~First Try~
-Jae... a mógłbyś poczekać na mnie tutaj? - powiedział nagle Daehyun, gdy dwójka Koreańczyków stanęła przed drzwiami budynku.
Yoo spojrzał na muzyka ze zdziwieniem.
-Napewno?
W odpowiedzi brązowowłosy tylko położył dłoń na jego ramieniu.
-Spokojnie. Po prostu... chcę udowodnić coś samemu sobie. Chciałbym, abyś dołączył do mnie za kilka minut. Zgoda? - poprosił Jung, spoglądając na studenta z trochę przestraszonym, ale zdecydowanym wyrazem twarzy. Youngjae ujrzał w jego oczach upór i chęć przełamania ograniczeń, co go zszokowało jeszcze bardziej, niż ta nietypowa prośba.
I nagle do Yoo dotarło, jak bardzo ten wrażliwy człowiek się zmienia. Kiedyś musiał pokonać strach przed ponownym obdarzeniem kogoś uczuciami i efektem tego była ich obecna relacja. Wszedł na lód, chociaż się bał, tylko dlatego, że Yoo tego chciał. A teraz jeszcze zdecydował się na próbę odwagi - samotną konfrontację z rodziną.
Daehyun dorastał. Dojrzewał do pewnych decyzji i gdy Youngjae to zauważył, szarpnęło nim jakieś dziwne wzruszenie. Nie mógł się nie zgodzić na prośbę chłopaka.
-Spokojnie, rozumiem. Leć pierwszy, dołączę do ciebie za jakieś dziesięć minut.
Jung podziękował mu uśmiechem, odwracając się w stronę drzwi.
-Daehyun.
Na dźwięk swojego imienia brązowowłosy ponownie spojrzał na łyżwiarza, gdy ten wspiął się na palce i złożył na jego policzku krótki, ale słodki pocałunek.
-To tak na zachętę - usprawiedliwił się Yoo z zaróżowionymi policzkami. - Powodzenia!
~★~
Już z holu można było usłyszeć rozmowę domowników, częściowo zagłuszoną przez głośny bulgot gotującej się w czajniku wody.
Daehyun cicho zamknął za sobą drzwi. Od razu poczuł chęć powrotu do Youngjae i ucieczki przed rozmową z matką, jednak całą siłą woli zmusił się do pozostania na miejscu.
Muzyk zdecydował się na samotną rozmowę nie tylko dla siebie. Tak naprawdę robił to głównie dla Yoo. Wydawało mu się, że łyżwiarz chciałby żyć w zgodzie z jego rodziną i byłby szczęśliwszy, gdyby zyskał aprobatę państwa Jung.
A Daehyun zrobiłby wszystko, byleby tylko czarnowłosy był jak najszcześliwszy.
No i w pewien sposób chciał pokazać i jemu, i samemu sobie, że jest w stanie poradzić sobie z taką sytuacją. Czuł potrzebę udowodnienia, że nie jest już tchórzyliwym dzieciakiem, który ucieka przed problemami, ale mężczyzną, gotowym na to, by radzić sobie z przeciwnościami losu.
Dlatego Jung zajął się zdejmowaniem płaszcza i butów, starając się odegnać wątpliwości. Później przeszedł z holu do salonu, gdzie przy stole jadalnianym siedziała Soohyun, rozmawiając o czymś z matką.
-Wróciłem - oznajmił głośnym głosem chłopak, by przekrzyczeć dźwięki wydobywające się z czajnika.
Obie kobiety w jednej chwili odwróciły się w jego stronę. Twarz jego siostry pozostała obojętna, co nie było niczym niezwykłym. Za to pani Jung wyglądała, jakby jego widok strasznie ją zaskoczył i równocześnie zmartwił.
-Daehyun...! - zawołała starsza Azjatka, wstając od stołu. - Gdzie ty, do cholery, byłeś? Od kilku dni siedzę tu i czekam, aż przyjdziesz, by móc z tobą porozmawiać!
-Byłem u Youngjae. Przepraszam, że musiałaś czekać. - Daehyun podszedł bliżej. Akurat w tym momencie woda w czajniku się zagotowała, a dźwięk bulgotania powoli zaczął cichnąć. Soohyun wstała, pewnie po to, by zaparzyć herbatę.
Pani Jung nie zwróciła uwagi na swoje młodsze dziecko. Szybko podeszła do syna, łapiąc go za ramię i zaczynając mówić przyciszonym głosem.
-Wiesz... akurat wybrałeś zły moment na to by przyjść. Najlepiej by było, gdybyś przyszedł później, albo najlepiej...
-Daehyun! Miło, że wreszcie znalazłeś chwilę, by przywitać się z rodzicami.
Daehyun i jego matka zamarli. W pomieszczeniu nagle zapadła idealna cisza, nie licząc dźwięku, który powstawał wtedy, gdy Soohyun nalewała wrzątek do filiżanek.
Muzyk przełknął ślinę, starając się uspokoić. Jego serce ze stresu pędziło jak szalone, ale chłopak za wszelką cenę starał się wyglądać na opanowanego.
W końcu stanięcie twarzą w twarz z ojcem po tylu latach rozłąki nie powinno być czymś strasznym, prawda? Przecież kiedyś byli ze sobą dość blisko... Fakt, ojciec zaczął go odrzucać już wiele lat przed wyjazdem do Japonii, ale jednak ta więź gdzieś jeszcze powinna być, prawda?
-Cześć, tato - powiedział Jung, któremu od nerwów niemalże zrobiło się niedobrze. Jednak chłopak przywołał na twarz wymuszony uśmiech, który jednak był wystarczająco przekonujący, by jego ojciec odpowiedział tym samym.
-Witaj, synu. - Mężczyzna, który z zaskoczenia zatrzymał się na schodach, teraz z nich zszedł, ruszając w stronę swojej żony i stojącego obok niej młodego Azjaty. - Miło cię widzieć po tylu latach.
Pan Jung zmierzył Daehyuna uważnym wzrokiem, badając jego rysy twarzy, włosy, sylwetkę. Nie mógł się nadziwić, jak bardzo jego dziecko się zmieniło.
Wcześniej pewny siebie, wiecznie uśmiechnięty i aż chorobliwie optymistyczny chłopak zupełnie się zmienił. Zamiast lekkomyślnego Azjaty, który uparcie farbował włosy na jasny blond mimo uwag nauczycieli, teraz przed nim stała jakby zupełnie inna, odmieniona osoba. Ciało muzyka nie było już chude, lecz szczupłe i umięśnione. Rysy twarzy nabrały bardziej męskich kształtów, dzięki czemu pan Jung musiał przyznać, że Daehyun po prostu dorósł i wyprzystojniał przez te lata.
Jednak najbardziej zmieniły się oczy muzyka. Kiedyś w ciemnym brązie błyszczały iskierki dziecięcej radości i lekko zabarwionego złośliwością buntu. Jednym słowem były to oczy rozbrykanego rozrabiaki, fana pakowania się w kłopoty, malowania grafitti i opowiadania niestosownych żartów. Za to teraz... ojciec chłopaka nie potrafił powiedzieć, co kryło się w tym orzechowym brązie. Oczy syna stały się dla niego tajemnicą; sekretem ukrytym dla kogoś, kto nie znał bliżej nowego Daehyuna.
-Mi także jest miło - skłamał fortepianista. - Czemu przyjechałeś? Taki kawał drogi...
-Chciałem się zobaczyć z moimi dziećmi.
-Oj już nie przesadzaj, tato. Przyjechałeś, by nakłonić Daehyuna do wyjazdu. - Do rozmowy nagle wtrąciła się Soohyun, stawiając herbatę na stole. - Mama nam mówiła.
Mężczyzna spojrzał na nią niemalże z wyrzutem, ale nie odezwał się. Zacisnął usta w wąską linię, starając się powstrzymać cisnące mu się na język nieprzyjemnie słowa.
-Jeśli chodzi o mój wyjazd - powiedział nagle Daehyun, przerywając ciszę, która zapadła po słowach jego siostry. - To nigdzie się nie wybieram.
Ojciec chłopaka niemalże wybuchnął śmiechem, łapiąc się dłonią za brzuch.
-Ha! A to dobre! - zawołał. - Synu, ja mam szczerą nadzieję, że przestaniesz żartować i pójdziesz do pokoju po bagaż. Bo chyba jesteś już spakowany, co? Miałeś na to dużo czasu.
Daehyun poczuł, jak jego dłonie same zaciskają się w pięści.
-Nie.
Mężczyzna przestał się śmiać, spoglądając na syna z zaskoczeniem.
-Co ty powiedziałeś?
-Nie jestem spakowany i nie pójdę po bagaż.
-Ach, to trudno, poczekam. Możesz się jeszcze spakować teraz...
-Nie o to chodzi. - Brązowowłosy Koreańczyk wziął głęboki oddech. Właśnie stawiał stopę na kruchym lodzie. - Nie pojadę z wami do Japonii.
Matka chłopaka, spoglądała zmartwiona to na męża, to na swojego syna i wyglądała na rozdartą. Soohyun najwyraźniej była zaskoczona stanowczością, z jaką jej brat wypowiedział te słowa, bo nie komentowała tego w żaden sposób.
Za to pan Jung był zbity z tropu. Dopiero po chwili jego szok został zastąpiony irytacją i złością, a na jego czole pojawiła się mała pulsująca żyłka.
-Co chcesz przez to powiedzieć, Daehyun? - warknął mężczyzna, spoglądając groźnie na syna.
Właśnie robię kolejny krok. Od tego momentu już nie ma drogi powrotnej...
Ale nie mogę się wahać! Wolę żyć szczęśliwie z Jae, niż pracować w korporacji pod stałym nadzorem. Nie zmienię zdania, ojciec musi to zrozumieć!
-Dokładnie to, co usłyszałeś.- Muzyk wsunął zaciśnięte dłonie do kieszeni spodni. - Jestem tu szczęśliwy. Mam przyjaciół, miłość i piękny dom. Dobrze mi się żyje w tym miejscu. - Azjata wziął głęboki oddech. - Dlatego nie przyniosę się do Japonii.
~★~
Yoo opierał się plecami o ścianę domu Daehyuna. Czekanie strasznie go męczyło; nerwy sprawiały, że każdy mięsień jego ciała był napięty do granic możliwości, a przez umysł przelatywały tysiące myśli. Wszystkie dotyczyły jednej osoby.
Youngjae po prostu się niepokoił. Z jednej strony wierzył w brązowowłosego Azjatę i miał ogromną nadzieję, że chłopakowi uda się to wszystko załatwić samodzielnie, a z drugiej czuł, że Jung potrzebuje jego wsparcia.
A student nie mógł znieść myśli, że Daehyunowi jest ciężko, a mimo tego on mu nie pomaga.
Prawda była też taka, że fortepianista spędził w domu już dość dużo czasu. Youngjae myślał, że zajmie mu to kilkanaście minut (w końcu ile można odpowiadać na jedno pytanie?) a tymczasem nie było go już od kwadransu...
Nagle z tych rozmyślań wyrwały go wibracje telefonu. Czarnowłosy szybko wyciągnął urządzenie z kieszeni, spoglądając na wyświetlacz, w nadziei, że ujrzy tam imię muzyka.
Jednak nie był to brat Soohyun, a student poczuł lekkie ukłucie zawodu.
Himchan? Czemu on do mnie dzwoni?
-Halo?
-Cześć, stary! Słuchaj, chciałem się ciebie o coś spytać...
-To pytaj! - powiedział lekko zirytowany Yoo. - Jestem trochę zajęty, zabierasz mi czas.
-Oj, już nie bądź taki nerwowy! W każdym razie... czy rodzice Daehyuna są w Japonii?
Yoo całkowicie zbiło z tropu to pytanie.
-T-tak - odpowiedział po chwili. - Znaczy, mieszkają tam. Jego matka przyleciała do Korei parę dni temu.
-To w takim razie nie tylko jego matka. Ja i Jongup słyszeliśmy jej rozmowę z ojcem Daehyuna. On podobno też ma przecieć.
Co?!
Youngjae z szoku prawie upuścił telefon.
-Co ty pierdolisz?! - krzyknął.
-Nie co, tylko kogo. I odpowiedzią jest Jongup - zaśmiał się Himchan. Normalnie może i Youngjae śmiałby się razem z nim, ale teraz olewcze podejście do sprawy Kima jeszcze bardziej do zdenerwowało.
-Kurde, Himchan! Czy ty niczego nie rozumiesz? Daehyun mówił mi, że jego ojciec jest o wiele bardziej nietoleranycjny! A co jeśli on już... - Przerażony Yoo spojrzał na drzwi od mieszkania Jungów, które nagle wydały mu się jakimiś wrotami do piekieł. Piekieł, które pochłonęły jego ukochanego.
-Nie do końca rozumiem, o czym mówisz.
Yoo westchnął.
-Później zadzwonię i ci wszystko wytłumaczę. Pa, muszę kończyć. - To mówiąc, rozłączył się i schował telefon.
Wdech, wydech, wdech, wydech...
Po kilku głębokich oddechach Youngjae stwierdził, że to już zbyt wiele.
Bez względu na to, o co prosił go Dae, on po prostu nie może czekać bezczynnie!
~★~
Wiem, że spóźniam się i z rozdziałem i życzeniami, no ale cóż X'D
Mam nadzieję, że miło spędziliście te święta, a przerwa pozwoliła wam odpocząć trochę od codziennych obowiązków. Dużo zdrówka, kochani! Dbajcie mi tam o siebie! c;
I tak tylko wspomnę, że następny rozdział mam już gotowy by Was zbyt długo nie trzymać w niepewności XD prawdopodobnie pojawi się tu w przeciągu kilku najbliższych dni c;
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro