18 |Ashton|
W drzwiach stoi Ashton, odkąd tu przyjechał stale się z nim mijam.
– Kiedy wracasz do domu? – zaraz ma ślub, a jest z dała od narzeczonej, od kobiety, z którą jest od nastoletnich lat.
– Chciałem pogadać, mogę cię porwać na chwile?
– Właśnie gotuję kolacje z okazji zaręczyn... – Holly mnie puszcza.
– Wpadnę później.
Patrzę na Holly, która zachęca mnie, żebym z nim poszedł.
– Ja tu dokończę, a ty idź z nim pogadaj.
– Jesteś pewna? – ściskam jej kark, chcąc usłyszeć odpowiedź.
– No tak. Jeszcze nie gadaliście.. – uśmiecha się – Dokończę.
– Okej – całuję ją w czoło.
– Obiecuję, że to nie potrwa długo – zapewnia ją Ashton.
Wychodzimy z mieszkania i schodzimy w dół po schodach, jest milczący, zawsze trochę był. Gdy wychodzimy na zewnątrz, pyta mnie o papierosy, ale ja nie mam ich przy sobie.
– Co tu robisz, stary?
– Wątpliwości przedmałżeńskie.
– Dlaczego? – staram się nie mówić ludziom, co powinni robić, a słucham ich.
– Jestem z nią od tak dawna i od tak dawna nie czułem, jakbym całował ją pierwszy raz.
– Co ty pierdolisz, koleś?
– Przyjechałem tutaj... – waha się, czy mi powiedzieć – Bo odkąd przyprowadziłeś do nas Marie.. oszalałem na jej punkcie.
– Co, kurwa?! – chyba zamiast być jej przyjacielem, jestem trochę, jak jej ojciec. Maria czasem o to krzyczy.
– Był taki moment, gdy chciałem..
– Zdradziłeś Miley z Marią?
Kiwa głową.
– Miley nie wie, a ja...
– No ty, co, kurwa? Ranisz dwie dziewczyny?! Bo nie możesz się zdecydować, która będzie dla ciebie lepsza? Bo czepiasz się jakiegoś uczucia związanego z pocałunkami?! Ty kretynie! Maria ma dziecko i zasługuje na pełne oddanie.. na kogoś kto pokocha je, tak jak... a ty.. bawisz się tą dziewczyną. Może powiedziałeś jej, że rzucisz dla niej Miley? Dziewczynę, z którą jesteś od pieprzonych dziewięciu lat?! Kurwa, czy ty....
– Zamknij się – warczy na mnie – Nie masz prawa... myślałem, że będziesz ze mną szczery, ale nie jesteś, kurwa.
– Co to znaczy, że będę szczery?
– Chyba odwołam ślub – mówi – Nie mogę do końca życia..
– I co zrobisz, kurwa? Przeniesiesz się tutaj, całe swoje życie, żeby co? Żyć w mieszkaniu, które w połowie opłacam? A może być ojcem dla dziecka, którego tata nie żyje? Ja pierdole, jak ty to sobie wyobrażasz... nie mogę, kurwa, uwierzyć..
– Maria przez tyle czasu nikogo nie miała..
– Bo łatwo się przywiązuje! Bo jak kocha to całą sobą! Bo jeśli zawróciłeś jej w głowie i dałeś nadzieje, to na ciebie czeka!
– Tak, jak Mary Jane na ciebie?
Nie wiem, dlaczego to robię, ale uderzam go, kurwa.
– Nic nie wiesz, kurwa! – wrzeszczę, a on.. stara się mi oddać. Wszczynamy bójkę pośrodku ulic Nowego Jorku.
– To ty nic nie wiesz! Może Maria jest nieszczęśliwa.. może..
– Jeśli jest nieszczęśliwa to może przez ciebie?! – wrzeszczę, gdy chcę wymierzyć mu kolejny cios, a w efekcie to on uderza mnie.
– A ty, co zrobiłeś Mary Jane? Byłem tam, gdy ją zostawiłeś, a ona chwytała się każdej resztki ciebie.. spędzała z Marią niepojętą ilość czasu...
– Pierdol się! – krzyczę.
– To ty się pierdol! – ja pierdole – Jesteś większym tchórzem, niż ja! Odwołam ślub i zaryzykuję!
– A będziesz umiał bez niej żyć? – pytam go – Bez tych małych rzeczy, których teraz nie widzisz, dla jakieś tam wielkiej miłości? To życie! Nie bajka Disneya! Nienawidzę bajek Disneya!
– Czasem wydaje mi się, że gdy byłeś pijany byłeś prawdziwszy, niż teraz.
Uderzam go jeszcze raz, a on mi na to tym razem pozwala.
Pozwalam mu uderzyć siebie, nie wiem, dlaczego.
– O wielkie miłości się walczy!
– Czy Nicolas Sparks nie nauczył cię, że to się kończy śmiercią?!
Ashton wybucha śmiechem.
– Jesteś większym artystą od Nicolasa Sparksa, stwórz własne zakończenie, tak, jak ja zamierzam!
– Maria zasługuje...
– Żeby ktoś ją kochał i dał jej to, czego już nie pamięta, a może nigdy nie dostała!
– I ty jej to niby dasz? – wyśmiewam go.
– Spróbuję!
Co tu się, kurwa, dzieje?
Czy ten świat oszalał?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro