Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~First Passion~

-To miejsce wygląda dobrze. Proszę się zatrzymać - powiedziała pani Jung, zwracając się do siedzącego za kierownicą taksówkarza. Mężczyzna posłusznie zjechał na parking przed klubem i zatrzymał się obok innych zaparkowanych samochodów.

Azjatka zmierzyła okiem licznik kilometrów i jeszcze zanim taksówkarz otworzył usta ta już wyciągnęła z torebki portfel, szybko odliczając potrzebną kwotę. Wcisnęła ją zaskoczonemu Koreańczykowi do ręki, po czym wysiadła z taksówki nie rzucając nawet słowa na pożegnanie.

Rzadko odwiedzała takie miejsca jak to. W Japonii była pochłonięta pracą i jedyne imprezy, na których można było ją zobaczyć to przyjęcia służbowe. Może właśnie dlatego kobieta zawsze czuła się tak, jakby jej obecność w klubach była łamaniem zasad...

Dziś jednak postanowiła zignorować tą myśl. Czuła, że jeżeli nie pójdzie i się trochę nie wyluzuje, to oszaleje z nerwów. Złe przeczucia nie dawały jej spokoju, a troska o syna spędzała sen z powiek. Nawet, jeżeli nie widzieli się od kilku lat, to ona naprawdę chciała dla niego jak najlepiej. A to, że on sam sobie utrudniał życie, było dla niej niepojęte. Potrzebowała odpocząć od tych wszystkich zmartwień.

Gdy taksówka opuściła parking, kobieta schowała portfel do torebki i zarzuciła ją sobie na przedramię. Poprawiła jeszcze włosy, upięte w luźny kok i ruszyła pewnym siebie krokiem w stronę wejścia do klubu. Zanim jednak tam dotarła, poczuła silne wibracje. Ponownie otworzyła torbę by wyciągnąć telefon. Gdy ujrzała imię męża na ekranie, coś ją ścisnąło w gardle. Pokonała to uczucie i odebrała, przykładając urządzenie do ucha.

-Słucham?

-Cześć, kochana. Nie przeszkadzam ci? - Mężczyzna po drugiej stronie linii był najwyraźniej w bardzo dobrym humorze. W jego głosie słychać było dziwne szczęście. Pani Jung odsunęła na sekundę telefon od ucha i zmierzyła go lekko zaskoczonym spojrzeniem; ostatnim razem słyszała tak radosnego męża kilka lat temu.

-Nie. Aczkolwiek nie mam nieograniczonej ilości czasu. - W zasięgu jej wzroku pojawił się jakiś ruch, więc Azjatka na chwilę podniosła wzrok. Widząc jednak, że to tylko kolejne auto, znów spuściła go na chodnik pod swoimi stopami. - Coś się stało? Wydajesz się być jakiś podekscytowany.

-Szef dał mi wolne - oznajmił pan Jung, a kobieta mimo tego, że go nie widziała, doskonale potrafiła sobie wyobrazić lekki półuśmiech, który prawie na pewno gościł teraz na ustach jej męża.

-Gratuluję.

-Poczekaj, jeszcze nie wiesz do czego zmierzam. A mianowicie wykupiłem już bilety... i za dwa dni do was przylecę.

Koreanka gwałtownie wciągnęła powietrze. Tego właśnie się obawiała...

-Cudownie, skarbie - odpowiedziała sztucznie.

-Wiesz, chciałbym zobaczyć dzieci po tylu latach rozłąki. Jestem ciekawy, ile rzeczy się u nich zmieniło.

Kobieta przygryzła pomalowaną na czerwono wargę. Wiedziała, że odwiedzenie mężczyzny od tej decyzji jest niemożliwe, jednak mimo tego postanowiła spróbować.

-Rozumiem. Ale wiesz, u Daehyuna i Soohyun praktycznie nic się nie zmieniło. Relacje między nimi pozostały takie same. Może tylko trochę podrośli.

Co za kłamstwo. Daehyun jest zupełnie innym człowiekiem! Kompletnie nie rozumiem, co się stało z umysłem tego dzieciaka. Nie tak go wychowywałam.

-I tak bym chciał ich zobaczyć.

-Rozumiem... no dobrze. Może masz rację, chyba powinni wreszcie zobaczyć się z ojcem. W takim razie na którym lotnisku lądujesz? Podjadę po ciebie. - Azjatka nieświadomie podążała wzrokiem za dwoma męskimi sylwetkami, które właśnie ją minęły i skierowały się w kierunku wejścia do klubu.

-Tym samym, co ty. Czekaj na mnie koło dwunastej trzydzieści... albo wiesz, może będzie łatwiej, jeśli wyślę ci wszystkie informacje mailem.

-W porzadku. A tymczasem... widzimy się za dwa dni, kochanie.

-Dokładnie.

Po krótkich pożegnaniach, kobieta wyłączyła telefon i westchnęła. Naprawdę czuła, że przyjazd pana Junga niczego nie ułatwi.

Schowała telefon do torebki, po czym ruszyła w kierunku wejścia do budynku. Podeszła do szklanych drzwi, za którymi był wyłożony czarnym dywanem korytarz. Gdy przekroczyła próg klubu, do jej uszu doleciały pierwsze dźwięki muzyki. Azjatka rozejrzała się po pomieszczeniu, z zadowoleniem stwierdzając, że wybrała porządne miejsce na chwilę odpoczynku; styl, w którym zostało urządzone wnętrze lokalu był mieszanką elegancji i nowoczesności. Widać było, że właściciele mają pełne kieszenie, a usługi klubu będą na wysokim poziomie. Oczywiście niesie to za sobą pewne koszty, ale pani Jung była na to przygotowana.

Po zostawieniu ubrań w szatni ruszyła na salę. Po drodze zauważyła dwójkę chłopaków, którzy ją wcześniej wyminęli przed budynkiem. Teraz niezbyt dyskretnie na nią zerkali, jednak Azjatka to zignorowała.

Przyszła tu zapomnieć na chwilę o problemach i właśnie to miała zamiar zrobić. A stojący za ladą barman o jasnych włosach i zawartość trzymanych przez niego wysokich szklanek miała jej to umożliwić.

 
 
 
 

~★~

 

 

Jongup zamknął samochód, po czym schował kluczyki do kieszeni.

-To jak, hyung? Dzisiaj nie pijesz? - spytał, pozwalając na to, by jego chłopak splótł razem z nim palce. Himchan odpowiedział lekkim uniesieniem kącika ust.

-Dziś muszę być w miarę trzeźwy, bo inaczej niespodzianka się nie uda - powiedział tajemniczo, przybliżając się trochę do Moona i owiewając jego policzek ciepłym oddechem.

Niższy student tylko leciutko się uśmiechnął.

Dwójka Koreańczyków nie czekając dłużej postanowiła opuścić parking. Po drodze mijali zaparkowane samochody i przypadkowych ludzi. Wszyscy przygotowywali się do wejścia do klubu, wsiadali do aut by opuścić to miejsce, lub czekali na taksówki. Ani Jongup ani Himchan zwrócili na nich uwagi... dopóki o ich uszy nie obiły się znajome imiona.

-... -Rozumiem. Ale wiesz, u Daehyuna i Soohyun praktycznie nic się nie zmieniło. Relacje między nimi pozostały takie same. Może tylko trochę podrośli.

Himchan niemalże zatrzymał się w miejscu z zaskoczenia. Spróbował jednak udawać, że nie usłyszał słów wypowiedzianych melodyjnym, kobiecym głosem i ruszył dalej. Po krótkiej chwili spokojnego marszu jednak zmienił zdanie. Doszedł do wniosku, że jeżeli to naprawdę mowa o chłopaku jego przyjaciela, to może dowie się czegoś ważnego na jego temat. Dlatego wyższy student chwycił Jongupa za ramię i ukrył się za najbliższym autem, ciągnąc jasnowłosego za sobą. Wyglądało to komicznie, bo zachował się jak dzieciak grający w chowanego a nie dorosły mężczyzna, jednak dzięki temu mógł ciągle słyszeć rozmowę nieznajomej kobiety.

-Rozumiem... no dobrze. Myślę, że powinni wreszcie zobaczyć się z ojcem...

Ojcem? A Youngjae nie mówił, że on jest w Japonii? - zdziwił się Kim, spoglądając na lekko zdezorientowanego Jongupa.

-W porzadku. Czekam na te informacje. A tymczasem... widzimy się za dwa dni, kochanie.

Kobieta ruszyła w kierunku klubu, nie zauważając ukrytych za autem Koreańczyków. Himchan jeszcze przez chwilę wpatrywał się w plecy kobiety, po czym odwrócił głowę w stronę swojego chłopaka.

-Chodźmy, Uppie. Nie ma sensu tu siedzieć. - Czerwonowłosy pociągnął tancerza za ramię, by ułatwić mu podniesienie się do pionu.

-Hyung, czemu podsłuchiwaliśmy? - spytał trochę zmieszany Jongup.

-Nie wiem. Pomyślałem, że jeżeli faktycznie mówiła o tym kochasiu Youngjae to może warto byłyby... dowiedzieć się o co chodzi - mruknął Kim. Wcale nie miał wyrzutów sumienia, że podsłuchiwał nieznajomą. Bardziej się zawstydził swoim zachowaniem; miał wrażenie, że ta akcja z kucaniem za samochodem nie wyglądała dobrze w oczach Jongupa. - Może już chodźmy - poprosił.

Moon skinął głową, po czym wyszli spomiędzy samochodów i udali się w stronę klubu. W szatni znów ujrzeli Azjatkę z parkingu, która zostawiała płaszcz i torbę w przechowalni.

Gdy czarnowłosa minęła ich, tylko pobieżnie i lekceważąco mierząc ich wzrokiem, Himchan nachylił się w stronę swojego chłopaka.

-Ta kobieta jest jakaś... dziwna - skomentował półgłosem. - Wydaje się jakby... znajoma.

Jongup wzruszył ramionami.

Dwójka Azjatów zostawiwszy ubrania w szatni ruszyła w stronę głównej sali, wsłuchując się w dźwięki muzyki.

Kim rozejrzał się po sali. Koreanka, której rozmowę słyszeli na parkingu stała przy barze i patrzyła na Zelo, który realizował jej zamówienie.

-Naprawdę wydaje mi się znajoma - stwierdził.

Jongup odwrócił się, by spojrzeć w tym samym kierunku to czarnowłosy. I chociaż Moon nie należał do osób aż tak wtykających nos w nie swoje sprawy jak Himchan, to musiał przyznać, że nawet on miał jakieś podejrzenia względem tej osoby. Tylko w odróżnieniu od Kima potrafił zachować je dla siebie.

-Z kimś mi się kojarzy. No i ten telefon... - rzucił starszy student, krzyżując ramiona na piersi i kręcąc głową. - Podejrzana sprawa.

-Szczerze mówiąc, jestem prawie pewien, że mówiła o chłopaku Youngjae. Nie wierzę, że była to aż taka zbieżność nazwisk - niepewnie wyraził swoją opinię jasnowłosy. - Tylko to trochę nie w porządku, że podsłuchiwaliśmy...

-A tam od razu podsłuchiwaliśmy. Przechodziliśmy obok.

-A potem zatrzymaliśmy się za samochodem...

-Ech... Ale myślisz, że to ktoś z rodziny Daehyuna? No spójrz, jacyś strasznie podobni nie są...

-Może porównaj ją z Soohyun.

Himchan posłusznie spojrzał na Koreankę, która akurat odwróciła głowę w bok, dzięki czemu światło padło na jej profil, podkreślając niewielki nos i dość wyraźnie zarysowane policzki.

Czerwonowłosy dłuższą chwilę się wpatrywał w nieznajomą, myśląc o tym, że jej nos i ten należący do jego znajomej jest chyba identyczny... aczkolwiek prawda była taka, że z powodu złego oświetlenia nie był w stanie tego tak stu procentowo stwierdzić. Jednak nie mógł zaprzeczyć, że linia profilu nieznajomej w dużej mierze pokrywała się z tą należącą do Soohyun.

-Są podobne - przyznał po dłuższej chwili. - Może to dlatego wydawała mi się znajoma...

-Myślisz, że to może być jej matka? - spytał niepewnie Jongup, ukradkiem zerkając na niczego nie podejrzewającą kobietę.

Kim zastanowił się przez chwilę. Co prawda Azjatka wyglądała dość młodo, ale to nie było nic nowego w ich kraju...

-Możliwe.

-Czyli... z tamtej rozmowy wynika, że za dwa dni ojciec Daehyuna wraca do Korei. Myślisz, że on i Soohyun o tym wiedzą? - spytał Jongup.

-Nie mam pojęcia. Ale może jutro zadzwonię do niego i mu to przekażę - stwierdził Himchan, wzruszając ramionami. - Przestańmy się tym zajmować. Chodźmy tańczyć.

Niższy Koreańczyk kiwnął głową, uśmiechając się lekko. Starszy chwycił jego dłoń, prowadząc w stronę sali rozświetlonej białymi i fioletowymi reflektorami.

Z głośników płynął znajomy utwór, więc Azjaci od razu dali się porwać głośnej muzyce. Wypełniła ona przestrzeń między nimi i zmieszała z powietrzem; Moon czuł się tak, jakby oddychał dźwiękami, a nie tlenem. Dał się ponieść skocznemu rymowi, czując, jak muzyka wraz z krwią krąży po jego ciele.

Himchan nie mógł całkowicie się wyluzować. Nie potrafił powstrzymać się od wpatrywania w srebrne błyski tańczące w niewielkich oczach Jongupa. Nie potrafił nie podziwiać jego przystojnej twarzy i delikatnych, dość wąskich ust. Młodszy Azjata wypełnił wszystkie jego myśli. Himchan nie potrafił myśleć o nikim ani niczym innym.

Dopiero teraz zauważył, że na na czubku głowy jego ciemne włosy odrosły i kontrastowały z platynowym kolorem farby. W myślach zapisał sobie, że muszą odwiedzić fryzjera. Zresztą, on też chciał wrócić do starego koloru. Ognistoczerwony był ciekawy, jednak Kim zdecydowanie wolał czerń. No i Jongup kiedyś mu powiedział, że najlepiej wygląda w ciemnych kolorach. A to był najlepszy argument za ponownym farbowaniem.

Skoczna muzyka ucichła, ustępując miejsca spokojnemu utworowi. W tym klubie skoczne kawałki puszczano tak samo często jak spokojne utwory idealne do wolnego, więc dla żadnego z nich nie było to zaskoczenie. Od razu przysunęli się do siebie, a Jongup pozwolił by dłoń starszego chwyciła go w pasie i przygarnęła jeszcze bliżej.

Moon musiał przyznać, że w momentach, gdy tańczył z Himchanem czuł sie jakoś inaczej. Pomiędzy nimi powstawała wtedy wyjątkowa, niepowtarzalna atmosfera, która nie towarzyszyła im w żadnej innej sytuacji. Była to mieszanka łącząca powstrzymywaną namiętność, ale i dziwną delikatność i coś, czego nie dało się opisać. Jongup sam nie wiedział, co to za uczucie, jednak gdy czuł zarówno podniecenie wywołane tańcem jak i bliskość ukochanego jego zmysły wariowały. Ogarniało go wtedy coś eterycznego. Coś tak intensywnego jak dym z kadzidła. Otumamiającego i uzależniającego jak narkotyk. A w połączeniu z nutą namiętności i piżmowym zapachem perfum wyższego chlopaka, taniec z Himchanem był dla nich obu jak przeniesienie się do innego świata.

-Chłopaki... Himchan hyung, Jongup hyung, mówię coś do was... hej! - Natarczywy głos Junhonga przywrocil Moona do rzeczywistości. Student spojrzał na przyjaciela nieprzytomnym wzrokiem, jakby dopiero co się obudził ze snu.

-Co...? Zelo...? - Himchan pokręcił głową, by wrócić do rzeczywistości. Jego oczy były jakby zasnute mgłą.

-Wybaczcie, że wam przerwałem... - powiedział chłopak, drapiąc się po karku. - Ale myślę, że powinniście się przenieść do prywatnej sali.

Kim spojrzał na barmana ze zdziwieniem.

-Ale co ty masz na myśli, młody? - spytał.

-Hyung... po prostu... agh, głupio tak powiedzieć! - zawołał chłopak, potrząsając włosami pofarbowanymi na jasny blond. - Hyung, w Korei... para mężczyzn... na środku parkietu... znaczy, mi to nie przeszkadza, ale są jeszcze inni goście...

Kim uśmiechnął się lekko. Jego policzki delikatnie się zaróżowiły, gdy zauważył, że koszula Moona jest trochę za wysoko podwinięta, a jeansy o niskim stanie zsunęły się lekko, odsłaniając biodro jasnowłosego. Himchan szybko poprawił koszulę swojego chłopaka i chwycił jego ramię. Jongup nadal był trochę niezorientowany w czasie i przestrzeni, więc po prostu uwiesił się na ramieniu starszego studenta.

-Ależ oczywiście, że rozumiem. To my już idziemy - oznajmił Himchan. - Hej, Uppie. Uppie, slyszysz mnie?

Moon skinął lekko głową, spoglądając na czarnowłosego.

-To my już pójdziemy. A ty, młody, wracaj do pracy! - Himchan roześmiał się widząc minę Zelo. Barman najwyraźniej był lekko zażenowany i nie wiedział, co ma na to odpowiedzieć.

-M... miłego wieczoru - wydukał w końcu i czym prędzej ruszył w stronę barku.

-Głupio mi teraz - powiedział Kim, gdy Choi znalazł się tak daleko, że nie mógłby go usłyszeć. - Zelo pewnie też źle się czuł z tym, że musiał nas doprowadzać do porządku.

Jongup pokiwał głową. Dokładnie w tym momencie utwór zmienił się. Wróciła skoczna i wesoła muzyka, a razem z nią podkręcono głośność i włączono bas.

-Wiesz co, Uppie? Chodźmy już. Nie mam już ochoty tańczyć - powiedział podniesionym głosem starszy student, starając się przekrzyczeć muzykę.

Oboje zeszli z parkietu, kierując się w stronę części klubu przeznaczonej na bilard.

-Właśnie. Trzeba będzie jeszcze kiedyś zabrać tu Youngjae - powiedział jakby sam do siebie Himchan, spoglądając na wyłożone zielonym materiałem stoły. Dziś nie było tłoku, więc kręciło się tu tylko kilka osób.

Dwójka studentów ruszyła dalej, mijając łazienki i weszła na pusty korytarz. Były tu już tylko schowki na sprzęt i środki czystości, więc żaden z klubowiczów się tu nie zapuszczał. Azjaci zostali sami.

-Dokąd idziemy? - spytał wreszcie Jongup.

-Zobaczysz - odparł tajmniczo Kim, splatając ich palce i ciągnąc go delikatnie za sobą.

Wreszcie przystanął, spoglądając na jedne z drzwi. Na ich powietrzni był naklejony komunikat ,,Nieupoważnionym wstęp wzbroniony", jednak to go nie zraziło. Chłopak zmierzył wejście przenikliwym spojrzeniem, aż wreszcie jego twarz rozjaśnił uśmiech.

-To chyba będzie tutaj - stwierdził, zerkając na lekko zmartwionego Jongupa.

-Ale możemy tam wejść...?

-Tak. Ja jestem upoważniony, a ty idziesz ze mną. - Kim uspokoił jasnowłosego, po czym nacisnął klamkę. Drzwi nie ustąpiły.

-Ojć. To musisz poczekać chwilę. Zaraz znajdę klucz... - mruknął wyższy student, puszczając dłoń Moona i zaczynając przeszukiwać kieszenie. Po chwili wyciągnął mały, srebrny przedmiot i wsunął go do zamka. Drzwi otworzyły się z cichym skrzypieniem dawno nie używanych zawiasów.

Kim chwycił dłoń trochę zaniepokojonego Jongupa i razem przekroczyli prób pomieszczenia.

W półmroku widać było tylko zarys wąskich schodów, prowadzących w górę. Ściany były białe, bez żadnych ozdób, a podłoga została wyłożona szarymi kafelkami. W powietrzu unosiły się drobinki kurzu i widać było, że od dawna nikt tu nie zaglądał.

-Chłodno tu - mruknął Moon. Miał rację; w porównaniu do ciepłego powietrza w klubie tu było zdecydowanie zimniej. - Hyung, czemu mnie tu przeprowadziłeś?

-Zaraz zobaczysz - powiedział wyższy Koreańczyk, spoglądając na schody. - Wchodzimy?

Jongup skinął głową, po czym oboje rozpoczęli wspinaczkę po wąskich stopniach.

I jasnowłosy musiał przyznać, że chociaż na początku nie był co do tego wszystkiego przekonany, to teraz zrozumiał, dlaczego Himchan go tu zabrał.

Schody kończyły się wejściem do czegoś na kształt spowitej w półmroku sali. Widać było parkiet i nieużywaną ladę, która prawdopodobnie miała pełnić rolę barku. Dodatkowo jeden z rogów był prawie na pewno przygotowany do tego, by później ustawiać tam stoliki.

Jednak to nie to przyciągnęło uwagę Moona.

Sala nie miała połowy dachu. Został zastąpiony szklanymi płytami, które zajmowały całą jedną ścianę i dalej rozciągał się na kształt kopuły nad ich głowami.

Błękitnozielone światło, które przenikało przez lekko kolorowe szkło mieszło się z mrokiem opuszczonego wnętrza, nadając mu niezwykłą i tajemniczą atmosferę.

Jongup powoli ruszył w stronę zastąpionej szybami ściany. Oparł dłoń na szkle, spoglądając w dół, na parking przed klubem i dalej, na panoramę odległych świateł miasta. Klub znajdował się dość daleko od centrum, na lekkim wyniesieniu. Dlatego widok z tego ogromnego okna był szczególnie niesamowity - łączył ze sobą światła miasta i odrobinę natury, bo dostrzec można było pobliski niewielki las.

-Jak ci się podoba? - spytał Himchan, nagle pojawiając się tuż za plecami młodszego Azjaty.

-Jest... niesamowicie - stwierdził zgodnie z prawdą Moon, odwracając się w stronę swojego chłopaka. Refleks zielonego światła padł na jasną skórę Kima, gdy ten jeszcze bardziej przybliżył się do swojego chłopaka. - Co to w ogóle za miejsce, hyung?

-Nieudana inwestycja - powiedział tajemniczo czerwonowłosy, unosząc głowę i spoglądając na szklany dach. - To miała być główna sala tego klubu, jednak z jakiegoś powodu nie można było zrobić schodów - te, którymi się tu dostaliśmy to tak naprawdę droga przeciwpożarowa - i projekt został porzucony. Parkiet i główną salę przeniesiono na dolne piętro, a to miejsce pozostało nieużywane.

-Od jak dawna o tym wiesz? - spytał Jongup, znów odwracając się w stronę szyb i podziwiając niesamowity widok.

Kim odpowiedział dopiero po chwili. Widać musiał zastanowić się nad odpowiedzią.

-Kilku tygodni. Ciotka wpadła w odwiedziny do moich rodziców i przypadkowo się o tym dowiedziałem. To jeden z jej klubów - wyznał Kim, przytulając się do pleców młodszego chłopaka. - Gdy zdobyłem klucz postanowiłem pokazać ci to miejsce

Moonowi zabrakło słów. Nie wiedział, co ma odpowiedzieć drugiemu studentowi, a jego usta opuściło tylko ciche ,,dziękuję".

Starszy Azjata, który aktualnie sunął nosem po delikatnej szyi niższego, uśmiechał się delikatnie i od czasu do czasu składał na niej motyle pocałunki. Jego dłonie powoli zawędrowały na biodra niższego chłopaka, a ten odchylił głowę w tył, by ułatwić starszemu dostęp do swojej szyi.

Po dłuższej chwili tych subtelnych pieszczot, Jongup odwrócił się w stronę starszego Koreańczyka. Objął Azjatę i wtulił się w jego klatkę piersiową, doskonale czując bijące od niej ciepło.

-Cieszę się, że cię mam, hyung.

To ciche wyznanie, tak rzadkie w ustach Moona, bardzo wstrząsnęło Himchanem. Pod czerwonowłosym niemalże ugięły się kolana, a jego serce stało się kilka razy cięższe od wypłniającego je wzruszenia i miłości.

Himchan odszukał dłonią twarz młodszego i delikatnie chwycił jego podbródek. Nie mogąc się przed tym powstrzymać przyciągnął go do pocałunku. Jego usta same co chwila układały się w uśmiech, ale kontynuował pieszczotę, doskonale czując, że Jongup także walczy z rozpierającym go od środka szczęściem.

-Naprawdę cię kocham - szepnął Kim prosto w wargi niższego chłopaka. - Jak nikogo innego. Nikomu cię nie oddam.

Twarz Moona znów rozświetlił uroczy uśmiech. Jasnowłosy zarzucił ramiona na szyję drugiego chłopaka, pozwalając, by ten jeszcze mocniej przycisną do siebie ich wargi. Gdy plecy niższego studenta dotknęły chłodnej szyby, Kim uniósł jego dłonie, przytrzymując je swoimi rękami po obu stronach głowy Moona. Przesunął powoli językiem po ustach tancerza, a ten posłusznie rozchylił wargi. Zamknął oczy i czekał na głębszą interwencję starszego chłopaka. Ten jednak postanowił go zaskoczyć i odsunął się od zawiedzionego tancerza.

-Czyj jesteś, Jongup? - spytał Himchan, spoglądając na niższego Azjatę.

-Twój, hyung.

Kim przysunął się do niego jeszcze bliżej.

-A czego pragniesz?

Moon przełknął slinę. Bezwstydnie wpatrywał się w przystojną twarz czerwonowłosego, podziwiając każdy jej szczegół, każdy gdy cień, który kładł się na jego nieskazitelnej skórze. Gdy Himchan zaczynał być poważny, robił się tak pociągający i seksowny, że młodszy chłopak nie był w stanie dłużej się powstrzymywać.

-Ciebie, hyung.

-Więc jestem cały twój.

Jongup po raz pierwszy czuł się aż tak wyjątkowy. Te uczucia zmieszały się z głębokim pocałunkiem, ktory chwilę później pochłonął cały świat Moona. Świadomość, że jest ważny dla Himchana towarzyszyła mu od dawna, jednak jeszcze nigdy nie była aż tak silna. I jeszcze nigdy nie czuł aż takiej radości z tego, że ten niezwykły, aczkolwiek obdarzony wieloma wadami człowiek pokochał właśnie jego.

Tancerzowi wyznania nie przychodziły tak łatwo, jak jego kochankowi. Jednak w tej chwili Moon czuł tę samą miłość, która teraz wypełniała serce i duszę Kima. On też teraz widział, że zbyt długo był ślepy na szczęście, które miał na wyciągnięcie ręki. I pod wpływem tej radości z jego ust uciekło ciche wyznanie, które może w normalnych warunkach nigdy by ich nie opuściło.

-Też... cię kocham, Himchan hyung.


~★~



Trochę się spóźniłam z rozdziałem... ale csii XD
Macie za to trzy razy dłuższy rozdział niż zawsze (chyba najdłuższy) i mam nadzieję, że się cieszycie c;

Kochani, życzę Wam wszystkiego co najlepsze! Dbajcie o siebie. Dużo osób teraz choruje, więc ubierajcie się cieplutko c;

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro