Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3 - Divine Ring

- Trójca... pradawna, brutalna i obsesyjnie religijna sekta, chcąca zmienić przeznaczenie ludzkości i odnaleźć Grecki Pierścień Nieśmiertelności wcześniej służący wyłącznie bogom - w pustym pokoju wybrzmiał głos taty z jednej z kaset, które kiedyś dla mnie nagrywał - Nie odpuszczają łatwo, zwłaszcza jeśli ich wrogiem jest człowiek z nazwiskiem Croft... za każdym razem, gdy coś odnalazłem oni od razu wpadali na mój trop - zatrzymałam nagrywanie i wyjęłam kasetę mówiącą o Trójcy, za to włożyłam tę opowiadającą o Pierścieniu Nieśmiertelności - Ponoć jest niebezpieczny, ale kto wie, czy ludzie nie mówią tak tylko po to, żeby odstraszyć poszukiwaczy skarbów, żeby po prostu zatrzymać go dla siebie?  - nie byłam w stanie znieść dalej słuchania głosu mojego zmarłego już ojca, więc po prostu wstrzymałam odtwarzanie dźwięku

Przeciągnęłam się i wstałam z krzesła przy biurku taty. Nie czekając dłużej wyszłam z pokoju i zawróciłam z powrotem do sypialni, żeby znów bezsilnie móc rzucić się na łóżko. Do tej pory zdążyłam zauważyć, że moje życie stało się monotonne od momentu, gdy wróciłam do rezydencji. Albo... od momentu, gdy zakończyłam relację z Drake'iem... Ale to raczej niemożliwe, bo w tamtym momencie czułam jedynie ulgę. Teraz już mogę tylko zadawać sobie jedno pytanie... mianowicie "czemu nadal wypominam sobie błędy z przeszłości, na które nie mam już wpływu?" Tak szczerze mówiąc nadal się nad tym zastanawiam.

Otworzyłam szeroko drzwi i tak jak wcześniej mówiłam, rzuciłam się bezsilnie na łóżko. Chciałam zasnąć ale nie mogłam, dręczyły mnie wspomnienia z sesji u psychologa po tym, jak wróciłam z Yamatai a Sam zerwała ze mną kontakt i teraz nie chce mnie znać. Cały czas mam w głowie pytanie tego faceta o to, czy podobało mi się zabijanie tych ludzi na tej cholernej wyspie. Nie mam pojęcia, za kogo on się miał, ale na pewno nie mógł się mieć za kogoś przeciętnego. Na szczęście po jakimś czasie nieprzyjemne wspomnienia skończyły zatruwać mój umysł i udało mi się usnąć.

~~~~~~

- Dobrze, zaczynajmy. Wtorek, 25 lipca. Jestem tu z panią Larą Croft - usłyszałam ponownie głos mojego psychoterapeuty - Jak się pani dziś czuje, pani Croft?  -

- Dobrze. Dziękuję - odparłam

- Pani Croft, w kręgach psychiatrycznych żartujemy, że gdy pacjent czuje się dobrze, znaczy to, że tłumi w sobie uczucia. - westchnęłam głęboko

- Hmm. Myślałam, że żarty powinny być śmieszne. - zauważyłam

- Być może nie jest to najwybitniejszy żart. Ale jeśli chcemy coś wyciągnąć z tych spotkań, musi pani być szczera. - stwierdził - Zatem, czy może pani szczerze powiedzieć, że czuje się dobrze?

- Nie. Od jakiegoś czasu, nie. - teraz to była prawda...

Po chwili przeniosłam się do innego dnia sesji.

- Opowiedz o swoich snach - zaczął mężczyzna

- To są koszmary - zaznaczyłam - I nie pamiętam ich... tylko uczucia... - dodałam

- Uczucia w snach są często ważniejsze niż ich treść - zwróciłam wzrok w stronę terapeuty - Proszę opowiedzieć o swoich uczuciach -

- Jestem na wyspie, a moi przyjaciele umierają. Nic nie mogę zrobić i to moja wina. - wyrzuciłam z siebie wszystko co aktualnie w sobie trzymałam

- Laro, rozumiem, że twoi przyjaciele przeżyli na wyspie dzięki tobie -

- Tylko kilku z nich. - odparłam

- Żaden z nich nie przeżyłby, gdyby nie ty - stwierdził - to nie twoja wina -

- Gdyby nie ja, żadnego z nich tam by nie było - zaznaczyłam - oczywiście, że to moja wina -

Bo taka była prawda, gdyby nie to, że zabrałam ich ze sobą na Yamatai to teraz wszystko byłoby dobrze, dalej mogłabym rozmawiać z Sam... Tym razem znów przeniosłam się dalej

- Kontaktowałaś się z pozostałymi ocalałymi po powrocie? - spytał - Rozmawiałaś z twoją przyjaciółką, Sam? -

- Dobrze wiesz, że nie - wspomnienia uderzyły we mnie z podwójną mocą - Nawet jeśli jej lekarze dopuściliby mnie... Ona nie chce się ze mną widzieć... - stwierdziłam

- Przed wydarzeniami na wyspie byłyście zżyte - zaznaczył

- Nie rób tego

- To musi być trudne, nie móc kontaktować się z osobami, których potrzebujesz - stwierdził terapeuta - Rozmowa z osobami, z którymi dzieliło się traumatyczne doświadczenia, może przyspieszyć proces leczenia -

- Nie traktuj mnie protekcjonalnie, wiesz, że czuję ból - odpowiedziałam - Powiedziałam ci o tym, ale taka jest wola Sam, i muszę ją uszanować -

- Mogę słuchać tego, co masz do powiedzenia, ale musisz się przed kimś otworzyć , Laro - dodał - Nie jesteś sama, nawet jeśli ci się tak wydaje -

Następnie znalazłam się w zupełnie innym dniu.

- Tak więc, Laro. Chciałem porozmawiać o twoim ojcu - w chwili, w której wypowiedział te słowa już poczułam niechęć do odpowiedzi - Podobno wypytywałaś o jego badania na uniwersytecie -

- Miałam tylko kilka pytań. Tyle myśli lata mi po głowie, ale nie mogę ich zebrać do kupy. Ojciec prowadził badania na temat czegoś bardzo podobnego do tego, co znalazłam na wyspie. - odparłam

- Nie jestem pewien, czy to pomoże ci pozbierać się po traumatycznych doświadczeniach. - zauważył - Wręcz przeciwnie

- To mi pomogło. Mogłam się na czymś skoncentrować. - dodałam

- Ale twój ojciec był... jak to określić...

- Stuknięty? Szalony? - pytałam - To samo mówią teraz o mnie -

- Otóż to, Laro, nie możesz pozwolić na to, aby zawładnęły tobą emocje -

Znowu przesunęłam się w czasie do przodu.

- Już trzeci raz wspominasz dzisiaj o Jonah. Spędzasz z nim dużo czasu - stwierdził

- To jedna z niewielu osób, które rozumieją, przez co przeszłam -

- Obawiam się, że ciągłe przebywanie z nim może odbić się na twoim zdrowiu

- Doprawdy? Czemuż to? - spytała

- Jonah przypomina ci o przeszłości - zaznaczył - W kółko powracasz do wydarzeń z wyspy, zapominając o wszystkim innym -

- Jonah sprawia, że czuję się sobą - powiedziałam - I nie liczy za godzinę -

Znowu przeniosłam się w kolejne pamiętne spotkanie.

- Uważasz, że masz problemy z kontrolą? - spytał

- A kto nie ma? Nikt nie lubi tracić kontroli nad własnym życiem - odparłam

- Ale nie każdy przeszedł to, co ty - zaznaczył

- Musiałam przejąć kontrolę nad sytuacją. Inaczej wszyscy zginęlibyśmy na wyspie -

- Podobało ci się przejmowanie kontroli?

- Masz na myśli zabijanie, prawda? Pytasz mnie, czy podobało mi się zabijanie? - pytałam - Robiłam to, bo nie miałam wyboru! -







------------------------------------------------------------------------------------------------

Dzisiaj trochę więcej słów i razem z tym więcej wspomnień, do zobaczenia:)


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro