Rozdział ósmy
- Wesołych świąt, Chuuya! - zawołał radośnie Dazai.
Przetarłem oczy, podnosząc się z łóżka. Słońce zaczęło okropnie mnie razić, więc odwróciłem wzrok w drugą stronę i moim oczom ukazał się najszczęśliwszy na świecie Dazai. Leżał w łóżku, odkryty do pasa. Co więcej, dotarło to do mnie po chwili, ale nie miał na sobie bandaży.
Podniosłem się gwałtownie, nie wierząc temu, co widzę.
Jego klatka piersiowa i ręce były całe pokryte bliznami. Wyglądały tak różnie. Były podłożone, okrągłe, cienkie, duże, małe, wypukłe, pomarszczone... najróżniejszye.
- Mój Boże - szarpnąłem, zakrywając usta ręką. - Co się...? Przepraszam, przepraszam, nie powinienem.
- W porządku - uspokoił mnie, sięgając po moją dłoń i powoli położył ją na swoich żebrach, a ja wstrzymałem oddech. - Zdjąłem je celowo. To są blizny z innych żyć. Chciałem, żebyś je zobaczył. Śmiało, Chuuya, nie bój się.
Niepewnie odwróciłem wzrok ponownie na ciało Osamu. Na jego porysowaną skórę. Wyglądał jak kartka papieru pomazana przez dziecko.
Przesunąłem palcami po wypukłościach jego ciała i po wszystkich wklęsłych ranach.
Krew buzowala mi w żyłach, opuszki moich palców były o krok od wybuchnięcia. Za każdą chwilą, kiedy nasze skóry się stykały, mój oddech robił się coraz płytszy i cięższy.
Zamknąłem oczy, a przed powiekami przelatywały mi sceny, które według Dazaia przeżyłem.
- Dazai! - zawołałem, cofając rękę tak gwałtownie, jakby coś mnie poparzyło. Tak się też czułem. Pulsowały mi dłonie. Niepewnie sięgnąłem do włosów chłopaka i ogarnąłem mu grzywkę z twarzy, żeby zobaczyć na jego czole okrągły ślad. - Czy ja.. Czy...Czy ja cię kiedyś zabiłem?
Uśmiechnął się krzywo i zabrał moją rękę ze swojej głowy. Ucałował delikatnie moje palce i podniósł się do siadu. Sięgnął po jedną ze swoich wielkich bluz, żeby zarzucić ją na ramiona.
- Pamiętasz coś? - zapytał, przeciągając się leniwie.
- Tak myślę - szepnąłem niepewnie, trzęsącym się z emocji głosem. - Strzeliłem do ciebie kiedyś? Zabiłem cię?
- Chuuya... - westchnął. - W każdym życiu nasze losy się splatają, tak jakbyśmy byli sobie przeznaczeni, ale też w każdym życiu umieram z twoich rąk. Zazwyczaj nie intencjonalnie, a jednak. Ale nie myśl o tym teraz, dobrze?
Skinąłem, nie mogąc dobyć słów. Drżałem, nie umiejąc opanować targających mną emocji i wspomnień z nie tego świata.
- Hej, wszystko w porządku - zapewnił Dazai, przyciągając mnie do siebie. Objął mnie mocno i pozwolił moim łzom spływać na jego bluzę. Zacisnąłem pięści na materiale i skuliłem się, starając opanować.
- Przepraszam - wydusiłem, pociągając nosem. - Przepraszam, że ci nie wierzyłem i że to moja wina, że...
- Hej to nie twoja wina - przerwał mi, czule głaszcząc po plecach. - No już, Chibi. Nie zadręczaj się. Mam dla ciebie prezent.
Odsunął mnie na długość ramion i spojrzał na mnie z bladym uśmiechem. Jego spojrzenie było takie ciepłe.
Wstał i sięgnął po kwadratowe pudełko wielkości dłoni. Przysiadł obok mnie i otworzył klapkę, a moim oczom ukazał się skórzany choker z posrebrzaną klamerką.
Serce zabiło mi szybciej, ale nie wiedziałem, czy to przez fakt, że Dazai miał dla mnie świąteczny prezent, czy przez to, że kiedyś mogłem nosić coś podobnego.
- Pomyślałem, że będzie ci w nim do twarzy - odezwał się.
- Dziękuję. Za wszystko, Osamu.
- Nie ma za co, Chibi. W końcu jesteśmy i zawsze byliśmy stworzeni dla siebie.
Uśmiechnąłem się, zakładając choker. Pozwoliłem, żeby Osamu go zapiął, a kiedy jego ciepły oddech odbijał się od mojego dekoltu, czułem, jak szybciej bije mi serce.
Może byłem beznadziejnym przypadkiem, ale właśnie uświadomiłem sobie, że zakochałem się w tym chłopaku.
- Wyglądasz pięknie - skomplementował. - Oh, Chuuya, nie mów nikomu o tym, co widziałeś, dobrze?
- Oczywiście - zgodziłem się, energicznie kiwając głową. - Nikt poza mną nie wie?
- Jest jeszcze jedna osoba.
- Mori? - odgadłem. - Rozumiem.
Dazai złapał mnie za dłoń i przytulił ją do swojego gładkiego, bladego polika. Wyglądał tak delikatnie i spokojnie, kiedy był ze mną. Wyglądał jak wykuty w kamieniu, a każda rysa na jego ciele była rysą czasu, który minął, zdobiąc go nowymi doświadczeniami.
- Wesołych świąt, Chuuya.
- Wesołych świąt, Osamu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro