Rozdział drugi
Próbowałem nadążyć za Dazaiem, ale było to cholernie trudne. Miał okropnie długie nogi i poruszał się tak szybko i zwinnie, jak kot.
Dyrektor Fakuzawa stwierdził, że skoro mieszkamy razem w pokoju, najlepiej będzie, jeśli to właśnie Osamu oprowadzi mnie po szkole i będzie towarzyszył w mój pierwszy dzień nauki w tym miejscu.
Nie jest łatwo przenosić się na drugi rok. W dodatku ominął mnie apel rozpoczynający semestr, bo musiałem przenieść wszystkie swoje rzeczy i dokumenty z poprzedniej szkoły.
- Ogólnie Kunikida jest w porządku, a na Yosano musisz uważać. Jest super babką, ale ma obsesję na punkcie swojego przedmiotu. Myśli, że wszyscy mamy predyspozycje na lekarzy, szczególnie ja, bo zna mojego ojczyma. Więc jeśli chcesz mieć od niej spokój, na naukach przyrodniczych usiądź daleko ode mnie. Na zdanie historii za to jest prosty sposób, wystarczy, że dasz Ranpo jakieś łakocie przed lekcją, a już masz dwóję gwarantowaną, nawet jeśli nic nie umiesz.
Potakiwałem skinieniami raz po raz, starając się zapamiętać jak najwięcej z tego, co mówił.
- Najlepszy jest Odasaku od literatury współczesnej i Ango od japońskiego, to przez nich obu wybrałem kierunek humanistyczny. Potrafią zarazić człowieka pasją. O, i jest jeszcze ta Kyouka od wf-u, taka cicha i spokojna, wygląda jak uczennica, za dużo na szczęście nie wymaga. No i rodzeństwo Tanizaki, ale ich już chyba znasz, opiekunowie akademika. Naomi jest totalnie wyluzowana, wszystkie imprezy robimy na jej dyżurach. Zawsze. Zapamiętaj to sobie.
- Zamiast literatury współczesnej wybrałem japońską - wtrąciłem, licząc na to, że kolega uraczy mnie jakąś uwagą na temat nauczyciela tego fakultetu.
- Ozaki - rzucił, zatrzymując się tak nagle, że omal na niego nie wpadłem. - Ozaki też jest super, ale od lat przyjaźni się z moim ojczymem, dlatego staram się jej unikać. W każdym razie, tutaj mamy pierwszą lekcję. Sztuka i robótki ręczne z nowym nauczycielem, Atsushim. Jeszcze nic o nim nie wiem, więc będę tak samo zaskoczony jak ty, czy to nie wspaniałe?
- Nie wiem, może. - Wzruszyłem ramionami, niepewnie zerkając na ludzi zebranych pod salą. Poznałem Akutagawę i jego siostrę, stojących kawałek dalej, ale szybko odwróciłem wzrok. Gin była zbyt skryta i nieśmiała, a Ryunouke zdecydowanie za mną nie przepadał.
- Chłopaki! - zawołał radośnie głos, który zdążyłem kojarzyć. Tachihara uwiesił się na moim ramieniu, pewnie przez to, że Dazai był dla niego za wysoki. - Omal nie spóźniłem się na pierwszą lekcję, ale zrobiłem to w szczytnym celu.
- Rozumiem, że rozmawiałeś z Naomi? - zagadnął Osamu, uśmiechając się przy tym krzywo. - I co?
- Ma pierwszy dyżur w czwartek. Szykujcie się na imprezę, trzeba dobrze zacząć nowy semestr, co nie? A teraz wybaczcie, muszę przekazać dobre wieści mojej dziewczynie.
- W innym życiu byłby z niego niezły inwigilator - stwierdził mój współlokator, wpatrując się w plecy oddalającego się nastolatka. - Michizo ma potencjał na kogoś wielkiego. Mógłby na przykład kierować własnym oddziałem zbrojnym albo pracować dla rządu, jak myślisz?
- Za słabo go znam, żeby o stwierdzić - odpowiedziałem spokojnie, chociaż słowa Dazaia wydały mi się całkiem sensowne. Tachihara miał w sobie coś takiego, co sprawiało, że od razu mu się ufało. A to potrafiło być zgubne.
- No co ty, Chibi, takie rzeczy po prostu się czuje.
Chibi.
Wzdrygnąłem się na dźwięk tego słowa. Nigdy wcześniej nikt mnie tak nie nazwał, a mimo to zabrzmiało zabójczo znajomo. Zabrzmiało, jakkolwiek irracjonalne by to nie było, jak coś, co wielokrotnie słyszałem i co lubiłem. Zabrzmiało jak... dom.
- Hej, idziesz? - Dazai szturchnął mnie w ramię, a ja dopiero wtedy zauważyłem, że drzwi do klasy są już otwarte i wszyscy powoli wchodzą do środka.
Odetchnąłem głęboko. Właśnie zaczynała się moja nauka w jednym z najbardziej prestiżowych liceum w całej Jokohamie. Los w końcu się do mnie uśmiechnął, nie mogłem tego zaprzepaścić.
- Dzień dobry - przywitał się nasz nauczyciel, kiedy wszyscy zajęliśmy miejsca w ławkach. - Nazywam się Atsushi Nakajima i w tym roku będę was uczył. Wiem, że mój przedmiot jest wyłącznie uzupełniającym dla waszej klasy, ale mam nadzieję, że nie podejdziecie do niego lekceważąco. Sztuka i literatura są niemal nierozłączne. Na dobry początek, proszę, żebyście się przedstawili i powiedzieli coś o swoim podejściu do artyzmu. Możecie wypowiedzieć się ogólnie albo bardziej szczegółowo. Mamy jakichś chętnych?
Dazai wstał, gotów by zabrać głos. Miał w sobie tyle charyzmy, a ja mogłem mu tego wyłącznie zazdrościć. Był taki pewny siebie i wszystkich swoich słów, wydawało się, że każde zdanie wypadające z jego ust, jest dokładnie przemyślane. Był piekielnie inteligentny.
- Dazai Osamu - zaczął, odchrząknąwszy. - Pasjonuje mnie literatura i sposób, w jaki można przekazywać przez nią swoje ego, w jak zgrabny sposób można sprzedać komuś swoje idee. Nie twierdzę, że malarstwo czy rzeźba są mniej ważne, ale z pewnością trudniej przez nie wedrzeć się do umysłu odbiorcy i zmanipulować jego podejście do świata. Słowa mają większą moc niż cokolwiek innego. Dzięki nim możemy nigdy więcej nie być ludźmi. Podam prosty przykład. Jeśli namalowałbym plamę czerwieni z przebłyskami czerni i białego dymu, nikt nie wiedziałby, co ten obraz przedstawia. Ale wystarczyłoby jedno słowo, żeby ludzie zobaczyli w nim to, co chciałbym, żeby widzieli. Jeśli nadałbym temu obrazowi tytuł "Arahabaki", każdy dostrzegłby w obrazie boga zniszczenia.
Słuchałem tego, co mówił Dazai i raz po raz musiałem powstrzymywać swoje ciało przed drżeniem. Więcej nie być człowiekiem... Arahabaki... Nie rozumiałem, dlaczego to wszystko brzmi tak znajomo. Skuliłem ramiona i wbiłem wzrok w swój pusty zeszyt. Musiałem przestać nadmiernie analizować.
Chuuya, weź się w garść, to przecież tylko głupie deja vu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro