Rozdział dziewiąty
Miłego weekendu 🤭🤭
Powrót do szkoły po świętach okazał się dla mnie szalenie trudny. Te kilka dni, które mogłem spędzić z Dazaiem sam na sam były dla mnie kojące i zupełnie mnie wyciszyły. Poza tamtym porankiem nie rozmawialiśmy już więcej na temat naszych przeszłych żyć i po prostu cieszyliśmy się chwilą, grając w gry wideo, bawiąc się z Elise i zajadając świąteczne przysmaki, przygotowane przez gospodynię Moriego. Wieczorami podkradaliśmy alkohol z barku i oglądaliśmy gwiazdy w milczeniu popijając prosecco. Dazai naprawdę uwielbiał prosecco.
Ale w końcu trzeba było wrócić do akademika i monotonnej codzienności, nauki, zajęć, zadań domowych... a przynajmniej tak myślałem, aż do momentu kiedy pierwszego wieczoru po powrocie Tachihara wparował do pokoju, który wciąż dzieliłem z Dazaiem i wymachując butelką wódki, zawołał:
- Trzeba uczcić powrót na stare śmieci, co?
- Jak zwykle, alkoholiku - prychnął Osamu, zerkając ze swojego łóżka. - Gdzie Gin i reszta?
- Zaraz przyjdą, dziewczyny zagadują Naomi, żeby Ryunosuke przyniósł jeszcze jedną butelkę.
Dazai zeskoczył z łóżka, żeby wyjąć z szuflady przy swoim biurku kieliszki, ale uprzedziłem go, na co uśmiechnął się zadziornie.
Tak jak powiedział Tachihara, pozostała trójka zjawiła się niecały kwadrans później. Rozsiedliśmy się wygodnie w ciasnym pokoju. Gin rozlała wódkę do kieliszków i podała nam po kubku soku z kishu mikan jako popitę.
- Wiecie co, ostatnio czuję się okropnie dziecięco - oznajmił wesoło Osamu. - Może wrócimy do starych czasów i zagramy w prawda czy wyzwanie?
- Może być. - Higuchi zgodziła się obojętnie.
Popatrzyłem na moje kolano, przez które Dazai przełożył swoją łydkę i pomyślałem, że to dobrze, być z nim blisko.
Na początku padały bardzo nudne pytania, takie oklepane jak to, z iloma osobami ktoś się całował, czy kogo z tego pokoju wyobrażał sobie nago. Aż w końcu ktoś kazał zadać pytanie mi, a ja poczułem ogromną potrzebę przekonania się, czy moje wszelkie przypuszczenia są słuszne.
- Ryunosuke - zacząłem, patrząc mu w twarz tak odważnie, jakbym nie był sobą. - Czy osobą, która według plotek ma romans z profesorem Atsushim, jesteś ty?
Chłopak nie odzywał się przez dłuższą chwilę, ale jego miażdżące mnie spojrzenie mówiło samo za siebie. Jeśli nie lubił mnie do tej pory, w tej chwili ziajał do mnie czystą nienawiścią.
- Tak - odezwał się w końcu. - Tak, sypiam z naszym nauczycielem. Przepraszam Natsu, wiem, że jesteś we mnie zakochana, ale, jak widzisz, nie potrafię tego docenić.
Higuchi odwróciła wzrok zaszklonych oczu i wysiliła się na słaby uśmiech.
- Wiem, nie martw się - szepnęła, ciasno oplatając kolana ramionami. - Najważniejsze dla mnie, to żebyś był szczęśliwy.
- A niech to, mam kumpla pedała - prychnął Tachihara, ale nie byłam w tym cienia złośliwości. Po prostu chciał rozładować napięcie tanim żartem.
- Żeby tylko jednego - prychnęła w odpowiedzi Gin.
- Huh? Co masz na myśli, skarbie?
- Dazai - rzuciła dziewczyna, twardo patrząc na mnie, najpewniej zła o to, w jakiej sytuacji postawiłem jej brata. - Pocałuj Chuuyę.
Osamu gwałtownie wyprostował się i odsunął ode mnie. Głośno przełknął ślinę i rzucił mi pospieszne spojrzenie.
A ja nie miałem pojęcia, co ze sobą zrobić.
- Nie - powiedział Dazai pewnym siebie głosem.
- Dostałeś zadanie, wykonaj je - upierała się Gin.
- Powiedziałem, że tego nie zrobię. To nie zadanie dla mnie, a dla nas dwóch, zresztą, nie zapytałaś, czy nie wolę pytania - bronił się chłopak.
- Znasz zasady, musisz to zrobić.
- Nie zrobię tego, czego nie rozumiesz?
- Aż tak bardzo nie chcesz mnie pocałować? - zapytałem, nieco rozczarowany zachowaniem współlokatora. - Przecież całowałeś już innych chłopców, nie zrobi ci to różnicy.
- Ale tobie zrobi! - uniósł się. - Tobie zrobi - powtórzył spokojniej. - Nie chcę, żebyś przeżywał swój pierwszy pocałunek przy wszystkich tych ludziach. Nie chcę, żebyś myślał, że całuję cię, bo ktoś mnie do tego zmusił. Chcę cię pocałować od dnia, w którym przekroczyłeś próg tego pokoju, ale nie zrobię tego w ten sposób, Chuuya.
- Och, czyli mam dwóch kumpli pedałów - rzucił cicho Tachihara.
- Trzech - poprawiła go Gin, na co jej chłopak skinął głową ze zrozumieniem.
- Chyba powinniśmy oczyścić atmosferę - odchrząknął Michizo, po czym polał każdemu z nas wódki. - Myślę, że nikogo tak naprawdę nie obchodzi, kto z kim sypia. Jesteśmy przyjaciółmi, co nie? Ryunosuke, powinieneś przedstawić nam swojego chłopaka, tak tylko mówię. Nie żebym liczył na poprawę ocen przez znajomości.
- Gin, wiedziałaś o tym? - spytałem cicho, nie będąc pewnym, czy wciąż się na mnie gniewa.
- Że mój brat chodzi z nauczycielem? Dobrze go znam, od razu zauważyłam, że coś jest nie tak - przyznała. - Domyśliłam się, ale nie dopytywałam.
- A o tym, że Dazai jest gejem? - spytał jej bliźniak.
- Nie jestem gejem! - obruszył się Osamu. - Jestem Chuuya-seksualny.
Cóż za paskudna umiejętność, sprawić, że uśmiecham się nawet w takim momencie.
Gra dalej toczyła się jak gdyby nic się nie stało. Wszyscy śmiali się, żartowali, zadawali sobie idiotyczne wyzwania i jeszcze gorsze pytania.
A ja bardzo nie chciałem, żeby ten czas się kończył, bo nie tylko dobrze się bawiłem, ale wiedziałem, że kiedy czwórka naszych przyjaciół opuści ten pokój, będę musiał odbyć poważną rozmowę z Osamu.
Nie byłem pewien, czy jestem na to gotowy.
Właściwie nie miałem wyboru.
Bo kiedy tylko zostaliśmy sami, Dazai spojrzał na mnie tymi swoimi wielkimi, sarnimi oczami i wstał z mojego łóżka.
Serce podeszło mi do gardła. Oparłem się o ścianę i po prostu patrzyłem na niego z przerażeniem.
To co innego dostać buziaka przy znajomych podczas gry w prawda czy wyzwanie, a co innego zostać pocałowanym przez obiekt swoich westchnień, kiedy jest się z nim sam na sam.
Nie wiedziałem jeszcze, czy to coś poważnego. Wiedziałem natomiast, że Dazai mi ufa, że widzi we mnie kogoś, z kim jest związany przez wieki. Chciałem zatracić się w tej wierze i w naszej relacji, bo może, ale tylko może, tym razem wszystko mogło skończyć się inaczej.
- Mogę? - zapytał, nawijając sobie kosmyk moich włosów na palec.
Skinąłem, przełykając gęstą ślinę.
Dazai pochylił się do mnie i musnął wargami moje usta. Przez sekundę po prostu staliśmy tak, oddychając sobie nawzajem w twarze, zanim zrozumiałem, że Osamu czeka na pozwolenie. Ostrożnie rozchyliłem wargi i niemal natychmiast poczułem język Dazaia w swojej buzi. Delikatnie badał jej wnętrze, przesuwał się po zębach i podniebieniu, aż w końcu zahaczył o mój język. Działałem intuicyjnie. Wyszedłem naprzeciw pieszczotom Dazaia, równocześnie zarzucając mu ręce na kark. Nieświadomie podniosłem nogę, zarzucając mu ją na biodro, a on pochwycił mój nie do końca świadomy pomysł, bo podsadził mnie i wygodnie umiejscowił sobie na biodrach.
Całowaliśmy się coraz łapczywiej, jakby ta chwila miła już nigdy więcej nie nadejść. Jakbyśmy mieli zaraz umrzeć. Właściwie śmierć w ramionach Osamu nie wydawała się tak straszna.
- Chuu - jęknął mi w usta, po czym przygryzł moją wargę i odciągnął ją.
Chciałem powiedzieć mu, że doprowadza mi do szaleństwa. Chciałem powiedzieć, że nigdy nie czułem takiego szczęścia, że byłem na skraju rozpaczy, by pocałował mnie tak jeszcze raz.
Ale nie odezwałem się, bo jego miękkie wargi wciąż napierały na moje.
- I jak? - zapytał Osamu, kiedy w końcu oderwaliśmy się od siebie, zbyt zmęczeni, żeby oddychać. - Jak to jest, całować się z kimś?
Nie wiedziałem, jak to jest całować się z kimś, ale wiedziałem, że oddałbym świat, żeby być całowanym przez Dazaia każdego dnia.
- Fajnie - mruknąłem, chowając twarz w barku Dazaia. Byłem taki zawstydzony tym, co właśnie się stało...
- Może kiedyś pokażę ci coś więcej - zaśmiał się cicho, przytulając mnie do siebie. - Mój, mały, niezręczny bałaganie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro