Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

30 |razem|

Od strony oceanu ten dom jest bardzo przejrzysty, praktycznie z plaży można zajrzeć do wnętrza mojego domu, jednak dzisiaj jest inaczej. Wszystkie żaluzje są opuszczone na jedną trzecią wysokości. Nathan mieszka kilka domów dalej i zawsze może postanowić... jednak teraz go tu nie ma. Pojechał na jakieś spotkanie i mówił, że wpadnie wieczorem, jeśli nie wróci za późno.

Nagle późni wydawało się zbyt wcześnie lub zbyt nagle.

Nie wiedziałam, jak powiedzieć mu o Luke'u, to wydawało się niemożliwe.

– Więc... kurwa, dlaczego leżymy tutaj, gdy na zewnątrz jest ponad trzydzieści stopni?

Obracam głowę w jego stronę.

– Nie podoba ci się mój wygodny dywan?

– Wolałbym rzeczywiście poczuć słońce.

– Musielibyśmy pojechać na inną plaże – mówię.

– Bo, kurwa?

– Bo nie może wiedzieć, że tu jesteś.

– Więc wskakujmy, kurwa, do samochodu i jedźmy – nie jechałam z nim jeszcze samochodem, nawet zapomniałam, że teraz już to robi. To inny Luke.

Wywraca mi życie do góry nogami, a ja tak po prostu mu na to pozwalam.

– Więc chodźmy.

Nie wiem, które z nas wstaje pierwsze. Chyba oboje nie jesteśmy przyzwyczajeni do leżenia i zbyt intensywnego myślenia.

– Nie mam kąpielówek, kurwa.

– Mają tu sklepy – jestem zdeterminowana, żeby spędzić z nim czas i go poznać. Nie musimy się teraz kłócić.

Chcę go tutaj, nawet jeśli nie powinnam.

Gdy wchodzimy do garażu, Luke nerwowo sapie.

– Kupiłaś sobie pieprzony kabriolet?

– Na coś muszę wydawać pieniądze – macham kluczykami – Chcesz prowadzić?

– Jasne, kurwa.

Nie mogę się nie uśmiechnąć. Pokonał tak wiele, że przyjemność sprawia mi patrzenie na człowieka, który nie boi się rzeczy, które wywoływały pomiędzy nami nieporozumienia.

– Uważaj, bo jestem bardzo ostrożnym kierowcą. Callie zawsze krzyczy, żebym jechał szybciej, a to pieprzony, szalony Nowy Jork, kurwa! – uśmiecha się, gdy to nowi.

– Czy Maria chce więcej dzieci?

Luke otwiera szeroko usta, ale prędko je zamyka.

– Nie wiem, kurwa – mówi – Cholera, nie mam pojęcia. Dobre pytanie, kurwa.

– A ty?

Teraz przygląda mi się uważnie.

– Kiedyś, kurwa. Za dużo straciłem przez alkoholizm i za mało jeszcze wiem o sobie, żeby zrobić sobie dziecko.

Wsiadamy do samochodu, a on ustawia wszystkie lusterka, upewnia się, że nikt nie idzie i bardzo powoli wyjeżdża z garażu. Jedna jego ręka wisi na krawędzi mojego oparcia, a ja muszę się powstrzymywać przed nieustannym wierceniem, żeby jego skóra dotknęła mojej.

– Jaka plaża? – pyta.

– Najpierw sklep – przypominam mu. Ja zawsze jakiś na sobie mam. Mieszkam na cholernej plaży.

Nie zna tych okolic, dlatego mówię mu, gdzie skręcić, żeby dotrzeć do celu. W tym wypadku nasz problem z komunikacją nie istnieje.

– Tak łatwo by było, gdyby jedne z nas słuchało drugiego, kurwa.

– Może jeszcze ja ciebie? – prycham – Masz czasem tak durne pomysły...

– Jak na przykład zostawienie ciebie, kurwa?

Patrzę na niego, jakby oszalał.

– Nie mów takich rzeczy – proszę go – Każdego dnia rozumiem to, co raz bardziej...

Kładzie dłoń na moim udzie i mocno ściska.

– Wystarczy, do chuja – jego dłoń znika tak nagle, jak się pojawiła.

Gdy dojeżdżamy pod sklep, wyskakuje z samochodu i nawet na mnie nie czeka.

– Zostań tutaj, szybko wrócę!

Jeśli myśli, że odpuszczę sobie, go kupującego kąpielówki, to jest w cholernym błędzie.

Gdy dołączam do niego, Luke stoi, jak wryty przed całą toną rożnego rodzaju kąpielówek.

Uśmiecham się na widok jego przerażonej miny.

– Witaj w Kalifornii – szturcham go ramieniem – Co wybierasz?

– Powinien być, kurwa, jeden rodzaj i kilka rozmiarów – warczy – Co to w ogóle jest? – bierze obcisłe bokserki, te specjalne dla pływaków – Czy plaża to niepisany konkurs na wielkość fiuta, kurwa?

– A może przymierzysz? – bardziej chcę się z niego pośmiać, niż zmusić go do kupienia tego.

– A co stęskniłaś się za... – kręci głową – Nieważne, kurwa.

Nie wiem, jak zniosę to, że on chce się tylko przyjaźnić. Pamiętam takie komentarze, pojawiające się znikąd, zawsze mnie to rozbawiało.

– Wezmę te – bierze pierwsze lepsze, więcej zakrywające, ale nawet nie sprawdza rozmiaru.

Oboje się denerwujemy.

W ciszy wracamy do samochodu, kieruję go na plaże w okolicy, a gdy na nią docieramy, Luke znika na chwile, żeby się przebrać. Ja w tym czasie rozbieram się do stroju i biorę ręczniki, które zawsze trzymam w samochodzie.

A gdy stajemy przed sobą..

Facet na metr dziewięćdziesiąt wzrostu, stoi przede mną w czarnych za dużych spodenkach, które podciąga niemal do talii.

– Kurwa – mówi, gdy ja wybucham śmiechem.

– Co ty myślisz, że masz w tych spodniach? – wybucham śmiechem, gdy on dalej wściekle marszczy na mnie brwi.

– Zaraz ci...

Wyciąga do mnie ręce, żeby mnie złapać.

Jednak ja postanawiam uciec.

Musi się postarać trochę bardziej.

Krzyczy coś za mną, ale chyba w końcu mnie goni. Plaża jest niemal pusta, bo jest środek dnia w środku roku, dlatego nie przykuwamy uwagi. Moje stopy dotykają wody, a ja robię jeszcze kilka kroków w jej stronę.

– Mam cię, kurwa – łapie mnie za biodra, a dokładnie w tym samym momencie, gdy łapie mnie, a puszcza spodenki. One spadają z jego bioder.

Luke patrzy na mnie, ja patrzę na niego. Powstrzymuję się przed kolejną falą śmiechu.

– Czy to lekcja męskiej anatomii? – żadne z nas jeszcze nie opuściło wzroku – A może... – chcę spojrzeć, ale on kładzie dłoń na moim policzku i znowu kieruje moje oczy na swoje oczy.

– Może to ja sobie ciebie obejrzę, kurwa?

– Pytasz, dobry człowieku? – uśmiecham się.

– Dobry człowieku? – przeciągamy ten moment, żeby albo przysunąć się bliżej albo się zranić.

– Jesteś trochę mniej zły i trochę bardziej dobry, niż ci się wydaje.

Jego kciuk delikatnie głaszcze mój policzek.

– A teraz..

Chcę spojrzeć, ale on mnie puszcza i szybko podciąga spodenki.

– Jeszcze za wcześnie na mojego penisa, kochanie.

Nazywał mnie tak rzadko i zawsze w takich głupich sytuacjach.

Luke kładzie się na brzegu, sprawiając, że fale podmywają całego go. Robię to samo, ale na tyle daleko, żeby go nie dotykać.

Wyciąga do mnie rękę, splata palce z moją dłonią i kładzie je na swojej piersi, przy bijącym sercu.

– Nigdy nie czuję się tak, jak przy tobie. To kompletnie niezrozumiałe uczucie, kurwa. Uciekłem przed nim tak długo. Myślałem, że to szaleństwo wszystko niszczy. A teraz leżę tutaj i znowu czuję się szalony, kurwa.

– Dlaczego uciekałeś?

– Bo jesteś wszystkim czego nie mogę kontrolować, do cholery. Myślałem, że mam to gówno nad wszystkim, a potem do miasta przyjechał Ashton i okazało się, że nie udało mi się ochronić Marii, kurwa, a ona wcale nie chciała, żebym ją przed tym chronił i... nie mogę kontrolować wszystkiego, kurwa.

– Powinieneś mi pozwolić przy sobie trwać, gdyby nie list trwałabym do dzisiaj.

– To takie, kurwa, samolubne. Nie chciałem taki być, do cholery. Byłem taki za długo.

– A teraz? – pytam cicho.

– Jestem tutaj, kurwa – to wymijająca odpowiedź.

Już mam zadać kolejne pytanie, ale podmywa nas fala i znowu jesteśmy rozłączeni.

A ja tylko znowu chcę złapać za jego dłoń.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro