Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~First Thoughts~

Choi leniwie przecierał ścierką blat. W czasie wstępów na scenie rzadko do baru podchodzili klienci, a Jongup i Himchan dołączyli do tańczącycy par, znikając z jego pola widzenia. Za to Daehyun i ten tajemniczy koleś, Youngjae, aktualnie migdalili się na scenie, zostawiając barmana samego sobie.

Właśnie. Youngjae.

Junhong sam nie wiedział, co myśleć o tym chłopaku.

Gdy po tamtym wypadku dwa lata temu Daehyun zamknął się na świat, on i Yongguk strasznie się o niego martwili. Chcieli go wspierać, ale Jung ich odrzucał, przez co było to jeszcze trudniejsze.

A teraz? Nagle, zupełnie znikąd pojawia się przystojny Yoo, zaprzyjaźnia się z fortepianistą i w ciągu kilku tygodni wyciąga go zza jego własnych murów. Czyli robi coś, co jemu i Bangowi nie udało się od cholernych dwóch lat.

I to nie tak, że Junhong był zazdrosny, bo chłopakowi Soohyun się udało. Wręcz przeciwnie.

Był mu wdzięczny. Patrząc na szczery uśmiech Daehyuna, nareszcie mógł powiedzieć, że jego przyjaciel jest szczęśliwy.

Wiedział, że brązowowłosy nareszcie znalazł tą jedyną osobę, więc kibicował im z całego serca.  Martwiło go tylko to, że Youngjae nie wiedział o uczuciach muzyka, a przecież posiadał dziewczynę.

A Daehyun chyba nie zniósłby złamanego serca drugi raz.

Oderwał wzrok od sceny, przenosząc go na wysoki stołek, stojący przy barze. Stał tu specjalnie dla jednej, wyjątkowej osoby, która na ogół spędzała z nim te godziny, umilając pracę rozmowami.

Jednak teraz na przedmiocie nikt nie siedział. Ten widok w dziwny sposób ranił Junhonga.

Hyung, kiedy do mnie wrócisz? Też chciałbym być szczęśliwy.

-Zelo!

Różowowłosy podniósł wzrok na biegnących w jego stronę Azjatów, odrzucając ponure myśli. Youngjae i Daehyun przepychali się między nieznajomymi ludźmi w stronę baru; na ich twarzach gościły uśmiechy, a policzki zdobiły lekkie rumieńce.

-I jak?! I jak?! - zawołał Yoo, praktycznie skacząc w miejscu z radości.

-Byliście rewelacyjni! - pochwalił ich.

Yoo podskoczył ze szczęścia, krótko przytulając Daehyuna.

-Ale to był szok! Dziękuję ci, Dae-ah! Gdyby nie ty, to bym to zepsuł! A tak to daliśmy czadu! Prawda?!

-Byłeś niesamowity!

-Ty też! To najlepsze urodziny w moim życiu! - Yoo znowu podskoczył, nie mogąc powstrzymać pozytywnych emocji.

-Ooo, masz dziś urodziny? - zaciekawił się Junhong. - Wszystkiego najlepszego!

-Dzięki, Zelo!

-O właśnie! Youngjae-ah, co jest dla ciebie bardzo ważne?

Yoo zastanowił się przez chwilkę, przenosząc wzrok na Junga. W jego ciemnych źrenicach odbijało się klubowe światło.

-Czemu o to pytasz?

-A tak... nadal chciałbym dać ci prezent na urodziny. To jak? - Daehyun uśmiechnął się kącikiem ust.

Co jest dla mnie ważne?

Chłopak Soohyun nieco się zamyślił. Na pewno Himchan i Jongup. W końcu to jego najlepsi przyjaciele. Rodzina, chociaż praktycznie nie miał z nią kontaktu. Jego pasje: łyżwiarstwo i muzyka...

Dość ważna była dla niego także Soohyun. Nawet jeżeli traktował ją jak przyjaciółkę, to mimo wszystko odgrywała istotną rolę w jego życiu.

Jednak najważniejszy wydał mu się właśnie chłopak, który teraz wpatrywał się w niego z zaciekawieniem w ślicznych oczach. Nie tylko dlatego, że podarowywał mu swój czas i umiejętności, grając dla niego zawsze, gdy tylko ten miał na to ochotę.

Nie dlatego, że nie żądał niczego w zamian, czy przez to, że zawsze miał dla niego czas, ale równocześnie rozumiał, gdy to Yoo był zajęty i nie mógł przyjść go odwiedzić.

Po prostu czarnowłosy najzwyczajniej na świecie polubił brata swojej dziewczyny. Szanował go.

A nawet nie licząc ich małych, prywatnych koncertów, to sama obecność Junga sprawiała, że Youngjae czuł się lepiej. Był szczęśliwszy i miał wrażenie, że w towarzystwie muzyka świat nabiera jaśniejszych barw.

Nie mówiąc już o tym, że chciał dla niego jak najlepiej.

-Już wiem.

-Ale co? - zdziwił się Jung, patrząc na czarnowłosego. Na jego policzku powstał refleks od fioletowych świateł klubu.

-Jaki chciałbym od ciebie dostać prezent - oznajmił łyżwiarz, po czym zwrócił się do barmana. - Zelo, podasz jeszcze jakieś dwa mocniejsze? I to będzie koniec na dziś...

-Youngjae-ah, ale co ty kombinujesz? - spytał podejrzliwie brązowowłosy, łapiąc ramię młodszego Koreańczyka.

Yoo odwrócił się w jego stronę z dziwnym uśmieszkiem.

-Nic. Zelo, jeśli zobaczysz Himchana i Jongupa, przekaż, żeby nas nie szukali. Dae-ah, ja niczego nie kombinuję. Będę chciał po prostu dostać mój prezent. Podobno nadal chcesz mi go dać?

 
 


~★~

 
  

 

Yoo odebrał w szatni ich rzeczy, podając jeden z płaszczy Daehyunowi. Nagle telefon łyżwiarza zawibrował, a chłopak spojrzał na ekran komórki, by odczytać wiadomość od Himchana.

Weź swojego kochasia i wyjdź przed klub. Musimy wracać, więc odwieziemy was teraz lol

-Co? Czemu? - mruknął niezadowolony Yoo, chowając komórkę i odwracając się w stronę Junga.

-Co się stało? - spytał brązowowłosy.

-Musimy już wracać, bo inaczej Jongup nas nie podwiezie. - Wyjaśnił młodszy. - Chociaż i tak nie jestem pewien, czy chcę z nim jechać. Założę się, że wcale nie jest na tyle trzeźwy, by prowadzić.

Cholera, ciekawe, co takiego się wydarzyło, że nagle im się tak bardzo spieszy.

-Mogę wezwać taksówkę - zaproponował Daehyun, wciskając na głowę czarną czapkę.

-Nie mam kasy. - Wzruszył ramionami drugi Koreańczyk.

Jung cicho się zaśmiał, biorąc czarnowłosego pod rękę.

-Ale ja mam. Napisz kolegom, że nie muszą się kłopotać.

Nieprzekonany Azjata spojrzał na brata Soohyun z niepewnością w oczach.

-Naprawdę? No nie wiem...

-Dawaj! Przecież musimy jeszcze ogarnąć ten twój prezent, prawda? - przekonywał go fortepianista, ruszając w stronę wyjścia z klubu.

Yoo westchnął, poprawiając zsuwający mu się z ramion szalik i ruszając za Daehyunem.

 
 
 
 


~★~


 
 

 

Chociaż czekali na taksówkę maksymalnie dziesięć minut, oboje zdążyli pożądnie zmarznąć. To był główny powód, dla którego popędzili do samochodu jak szaleni, wpadając do środka i od razu prosząc kierowcę o podkręcenie ogrzewania.

-Aleście zabalangowali, chłopaki! - zaśmiał się nieco starszy mężczyzna z lekkim wąsem. Bardziej przypominał Chińczyka, niż Koreańczyka. - To dokąd was zawieźć?

Youngjae uśmiechnął się lekko, wychylając się do przodu i szepcząc Azjacie miejsce docelowe na ucho. Ten zmierzył go dziwnym spojrzeniem.

-Naprawdę? - spytał, unosząc brwi. - Zdajecie sobie sprawę z tego, że zaraz pierwsza w nocy? Nie ma opcji, by...

-Spokojnie, proszę pana - powiedział Yoo, wygodnie siadając obok Daehyuna. Aby się nie kłócić o miejsce pasażera, oboje usiedli na tylnej kanapie. - Wiem o tym.

-No jak tam sobie chcecie. - Wzruszył ramionami Chińczyk, przekręcając kluczyk w stacyjce. - Będziemy za maks piętnaście minut.

Auto ruszyło, lekko ślizgając się na oblodzonym parkingu, a Jung spojrzał pytająco na Youngjae.

-Gdzie my jedziemy?

Yoo uśmiechnął się, powodując tym u Daehyuna mały zawał serca.

-Niespodzianka.

 

 

 
~★~

 
 

 

 

Pamiętajcie, jeśli znajdziecie jakieś literówki, to mnie poprawiajacie! Staram się pisać poprawnie i sprawdzam każdy rozdział po kilkanaście razy (w odróżnieniu od innych autorek nie mam zamiaru się tłumaczyć, że ,,sorry za błędy, pisałam na telefonie" itp) ale nie zawsze wszystko wyłapię c; zwłaszcza, że rozdziały powstają po nocach XD

Myślałam nad tym, by w wakacje, gdy będę miała więcej czasu, poprawić First. Myślicie, że warto, czy nie jest tych błędów aż tak dużo i mam siedzieć i pisać nowe ficzki? XD

Aa i sama nie lubię wymuszania gwiazdek, ale mam ogromną prośbę. Jako, że w ostatnie rozdziały wlewam naprawdę dużo pracy (serio, nad First Confession siedziałam łącznie ponad trzy godziny!) to byłabym bardzo wdzięczna, gdybyście zostawili po sobie jakiś znak. Tak tylko, bym wiedziała, że komuś chociaż troszkę zależy tak, jak mi ♥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro