26 |wspomnienia vol.2|
Nie sypiam tu najlepiej.
Nie wiem, dlaczego.
Gdy obudziłem się o trzeciej, postanowiłem nie wracać do snu, a ponownie wybrać się na targ i popatrzeć, jak budzi się do życia. Mimo, że nie mam problemu już z samochodami, wybrałem pieszą wycieczkę.
Spędzam tu dużo czasu sam.
Zostawiam Holly z dziewczynami i wybieram się w miejsca, które myślałem, że nie są dla mnie dobre.
Dużo też biegam, rano, wieczorem, przypominam sobie rzeczy, które sprawiają, że rozumiem, jak bardzo ktoś mnie kochał.
Pamiętam, jak napluła mi w twarz, bo naplułem w twarz bratu.
Pamiętam, jak całowaliśmy się w deszczu.
Zawsze chciałem więcej, ale nie chciałem mówić za dużo, ona także, dlatego tak łatwo zapominaliśmy o naszych kłótniach.
Nie spała ze mną.
Siedzieliśmy godzinami i cieszyliśmy się sobą.
Pamiętam, jak ją rysowałem, ale i jak bardzo mnie na początku denerwowała.
Przyjazd tutaj nie był dobrym pomysłem.
Pamiętam, gdy sprawiła, że zacząłem nosić krótkie rękawy.
Pokazała mi, że bycie sobą jest w porządku, że ona kocha mnie takiego, jakim jestem, chociaż wtedy te słowa nie padały. Byłem dla niej wszystkim, nawet gdy nie byłem tym dla siebie. Myślałem, że mnie nie zna, a ona pozwala mi się po prostu odkrywać w tempie na jakie byłem gotowy. Czasem była na mnie zła, ale tylko czasem.
Pamiętam, jak nie chciałem dać jej odpowiedzi, a ona zapytała, czy kogoś zabiłem. Kilka tygodni wcześniej zacząłbym wrzeszczeć, ale ona uspokoiła moją naturę na tyle, że nawet wiedziałem już, że tego nie zrobiłem. Byłem przy niej lepszy, ale nie zawsze szczęśliwy.
Myślę, że ciężar tego kim chce dla niej być, nie pozwoliłby mi być dla niej dobry. Musiałem znaleźć coś własnego.
Tylko dlaczego nie wróciłem?
Jestem takim tchórzem.
Przebiegłem już przez wszystkie miejsca, gdzie byłem z nią.
Odwiedziłem też już Chrisa, nawet dwa razy. W złości kupiłem mu butelkę najdroższego alkoholu i postawiłem przy grobie.
Czasem myślę, że gdyby nie on, może bym się zabił, mimo, że przy nim też byłem bliski śmierci, jednak przy nim nie byłem samotny.
Myślę, że Chris zginął, bo nikt nie rozumiał go tak, jak chciał. Podświadomie liczył na pomoc, która nie nadeszła, bo miał wokół siebie tylko zepsutych ludzi.
Brakuje mi mojego Jin na szyi, żeby przypomniał mi o tym z czym muszę walczyć.
Dlatego tego dnia zatrzymuję się przy salonie tatuaży i tatuuje swoje połówkę po drugiej stronie szyi.
Moje Jin.
Odnalazłem sam w sobie moje Jang.
Ale nie odnalazłby go bez niej.
Dlaczego to wszystko uderza we mnie teraz?
Mój telefon rozbrzmiewa w mojej kieszeni.
To Holly.
– Gdzie jesteś? Znowu cię nie ma – mówi z pretensjami – Twój tata zapytał, czy kłócimy się przez niego. A przecież my się nie kłócimy.. czy kłócimy? Przecież to nie ty bierzesz jutro ślub, Luke.
– Zaraz będę.
Kocham Holly.
Kocham ją tym, co stworzyłem i przed czym udało mi się uciec.
Naprawdę kocham Holly.
To ten rodzaj miłości dzięki, której wiesz, że jesteś normalnym człowiekiem, że możesz kochać do utraty tchu i żyć. To ta miłość, której nie przeżyłem w liceum.
Holly nie potrzebuje mnie do życia, ja nie potrzebuję jej.
Jesteśmy ze sobą, bo po prostu chcieliśmy.
To coś zupełnie innego i kompletnie nie desperackiego od tego, co dzieliliśmy z Mary Jane.
Wracam do domu mojego ojca, który wydaje mi się cieplejszy, niż przez te wszystkie lata, gdy mieszkałem w podobnym, jako dziecko i szukam mojej dziewczyny, która... rozmawia z moim ojcem.
– Może tak trudno mi się do ciebie przyzwyczaić, bo boję się, że ktoś taki, jak ty znowu sprawi, że się od nas odsunie – mówi tata – Czasem myślę, że Luke rozstał się z Mary Jane, bo my tak bardzo ją lubiliśmy i im kibicowaliśmy. Wiem, że to okropne, Holly. Staram się być szczery, ale skoro mój syn jest szczęśliwy.. Holly po prostu dbajcie o siebie.
– Każdy dba o siebie i w ten sposób, gdy siebie potrzebujemy na naszych barkach nie spoczywa zbyt dużo małych problemów.
– Dobrze, Holly.
Drzwi do domu się otwierają.
Wchodzą przez nie obaj moi braci ze swoimi rodzinami.
Ja się dopiero zaręczyłem i.. nie jestem gotowy ruszyć nawet o krok dalej. Nie chcę, ruszać o krok dalej. Oni mają wszystko, bo.. nie wiem, dlaczego.
Nie wiem, dlaczego ja nie jestem gotowy.
Żyję, tak naprawę w kawalerskim mieszkaniu. Biegam od próby od próby. Robię wystawy, gdy mam kaprys.
Lubię to życie na kaprysie.
Nie jestem gotowy na więcej.
A może nie chcę więcej.
Dopiero cieszę się trzeźwością, nie jestem, kurwa, nawet gotowy na ślub.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro