28.▪︎Scott▪︎
Gdy Zane wyszedł z salonu postanowiłem że pójdę z nim porozmawiać.
Ostatnio gdy rozmawiałem z Alison doszliśmy do wniosku że nie pasujemy do siebie i zostaliśmy tylko przyjaciółmi.
Gdy znów próbowałem wstać Dylan po raz kolejny mi na to nie pozwolił.
-Daj mi przejść chce z nim pogadać.-ten bez słowa puścił mnie A ja szybko pobiegłem na górę.
Uchylilem delikatnie drzwi od mojego starego pokoju. Na łóżku siedział Zane odwrócony tyłem do drzwi wpatrując się w duże okno. Wszedłem powoli do środka i usiadłem na łóżku czekając aż się odwróci.
-Zane...
- Nie musisz nic mówić.- odparł od razu nie odrywajac wzroku od okna.-Gdy byłem za kratami, jedyną myślą która sprawiała że byłem w stanie tam funkcjonować byłeś Ty. Od początku Brett i Mike się wyklocali O relacje Liama i Bretta. A ja byłem sam. Myślałem że po powrocie będzie tak jak wcześniej ale miliłem się.-Westchnal cicho.- w sumie Cię rozumiem. Też wolałbym żyć spokojnie niż ciągle uciekać. Mimo wszytko nie potrafię się pogodzić że Cię straciłem. Powinienem walczyć nadal Ale ja już nie ma siły na tą walkę. Tylko powiedz... powiedz że mnie nienawidzisz, ze nie chcesz mnie znać. Bo ja nienawidzę się za to że zmarnowalem tobie życie. Że przeze mnie musiałeś tu mieszkać A teraz uciekać. P-powiedz że mnie nienawidzisz A już nigdy więcej mnie nie z-zobaczysz...
Po skończonym monologu nie wiedziałem co powiedzieć. Zabolało mnie to gdy jego głos się załamał. W ciąż przypatrywalem się jego posturze. Nadal siedział tyłem do mnie i wpatrywal się w okno.
- Po prostu to p-powiedz.- odwrócił się do mnie A ja zobaczyłem jego czerwone oczy od płaczu i mokre policzki.
Znów nastała między nami cisza. Bardzo niezreczna cisza. Powoli zacząłem otwierać buzię aby coś powiedzieć ale nie mogłem. Patrzylismy na siebie i nie potrafiliśmy wykonać żadnego ruchu.
-Zane ja... Ja nie był bym wstanie Cię nienawidzić. Nie zniszczyłes mi życia bo te chwilę spędzone w tym domu były najlepsze bo byłeś obok mnie.
-T-to dlaczego nie zaczekałeś na mnie. Dlaczego wybrałeś Alison A nie m-mnie.- chłopak wstał z łóżka ciągle na mnie patrząc
-Z Alison i tak wszystko skończone. Nie byłem w stanie być z nią i kochać Ciebie.-rowniez się podniosłem i podszedłem bardzo blisko niego.
Z jego oczu wyplywaly ciągle łzy. Bolał mnie widok placzego Zane który zawsze ukrywał swoje prawdziwe emocje.
-Ja Ciebie też kocham Scotty.- Zane pochylił się delikatnie Ale mnie nie pocałował. Przypatrywał się za to mojej twarzy.
Ja nie mogąc dłużej wytrzymać złapałem jego twarz w dłonie i mocno pocalowałem chłopaka. To był nasz pierwszy pocałunek. Był pełen uczuć i tęsknoty.
Gdy przerwalem pocałunek delikatnie wytarlem łzy z policzków Malika. On jak szczenię wtulił się w moja dłoń i delikatnie ja chwycił.
-Bede z Tobą uciekać nawet całe życie bo wiem że jesteś wart największego poświęcenia.- przytulilem co mocno A on zamknął mnie w mocnym uścisku.
- Nie poświęcaj się za dużo bo to ja jestem od tego żeby się poświęcić. Jestem aby Cię chronić i uczynić szczęśliwym Scotty.- pocałował czubek mojej głowy A ja delikatnie zacząłem nas kołysać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro