~First Day~
Youngjae nie wiedział, co go obudziło, ale nie spodobał mu się ten stan rzeczy. Starał się znowu zasnąć, jednak sen, z którego przed chwilą się wybudził szybko zaczął się zacierać, aż wreszcie zupełnie wyblakł. Wtedy już nie miał wyboru, musiał podnieść powieki i wrócić do rzeczywistości.
Całkiem przyjemnej rzeczywistości, którą były oplatające go w pasie ramiona Daehyuna i spokojny oddech brązowowłosego na jego karku.
Yoo poczuł, jak jeden z kącików jego ust dobrowolnie wędruje w górę. Było mu ciepło i przejemnie. Jedyne co, to żałował, że leży tyłem do Azjaty; wolałby patrzeć na jego spokojną twarz, niż białą ścianę. Ostrożnie, by nie obudzić fortepianisty, obrócił się na drugi bok.
Ta chwila była chyba jednym z najprzyjemniejszych momentów w jego życiu.
Patrząc na spokojną i śpiącą twarz Daehyuna nie mógł się powstrzymać od podziwiania tych ciemnych rzęs, które tak bardzo mu się rzuciły w oczy gdy spotkał go po raz pierwszy. Nie mógł nie zwrócić uwagi na jego miękką i nieskazitelną cerę, o którą Jung tak dbał. Gdy spojrzenie studenta padło na prawy policzek chłopaka, przypomniały mu się jego urodziny w klubie. To, jak razem śpiewali i jak na oczach tłumu wyciągnął dłoń, by dotknąć tej gładkiej skóry. Pod wpływem tego wspomnienia Yoo powtórzył tę czynność, przesuwając wierzchem dłoni po policzku muzyka.
Wreszcie jego spojrzenie zjechało niżej, aż do cudownych ust Junga. Youngjae nie mógł oprzeć się wrażeniu, że wyglądały, jakby były stworzone tylko po to, by mógł je łączyć ze swoimi. Może i jego myśli były samolubne, ale nie wyobrażał sobie, by ktoś inny oprócz niego mógł zakosztować ich ideału.
Przed nim leżał prawdziwy anioł i łyżwiarz doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Wiedział, że spotkało go prawdziwe szczęście, że to właśnie Daehyun wziął jego życie pod swoje skrzydła.
-Youngjae?
Yoo uśmiechnął się, widząc że muzyk wreszcie się obudził.
-Cześć, kochanie - powiedział słodko czarnowłosy, obserwując uśmiech, który pojawił się na ustach fortepianisty.
Yoo podniósł się lekko, opierając podbródek na dłoni. Naprawdę, mógł szczerze powiedzieć, że był to chyba jeden z najprzyjemniejszych poranków w jego życiu.
-Masz ochotę na śniadanie? - spytał łyżwiarz, obserwując, jak brat Soohyun uroczo ziewa, zasłaniając usta dłonią.
-Jeśli byłbyś taki kochany... - odpowiedział z lekko nieprzytomnym uśmiechem Daehyun.
Student tylko się zaśmiał, cmokając brązowowłosego w czubek głowy. Później wstał i wysunął się spod nagrzanej od ciepła ich ciał kołdry. Poprawił materiał, który przez to zsunął się z ramienia Junga, tak, by zimne powietrze nie docierało do jego odsłoniętej skóry i udał się do kuchni.
Czuł się naprawdę dobrze. Po raz pierwszy od spania na niezbyt wygodnej kanapie nie bolały go plecy i nie obudził się zmarznięty. Jedno z okien w salonie było nieszczelne, więc w zimie w jego mieszkaniu potrafiło być naprawdę chłodno. Jednak teraz dzięki pewnej osobie ta noc była wyjątkowo ciepła.
Najwyraźniej Himchan mówił prawdę. Żadna kołdra nie da ci tyle ciepła, ile druga osoba obok.
W połowie przygotowywania śniadania, do kuchni wczłapał na bosaka Daehyun, przecierając dłonią oczy.
-Pomogę ci - powiedział, łapiąc czajnik, by wstawić wodę na herbatę. Yoo podziękował mu uśmiechem. Gdy posiłek był gotowy, czarnowłosy zamiast iść do stołu po prostu usiadł na blacie, a muzyk oparł się biodrem o jedną z szafek, zaczynając jeść. Musieli się zadowolić herbatą i zwykłymi kanapkami, ponieważ lodówka studenta świeciła pustkami i nie mieli zbyt dużego wyboru. Jednak żadnemu z nich to nie przeszkadzało; tego ranka wszystko wydawało się piękniejsze i nawet to ubogie śniadanie było bardzo przyjemne.
Później Youngjae został by posprzątać po posiłku, a Jung poszedł do łazienki. Gdy jakieś pół godziny później oboje byli odświeżeni i przebrani w czyste ubrania, zdecydowali się na krótki spacer.
-Nie chcesz wracać do domu, prawda? - upewnił się Yoo, na co brązowowłosy gwałtownie pokręcił głową.
-Jeszcze nie. Jeśli tylko nie jestem dla ciebie kłopotem, to na razie chciałbym zostać tutaj.
-Nie jesteś - zapewnił go łyżwiarz. - Cieszę się, że mogę z kimś spędzić czas. Wiesz, to mieszkanie jest niewielkie, ale gdy siedzę tutaj sam i tak wydaje się zbyt duże.
Jung uśmiechnął się delikatnie, zdejmując płaszcz Youngjae z wieszaka w holu i podając mu go.
-Możemy się przejść do sklepu. - Bardziej stwierdził niż zapytał niższy Koreańczyk. - Jeśli chcesz u mnie zostać na dłużej, to muszę się zatroszczyć o to, by lodówka była pełna.
Jung ochoczo przystał na propozycję łyżwiarza, po czym oboje po ubraniu się w ciepłe ubrania wyszli z mieszkania. Yoo zamknął drzwi i schował klucz do kieszeni, po czym chwycił dłoń Daehyuna, razem z nim ruszając w dół po wąskich schodach.
Po wyjściu z dusznej klatki bloku oboje wyszli na świeże i lekko wilgotne powietrze. Większość śniegu już stopniała; zostały tylko pojedyncze białe plamy na trawnikach. Nawet, jeśli na drzwach jeszcze nie było widać pączków, a trawa była pożółkła i mokra od stopionego śniegu to w powietrzu czuć było zblizającą się wiosnę.
Youngjae wziął głęboki oddech, rozkoszując się pierwszymi promieniami słońca, które niepewnie zaczynały przebijać się przez szare chmury. Dla niego były tylko przyjemnym ciepłem na skórze, lecz dla pozostałości śnieżnych zasp to nieuchronny wyrok śmierci. Oznaka tego, że nieśmiałe przedwiośnie powoli zaczynało wygrywać z mroźną zimą.
Para Azjatów ruszyła chodnikiem, trzymając się za ręce. Ich cicha rozmowa łączyła się ze śpiewem jakiegoś bardziej odważnego ptaka, który jako pierwszy zdecydował się zacząć swoje trele. Koreańczycy nie rozmawiali o niczym ważnym; po prostu spacerowali, ciesząc się swoją bliskością i brzmieniem głosu partnera.
Gdy dotarli do sklepu przeszli przez automatyczne drzwi do jego wnętrza. O tej porze nie było kolejek. Pomiędzy alejkami krążyło tylko kilka osób, więc Daehyun i Youngjae zaopatrzeni w koszyk bez przeszkod ruszyli na zakupy.
Krążąc po sklepie Yoo odczuwał coś, czego nie potrafił do końca zidentyfikować. W sposobie, w jaki on i muzyk dyskutowali nad wspólnymi potrzebami, w jaki razem podejmowali decyzje o kupnie różnych artykułów, było coś, co przywodziło mu na myśl nie dwójkę chłopaków, ale... małżeństwo? Ta myśl nie dawała mu spokoju nawet wtedy, gdy już stali przy kasie, pakując rzeczy do toreb. Może dlatego nie zwrócił uwagi na to, że Daehyun uprzedził go i sam zapłacił za zakupy. Nie opuściła go także w drodze powrotnej do mieszkania. Dopiero, gdy dotarli na miejce a Yoo otworzył drzwi i wszedł do holu, odkładając zakupy pod ścianą, głos jego ukochanego wyrwał go z zadumy.
-O czym tak myślisz? - spytał fortepianista, kładąc swoje siatki obok tych Youngjae.
-Em... o niczym ważnym - odpowiedział czarnowłosy, zdejmując płaszcz. - Zauważyłeś? Jeszcze niedawno był mróz, a teraz zaczyna się wiosna - powiedział, by zmienić temat.
-Cóż... zima też kiedyś musi się skończyć, prawda? - spytał wyższy Azjata, pozbywając się butów.
-No tak. Jestem tylko zaskoczony, że stało się to aż tak szybko. - Youngjae uśmiechnął się lekko.
-Ja w sumie też. Będzie mi brakować naszych wspólnych spacerów po śniegu...
Yoo spojrzał na drugiego chłopaka z nieśmiałym uśmiechem.
-Zawsze możemy je zastąpić wspólnymi spacerami wśród kwiatów - zaproponował.
Jung nie odpowiedział, ale jego uśmiech wystarczył, by łyżwiarz uznał to za odpowiedź twierdzącą.
-A właśnie! Wiesz, co ci powiem? To, że nie muszę już ukrywać znajomości z tobą i w ogóle nie muszę się z niczym kryć jest bardzo przyjemne - wyznał nagle fortepianista.
-Masz rację. Czuję się o wiele swobodniej, gdy nie mam świadomości, że muszę uważać, by mnie Soohyun z tobą nie nakryła - zaśmiał się lekko Yoo. - A właśnie! Co do Soohyun i reszty twojej rodziny. Kiedy masz zamiar wrócić do domu?
Daehyun momentalnie przestał się uśmiechać. Zmarszczył brwi, jakby zastanawiał się nad odpowiedzią.
-Nie wiem. Ale nie chcę tam wracać.
-Rozumiem cię, Daehyunnie. Ale zdajesz sobie sprawę z tego, że nie możesz wiecznie przed tym uciekać? - powiedział łyżwiarz delikatnym głosem, powoli podchodząc do Junga. Przysunął się tak blisko niego, że niemalże czuł, jak pierś brązowowłosego unosi się i opada w rytmie jego oddechu.
-Wiem. Ale to nie jest łatwe, Jae.
-Nikt nie mówił, że takie będzie. - Yoo objął chłopaka w pasie, przesuwając nosem po jego szyi. - Jesteś dorosły, Daehyunnie. Nie możesz uciekać przed problemami.
Zapadła chwila ciszy, w czasie której Youngjae rozkoszował się tym, że z jego winy oddech Junga lekko przyspieszył. Czuł jakąś dziwną satysfakcję na myśl, że muzyk nie potrafi być obojętny na jego bliskość.
-Jestem pewny, że sobie z tym poradzisz. Pani Jung może i jest trochę ostra, ale wygląda na rozsądną osobę. W dodatku nie wydawała się jakoś bardzo zdegustowana, gdy dowiedziała się, że... wolisz chłopców. Może uda się z nią dogadać? Naprawdę bardzo bym chciał, by twoi rodzice mnie zaakceptowali.
-Ja nie wolę wszystkich chłopców. Po prostu akurat w tobie się zakochałem - sprostował jego wypowiedź Daehyun, po czym uniósł dłonie, niepewnie kładąc je na plecach młodszego chłopaka. Bliskość Yoo sprawiała, że muzykowi zaczynało lekko kręcić się w głowie, a serce przyspieszało swój rytm. - Gdybyś był dziewczyną, to kochałbym cię tak samo mocno jak teraz.
Łyżwiarz uśmiechnął się lekko, gdy usłyszał te słowa. Co jak co, ale uwielbiał, gdy Jung wypowiadał swoje uczucia na głos. Czuł się wtedy niezwykle doceniony i szczęśliwy.
-Ale masz rację - powiedział nagle Daehyun. - Z mamą o wiele prędzej się dogadam niż z ojcem.
-Czemu? - spytał zaciekawiony młodszy Koreańczyk.
-Jest mniej tolerancyjny. Myślę, że trudniej będzie mu się pogodzić z faktem, że to ty jesteś tym jedynym, a nie jakaś dziewczyna. Wiesz... w sumie cieszę się, że jest w Japonii. Nie chciałbym, aby tu przyjeżdżał.
Youngjae opuścił głowę, opierając ją na klatce piersiowej fortepianisty.
-Rozumiem. W takim razie obiecaj mi, że nie później niż za dwa dni pójdziesz się spotkać z mamą i raz na zawsze załatwisz tę sprawę. - W ciszy, jaka zapadła w korytarzu, te słowa wydały się jakieś dziwnie głośne.
Muzyk musiał się zastanowić dłuższą chwilę, aż wreszcie z rezygnacją kiwnął głową.
-Masz rację. Muszę sobie z tym poradzić. Do tej pory jak albo ja, albo ty próbowaliśmy uciec przed konfrontacją to nie wychodziło nam to na dobre.
-A więc koniec z uciekaniem, Daehyunnie. - Youngjae uśmiechnął się.
-Koniec z uciekaniem - powtórzył Jung.
~★~
Hej, kochani!
Mam nadzieję, że miło Wam mija czas, a obowiązki nie dają za bardzo w kość c;
Życzę Wam miłego dnia/wieczoru/nocy i dużo zdrówka ;3
Jakby ktoś chciał popisać, albo coś, to pamiętajcie, że moja ,,skrzynka na listy" zawsze będzie otwarta c;
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro