22 |Nathan vol.2|
Leżymy w łóżku i cieszymy się sobą. To dla nas zwyczajny poranek, gdy ona nie biegnie na siłownie, a ja nie mam weny na rysowanie. Holly całuje mnie po zarośniętej szczęce.
– Pojedziemy do Denver wcześniej, żebyś pokazał mi swoją młodość? – spinam się trochę – Chcę zobaczyć to, czego tak nie lubisz.
– Zastanawiam się, czy tam jechać, kurwa – mówię w końcu – Powinienem być tu z Marią, gdy on będzie brał tam ślub, kurwa. Jestem na niego taki wściekły...
– Wszyscy dokonują wyborów...
– Ale dlaczego Maria musi cierpieć z powodu jego kaprysu? – warczę.
– Maria jeszcze znajdzie miłość..
– To już drugi raz, gdy ta niesamowita dziewczyna dostaje po dupie, bo jakiś frajer... nie mogę tego, kurwa, przeżyć. Nie chcę tam jechać.
– No dobrze, to nie pojedziemy..
– Nie chcę wracać do Denver, kurwa.
– Boisz się?
– Tak – ale myślę, że ona nie rozumie czego, ja ledwo to rozumiem.
A wtedy słyszę walenie do drzwi. Holly jest gotowa wyskoczyć z łóżka, ale ją powstrzymuję. Wciągam na siebie bokserki i idę do drzwi.
Gdy tylko je otwieram wpadają przez nie Maria i Callie.
– O mój Boże! Czy ty to widziałeś? – Callie biegnie wgłąb mieszkania, a ja stoję w drzwiach z Marią – Nie mogłeś tego widzieć! O Boże!
– Co się, kurwa, stało? – kładę dłonie na jej ramionach, żeby się uspokoiła, do chuja.
– Dzwoniłam do Mary Jane...
– Co? Po co?
– Mówiłam ci, że czasem rozmawiamy i że wysyła Callie prezenty na urodziny. W każdym razie miałam do niej pytanie i... – wyjmuje telefon i pokazuje mi zdjęcie.
– Czy to pieprzony FaceTime? – warczę.
– Zobacz! – uderza palcem w ekran. Kurwa, niech przestanie, bo się zaraz rozbije – Czy to nie on?! Pokazywałeś mi go raz w internecie! Ale to musi być on. Co on tam robi?
Biorę telefon do ręki i przyglądam się...
Pieprzonemu Nathanowi.
– Są razem?
– Nie zapytałam.
Próbuję się uspokoić, ale ściskam tylko mocniej telefon. Biorę głęboki wdech.
– Dlaczego w ogóle mi to, kurwa, pokazujesz?
– Bo mówiłeś kiedyś, co jej zrobił, a teraz jest w jej domu...
– To jej decyzje.. – ja pierdole – Jej facet, jej życie..
– Czyje życie? – pyta Holly.
– Niczyje – przyciągam ją do siebie.
– Wujku Wuke'u? Zrobisz naleśniki?
– Pewnie – uciekam od tego, zostawiając je w przedpokoju. Jednak Holly nie odpuszcza i idzie za mną.
– Czyje życie, Luke? – pyta znowu.
– Odpuść, kurwa. Jak zamierzasz być w przyszłości wkurzającą żoną, to od razu to sobie odpuśćmy, kurwa.
Kurwa, kurwa, kurwa.
Holly prawie nigdy nie płacze, a widzę, że zaraz to zrobi. Chcę ja do siebie przyciągnąć i przeprosić, ale ona mnie uderza.
Nigdy z nią nie walczyłem.
Nigdy nie mówiłam do niej takich rzeczy.
Zawsze dawałem je Mary Jane.
No i proszę, ona znowu w moim życiu, a ja znowu mówię takie coś, kurwa.
– Przepraszam, kurwa! – krzyczę, jednocześnie nie pozwalając jej wyjść z pokoju.
– Czasem cię nie poznaję – ociera łzy – Odkąd na nią wpadłeś, odkąd do niej pojechałeś zacząłeś przede mną ukrywać różne rzeczy. Chcę teraz wyjść i spotkać się z przyjaciółmi. Nie chcę być obok ciebie.
Robię jej jej miejsce, żeby przeszła obok mnie.
Prycha pod nosem, jakby myślała, że będę chciał ją zatrzymać, ale nie mam na to w tej chwili siły. Muszę jej zaufać.
Mary Jane
– Więc...
Tak naprawdę nigdy nie byłam z Nathanem w związku, dlatego stanie przytulanym do jego pleców, gdy on podejmuje wyzwanie związane związane z gotowaniem jest dziwne, bardzo dziwne.
– To twój pierwszy poważny związek od niego?
Jakby wypowiadanie jego imienia wywoływało, jakąś chorobę.
– Poważny, mówisz? – Nathan ma trzydzieści lat i miał żonę, ja jeszcze jestem na takim etapie, że pomimo własnego biznesu, czuję się wolna i chcę w jakiś sposób taka pozostać. Może brakuje mi lekkiej formy związku, a nie zobowiązań w stylu: bierzmy, kurwa, ślub.
Myślał , że go powstrzymam?
Że powiem coś..
Skończyłam z tym.
Mogę żałować.
Mogę rozmyślać o różnych rzeczach.
Jednak błagałam go wystarczająco dużo razy i mówiłam wystarczająco dużo żałosnych rzeczy.
Przed nim nie byłam tą dziewczyną i po nim też nią nie jestem.
– Spotykamy się od tygodnia, to, że wpuszczam cię do mojej kuchni, nie znaczy, źe wpuszczę cię do mojego łóżka.
– To zaproszę cię do mojego, ale moja projektantka wnętrz, jeszcze go nie wybrała..
Chichoczę.
– Ile mam czekać?
– Zastanawiam się, Nathan.
– Sypiam w hotelu, powinnaś do tego czasu wpuścić mnie do swojego łóżka.
– Nie – to nie podlega dyskusji – Małe kroczki.
– Jestem za stary na małe kroczki.
– Będąc młodym, byłeś za młody na jakiekolwiek kroczki, więc teraz cierp.
– Łamiesz mi serce, Mary Jane.
Ściskam go mocniej.
– Pomasować?
Wybucha śmiechem.
– Może chociaż zaproponujesz, jakiś klej?
– Mogę dać ci buziaka.
Obraca głowę w moim kierunku, a ja po raz od wielu miesięcy, a może od lat jestem zadowolona z mojego życia i trochę bardziej szczęśliwa, niż byłam wcześniej.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro