11 {Nie moje}
Lola Kinney
Nigdy nie robiłam czegoś takiego. Okej, dziewictwo straciłam zrywając się z lekcji, bo mój ówczesny chłopak miał wtedy wolną chatę, ale zdecydowanie nie robiłam tego od tego czasu. Z resztą wtedy było inaczej, to był mój chłopak, a nie facet z którym sypiam. Jest różnica, prawda? Tamten wyjechał i mnie zostawił, o to brudny sekret i możliwy powód, dlaczego szukam tylko trochę przyjemności, a nie wieczności. Dzisiaj zerwałam się z cholernej pracy, bo chciałam zobaczyć, jak mieszka. Nigdy nie pomyślałabym, że zrobię to znowu.
Jedziemy jakieś dwadzieścia minut, gdy docieramy na prywatne osiedle w dzielnicy Mar Vista. To tutaj mieszka?
– Mieszkasz dwadzieścia minut od mojego uniwersytetu i jesteśmy tutaj pierwszy raz?! Co jest z tobą nie tak, koleś?! – jestem wkurzona, bardzo wkurzona – Myślałam, że mieszkasz... nie wiem, gdzie myślałam, że mieszkasz! Może w Santa Ana! Ale nie tutaj! Co ukrywasz w domu? Żonę i dzieci?
– Naczytałaś się chyba za dużo romansideł – ściska kierownice mocniej, gdy jedzie dalej.
– To piętnaście minut! Piętnaście minut, Robert!
– Zawsze ktoś był w domu, okej? – brzmi na równie wkurzonego, co ja – Nie chciałem...
– Czego?! Czego nie chciałeś, Robert?! Wolałeś wozić mnie po hotelach w odległych miejscach, gdy.. ja mieszkam w akademiku, ty w jednym z tych wielkich domów.. – wymachuję rękami na prawo i lewo.
– To tylko łóżko, jakie ma znaczenie, w którym łóżku..
– Mnie pieprzysz? – ja pokazałam mój mały pokój, gdy on przyjechał po mnie tym drogim samochodem. Nie wstydziłam się tego kim jestem, ale też nigdy nic od niego nie chciałam. Mogę mieć tak samo dobry seks od bogacza, jak i od biedaka. To ile masz na koncie nie ma nic wspólnego z tym, jak się posługujesz swoim sprzętem.
– To trochę bardziej skomplikowane niż ci się wydaje, do cholery. I jaki masz do kurwy nędzy problem skoro za wszystko płaciłem? To nie tak, że zostawiłaś chociażby dolara w tych hotelach.
– Dupek! – syczę przez zaciśnięte zęby.
Robert podjeżdża pod bramę, która otwiera się, gdy wciska jakiś przycisk na pilocie.
– Słuchaj – przeczesuje swoje włosy – Nie o to mi chodziło, w porządku? Nie możemy po prostu spędzić fajnego dnia? – obraca głowę w moją stronę – Tak naprawdę to nie do końca mój dom, trochę jak stały pokój w hotelu tylko w domu przyjaciela.
– Czekaj – rozglądam się dookoła – To nie jest twoje?
– Nie, do cholery.
– A samochody? Co ty właściwie robisz w życiu?
Luke Robert Hemmings
To nie czas, żeby powiedzieć jej prawdę. Nie wiem, co miałbym jej w tej chwili do cholery powiedzieć. Mogę skłamać? Tylko skąd miałbym wtedy pieniądze na hotele? Kurwa, kurwa. Tworzenie kłamstw jest o wiele trudniejsze niż myślałem.
– To nie moje samochody – kłamię z łatwością – Pozwala mi nimi jeździć...
– Hotele?
– Miałem trochę odłożonej kasy.
Patrzy na mnie, jakbym ją uderzył, a nigdy bym tego do cholery nie zrobił. Czuje się oszukana, widzę to na jej twarzy.
– Oddam ci połowę kasy, ja... – w tej chwili po prostu wiem, że dobrze wybrałem dziewczynę do łóżka. Do tej chwili nie wiedziałem, że potrzebuję, jakiś standardów.
– Nie chcę twojej kasy, okej? – bo mam jej aż za nadto, bo mógłbym kupić taki sam dom, jak ten albo i większy.
– Gdybyś zobaczył mojego grata – wybucha śmiechem – Czym jeździsz?
– Nie potrzebuję własnego samochodu, on i tak ich nie używa.
Otwiera usta, ale po chwili szybko je zamyka. Potem ponownie je otwiera, a na jej twarzy pojawia się rumieniec.
– Uprawialiśmy seks w samochodzie twojego przyjaciela – szepcze, jakby conajmniej miał ją usłyszeć – Myślisz, że wie? O Boże.. dlaczego mi nie powiedziałeś...
– Miałby to gdzieś – mówię pewnie – Ma gdzieś wiele rzeczy – po co kłamię? Co ja, kurwa, robię?
– Wie, że mnie tu przywiozłeś?
– Jakie to ma znaczenie skoro go tu nie ma?
Wyciąga rękę, żeby potrzeć moją zarośniętą szczękę.
– Często udajesz bogacza Robercie... – zastanawia się – czekaj, jak masz na nazwisko?
– Lucas – to ten sam ja, który pisze teksty piosenek, teraz zamieniam moje pierwsze imię z drugim i nazwisko z pierwszym.. oszalałem.
– Robercie Lucasie? – brzmi to głupio, a ona chyba zdaje sobie z tego sprawę.
– Może oszalałem od życia w tym bogactwie...
Lola wierci się na siedzeniu i przesiada się na moje kolana. Tak, chętnie zrobiłbym to też w czarnym Audi. Cholera, raczej się na to nie zgodzi.
– Zdradzić ci sekret? – zabawne, że nie tylko ja je mam. Chociaż ja swoimi wolę się nie dzielić.
– Jasne – skoro brak pieniędzy nie robi na niej wrażenia, ani także ich kosmiczna ilość to co robi?
– Pieniądze nie mają wpływu na twoje łóżkowe zdolności – mówi pewnie, niemal tak pewnie, jakby mój przyjaciel w spodniach był ważniejszy od kasy. To dosyć.. dziwne? – Nie patrz tak na mnie – szturcha mnie w ramie – Lubię zdolnych facetów z przyzwoitymi penisami.
Zeskakuje ze mnie i wysiada z samochodu. Czeka za mną, jakby nigdzie jej się nie śpieszyło, jakby bycie tu ze mną było wystarczające.
– Idziesz, Robercie Lucasie? – mówi o mnie, mówi do mnie, cholera.
– Więc mój penis jest ważniejszy niż stan mojego konta? – pytam, gdy do niej podchodzę, a ona szeroko się uśmiecha – Cieszyłby cię bardziej od jedzenia?
Przysuwa się do mnie z uwodzicielskim wyrazem twarzy. Mam pewną propozycje, co mogłaby mi zrobić, ale raczej to miejsce się do tego nie nadaje.
– Pokaż mi swoje łóżko, Robert, a zobaczymy,
Ta dziewczyna...
Niesamowite, ktoś jest ze mną dla seksu.
To ostatnia rzecz, której się spodziewałem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro