byłem na siłowni, potem musiałem wziąć prysznic i zrobiłem się jeszcze głodny – poprawia swoją czapkę, bardziej ukrywając pod nią swoją twarz – Masz strój? – dopiero teraz odwraca głowę w moją stronę. Pobiegłam do akademika, żeby się przebrać. Mam na sobie zwiewną sukienkę w kolorze butelkowej zieleni.
– Sprawdź sobie – całuję jego nagie ramie – Mmm — mówię – Te mięśnie były tu wcześniej? – ściskam jego biceps.
– Jesteś w lepszym humorze niż wczoraj.
Kładę dłoń na jego udzie i ściskam.
– Nie chcę o tym myśleć, okej?
– Wiem, ja też, to znaczy no.. nie wiem, jak to powiedzieć, żeby dobrze brzmiało, okej? Żebyś nie myślała, że umywam ręce.
– Po prostu nie musimy o tym gadać – mówię z pełnym przekonaniem.
– Też tak właśnie pomyślałem, dlatego musimy po drodze wstąpić w jedno miejsce.
Zdejmuje dłoń z kierownicy i ściska moją dłoń na swoim udzie.
– Muszę ci coś powiedzieć...
– Coś ważnego, czy możesz pokazać mi trochę tego stroju?
– Hej, nie bądź napaleńcem – uderzam w jego udo.
– Dobrze, już dobrze, więc co mi chcesz powiedzieć? Mam nadzieję, że to coś dobrego.
Teraz nie mam mu już ochoty mówić, a chcę się z nim podroczyć.
– Nic takiego – mówię w końcu – Chcesz zobaczyć mój strój? – unoszę nasze dłonie z jego uda i wsuwam w dekolt mojej sukienki.
– Lola – syczy przez zaciśnięte zęby.
Zamykam nasze dłonie na miseczce mojego stanika.
– Miałaś mi pokazać..
Zahacza palcem o miseczkę i wsuwa go pod materiał, do jednego palca dołącza jeszcze jeden, w boleśnie wolnym tempie przesuwają się po mojej skórze, aż dotykają mojego sutka i delikatnie go pocierają.
Nie jest nieśmiały.
To chyba było kłamstwo, że jest.
Ściska mój sutek pomiędzy palcami, a z moich ust ucieka sapnięcie.
– Chciałaś mi coś powiedzieć?
Nie rozumiem, dlaczego zamyka się gdy chodzi o innych ludzi, ze mną jest całkiem otwarty i bardzo odważny...
Zabieram jego dłoń z mojego stanika, co wywołuje jego śmiech i całuje mnie w skroń.
– Mam podzielną uwagę, mogę dotykać i rozmawiać, wiesz? – zmienia bieg i kładzie dłoń na moim udzie.
Jednak na tym nie poprzestaje.
Przesuwa dłonią wyżej i wyżej.. podciągając przy tym moją sukienkę. Widzę uśmiech na jego twarzy, gdy sukienka zawija się przy mojej biodrze.
– Czy to czerwone bikini?
Kiwam głową, a on wsuwa palce za wiązanie na biodrze.
– Czerwony Kapturku, co ty ze mną robisz? – ściska moje biodro, mocno – Czerwony to zdecydowanie mój ulubiony kolor. Rozgląda się dookoła, jakby sprawdzał, czy ktoś nas widzi, ale on ma tu takie luksusy, jak przyciemniane szyby – Rozszerz nogi, Kapturku.
Jego dłoń przesuwa się na mój brzuch, po czym wsuwa się od góry do majtek...
Luke Robert Hemmings
Czy ja, kurwa, postradałem rozum?
****
5SOS Gosipp
Luke Hemmings kupujący deski do surfowania.
Czyżby Australijczyk tęsknił za rodzinnymi stronami?
Potrzebujemy zdjęć!
****
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro