Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6.▪︎Scott▪︎

Obudziłem się i ujrzałem pustą połowę łóżka. Czyli Zane musiał zejść na śniadanie. Stwierdziłem że zrobię to samo i szybko udałem się do kuchni.

-Ała! Kurwa mac!- na sam początek dnia ujrzałem Liama który zajebał głową w szafke.

-Oj Sezamku wczoraj w łazience głośniej krzyczałeś.-Brett uśmiechnął się do niego zadziornie.

-Czekaj co?!- Mike opluł się kawą.

-Gówno!- Liam wziął łyżkę i uderzył Bretta mocno w głowę.

- Ej co Ty robisz!- Wyrwałem mu z ręki łyżkę i odłożyłem na miejsce.

-Sprawdzam czy coś w łbie jest. Tak jak myślałem pusto!- chłopak obrażony wyszedł z kuchni.

Brett nadal trzymał się za bolące miejsce.

Bo zjedzonym śniadaniu poszedłem do pokoju A za mną szedł Zane.

Usiadłem wygodnie na łóżku który wcześniej pościelałem.

-Znaj mają dobrać. Poukładam ci reszta ubrań.- wskazał na ostatnie bluzki i spodnie które leżały na regale.

Patrzyłem na Zane'go, który układał moje ubrania do szafy.

- Czy naprawdę nie możesz spać z Brettem- odezwałem się w końcu.

- Nie bo on się rozpycha poza tym spanie z tobą jest o wiele ciekawsze- uśmiechnął się jak pedofil kiedy wypatrzy małego chłopczyka na huśtawce.

- Co ty proponujesz?- popatrzyłem na niego z politowaniem. Czemu wszyscy w tym domu myślą o ruchaniu?

- Mogę zaproponować seks- nie chcąc więcej tego słuchać, założyłem słuchawki odcinając się. Zastanawiała mnie tylko jedna rzecz, czy tylko ja tu jestem hetero?
Zane wyszedł z pokoju, prawdopodobnie posiedzieć z przyjaciółmi, ja natomiast miałem do nadrobienia serial.

Pov.Zane

Z uśmiechem na ustach wyszedłem z pokoju. Zszedlem na dół i pokierowałem się do salonu.

-Zane pozwól na moment.- Dylan machnął do mnie ręką.

-No co tam?

-Musimy obgadać jakiś plan. Za tydzień trzeba iść na zakupy. - Brett rozsiadł się wygodnie na kanapie.

-Wow! To ja mam pomysł Minho I Dylan Bierzemy się za dział mięsny. Ty i Zane dział że słodyczami A ja biorę alkohol.- Mike zaśmiał się cicho pod okiem że swojego planu.

- Bardzo śmieszne debilu. Wy zostajecie, jadę ja i dzieciaki.- powiedział Brett.

-O nie ja swojego brata nigdzie nie puszcze. A tak poza tym wkurwiaja mnie twoje żarty Brett. Nawet nie próbuj go tknać. - mężczyzna podszedł do Bretta A potem wyszedł.

-Liam jedzie z nami. Zostaje Brad i Thomas.- Brett krzyknął w stronę Mike.

-Niby czemu twój brat ma zostać A mój ma iść!

-Bo Brad nawet muchy nie skrzywdzi A Liam sobie poradzi. A Thomas... spójrz na niego jaki szczypior.- Brett podszedł do Mike.-Twoj brat będzie ze mną bezpieczny. Obiecuje.

-Niech mu tylko włos z głowy spadnie.- Mike pogroził mu palcem.- A powiesze Cię za jaja.

Mike odszedł A Brett wrócil na swoje miejsce.

-Biorę dzieciaki bo Simon ich nie zna. A ja idę tam na wszelki wypadek. Poza tym trzeba jeszcze załatwić jakąś broń dla nich i to robota dla Ciebie Minho.- Brett westchnął cicho.

- Ej poradzimy sobie. - Dylan przytulił lekko przyjaciela. Każdy widział to że bardzo się martwi o nas i czuje się odpowiedzialny za nas.

-Wiem, bardziej martwię sie O młodych. Może lepiej jakby zostali w domach?

-Teraz to i tak za późno. Ochronimy ich zobaczysz. -Usmiechnąłem się.- Co wy na to żeby zrobić w domu imprezę? Wiecie tylko my muzyka, alkohol?

-Czemu nie. Ale to za tydzień bo nam się alkohol skończył.- Dylan wzruszył ramionami.

-No to ja wracam do mojej brunetki.- wstałem i pokierowalem się do pokoju w którym najprawdopodobniej był Scotty.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro