Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

prolog

*CHUUYA*

Pistolet w mojej dłoni nagle stał się ciężki. Wszystko, co wydarzyło się w ostatnim czasie, w moim umyśle spowija mgła.

To, jak Dazai próbował mnie utopić. To, jak Fyodor kazał mi go zabić.

Upuściłem broń, a ona uderzyła o podłogę z głośnym trzaskiem.

- Osamu! - krzyknąłem, padając na kolana przy ledwo żywym mężczyźnie.

Jego rany postrzałowe krwawiły intensywnie, wydawał się blady i bezsilny, ale spojrzenie miał trzeźwe, pewne siebie, jak zawsze. Uśmiechnął się delikatnie, wzdychając cicho.

- Zawsze myślałem, że skończymy odwrotnie - zaśmiał się cicho, po czym zakaszlał i skrzywił się. Mówienie musiało sprawiać mu trudność.

Wyciągnął trzęsącą się dłoń przed siebie i krótko musnął mój policzek opuszkami palców.

Ledwo mnie dotknął, ale poczułem się tak, jakby sprzedał mi siarczysty policzek. Moim całym ciałem wstrząsną dreszcz, a w głowie zaczęło mi szumieć. Zacząłem oddychać szybko, jakby do tej pory brakowało mi tlenu.

- D-Dazai - szepnąłem, czując, jak łzy napływają mi do oczu.

- Dobrze, że się ocknąłeś - wydusił, po czym znowu zakaszlał. Żebro z pewnością przebiło mu płuco, kiedy znajdował się w spadającej windzie. - Przynajmniej mogę powiedzieć ci to w twarz.

- Nie mów tego - jęknąłem, sięgając po dłoń mężczyzny. Ostrożnie zamknąłem ją w swoim uścisku, pozwalając, by kapały na nią moje łzy.

- Śmierć z twoich rąk jest nawet lepsza niż samobójstwo - powiedział, a ten nostalgiczny uśmiech wciąż igrał na jego twarzy. Serce pękało mi w piersi, patrząc, jak miłość mojego życia odchodzi na moich oczach. Z mojej winy.

- Osamu, ja...

- Nie przejmuj się - sapnął. - Zawsze chciałem umrzeć u boku osoby, którą kocham.

Zamknął oczy. Jego oddech stawał się spokojniejszy z każdą mijającą sekundą.

- Nie nie nie nie - zacząłem powtarzać szybko, kręcąc przy tym głową. - Jeśli jeszcze mnie słyszysz, ściśnij moją rękę.

Ledwo odczuwalnie, ale zrobił to. Poruszył palcami dłoni w moim uścisku. Tyle mi wystarczyło.

Myśli przebiegały przez mój umysł jak szalone, ale jednego byłem pewien: nie chciałem żyć w świecie bez Osamu, nie mówiąc już o dalszym życiu ze świadomością, że to ja go zabiłem. Nieważne, czy pod cudzym wpływem, nie byłbym w stanie tego znieść.

- Nigdy nie chciałeś zginąć z moich rąk. Chciałeś zginąć ze mną i teraz jedyne, co mogę zrobić, to spełnić twoje pragnienie.

Nie wątpiąc w swoją decyzję nawet przez chwilę, sięgnąłem po spluwę, która wypadła mi z rąk przed momentem. Miałem tylko jedną szansę, w pistolecie został ostatni pocisk.

Ułożyłem dłoń Osamu na spuście, przyłożyłem sobie kolbę do czoła i zanim nacisnąłem na palec Dazaia, żebyśmy razem wystrzelili, spojrzałem na niego. Ostatnim, co miałem zobaczyć, był on. Niczego nie żałowałem.

- Do zobaczenia w następnym życiu, partnerze - wyszeptałem.

Później był już tylko ogłuszający huk wystrzału.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro