Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

first aid


Drzwi łazienki oświetlonej jedynie słabym światłem czerwono - pomarańczowej jarzeniówki uchyliły się, wpuszczając tym samym cały zgiełk imprezy panującej w domu na moment. Stanęła w nich wysoka blondynka, ubrana w czerwoną, nieco krótszą koszulkę z krótkim rękawem z pofalowanym wykończeniem i czarne jeansy z wysokim stanem. Rozejrzała się, stukając palcami o także czerwony, plastikowy kubeczek z napojem.

Po chwili zauważyła chłopaka o blond włosach w białym T-shircie wpuszczonym w niebieskie spodnie siedzącego w środku wanny z nogami wystającymi poza nią. Podskoczyła odrobinę wystraszona, przykuwając tym samym jego uwagę. Beznamiętnie odwrócił głowę, którą opierał się o kafelkową ścianę w jej stronę. Zmierzył ją wzrokiem, od krótkich włosów w kolorze ciemnego blondu po białe adidasy, w końcu wracając do jej twarzy i patrząc na nią wyczekująco.

— Cholera, przepraszam. . . — wymamrotała. — Już sobie idę. . .

Chłopak z powrotem wlepił wzrok w ścianę przed sobą, biorąc drżący oddech. Widać było, że powstrzymywał się od tego już solidną chwilę. Jak to miała w zwyczaju, widząc czyiś płacz blondynka kompletnie zmiękła.

— O nie, płaczesz! — powiedziała ciepłym głosem, zamykając za sobą drzwi i wchodząc w głąb pomieszczenia. — Nie płacz. . . — dodała ciszej, stając przy wannie.

Blondyn przetarł tylko swoje oczy, nie odzywając się. Ona natomiast dopiero zwracając uwagę na jego brązowe odrosty próbowała wymyślić, jak skutecznie wejść do wanny bez robienia zbędnego zamieszania, nie wylewając tym samym picia z kubka. Po chwili kubek postawiła na skraju wanny, siadając najpierw na jej brzegu i próbując wejść do jej środka jak najzgrabniej. Chwyciła się brzegu i usiłowała zsunąć się w dół, jednak przez swoją niezdarność wylądowała tam uderzając kością ogonową o dno.

— Kurwa. . . — powiedziała pod nosem, zwracając uwagę blondyna. — I swear to God, w poprzednim wcieleniu musiałam być zwierzęciem albo dinozaurem z jakimś zajebistym ogonem, bo mam teraz tak wyjebaną kość ogonową, że nie potrafię usiąść bez uderzania się w nią.

Ten spojrzał na nią i zaśmiał się cicho. Ona, zadowolona że udało jej się choć lekko rozchmurzyć chłopaka sięgnęła po swój kubeczek i wystawiła go w jego stronę.

— Chcesz się napić? — spytała, wlepiając w niego swoje lekko podkrążone oczy, co mimo warstwy makijażu i tak było dość widoczne.

— Nie mam ochoty zapijać smutków — odpowiedział jak najciszej, bez emocji, pociągając nosem i patrząc na swoje odbicie w lustrze.

Dziewczyna zmarszczyła nos, na moment też przenosząc wzrok na swoje odbicie chcąc upewnić się, że wyglądają teraz jak te ładne, filmowe pary nastolatków na domówkach.

— Nie świruj, to tylko soczek jabłkowy. . . Trzeba pić, jak się płacze, wtedy jest łatwiej.

Wciąż trzymała kubeczek przy nim. Po paru sekundach westchnął i przeczesał włosy, zabierając od niej kubek. Uniosła kąciki ust, patrząc jak chłopak bierze łyka soku. Patrzył wszędzie, byle nie na nią. Na jedno z dwóch luster naprzeciwko nich, na gniazdko, na okno, na kosmetyki, byle nie na blondynkę. Ta bawiła się bordową scrunchie na swoim lewym nadgarstku. Niby nie miała na co dzień potrzeby ciągłego robienia czegoś z dłońmi, jednak w stresujących momentach zdecydowanie tak. A jak siedzenie obok takiego przystojnego chłopaka mogło być niestresujące dla tak introwertycznej osoby, jak ona?

Chłopak niezwykle złakniony opróżnił do dna cały kubeczek, odkładając go na podłogę. Wypuścił głośno powietrze, przecierając twarz dłońmi i z powrotem odchylił głowę do tyłu, by oprzeć ją o ścianę. Colins patrzyła na niego w skupieniu myśląc, co jeszcze mogłaby zrobić. Ten zdawał się kompletnie niewzruszony jej obecnością, co wprawiało ją w jeszcze większe zakłopotanie. Co prawda w rzeczywistości było inaczej, przez jego głowę od kiedy tu weszła przechodziły podobne myśli, co przez tę jej. Tyle, że w jego opinii on był w gorszej sytuacji, skoro mogła zobaczyć, jak się rozkleja. Jednak dla niej to nie był problem, w końcu płacz nie był niczym złym.

Ona za to wlepiała się w ich lustrzane odbicie, kiwając się lekko na boki w rytm muzyki dobiegającej z parteru. Dodatkowo machała stopami, wciąż zastanawiając się, czy stosowne będzie zapytać go, co się dzieje, czy lepiej rzucić jakimś głupim komentarzem.

— Znasz te przeróbki piosenek na YouTube, które są przytłumione i mają tytuły typu "Chocolate - The 1975, ale płaczesz w łazience na domówce"? Teraz wiem, jak to naprawdę brzmi. . .

Zbyt wystraszona, tym co powiedziała nie patrzyła bezpośrednio na niego, tylko na jego odbicie. Blondyn przymknął oczy i uniósł lekko kąciki ust, co wywołało u niej tą samą reakcję. W tym świetle, w tej pozycji, z takim wyrazem twarzy wyglądał naprawdę przepięknie, aż nie mogła oderwać od niego wzroku

— To dobrze, że słuchasz The 1975 — powiedział lekko zachrypniętym głosem.

Zimny dreszcz przeszedł wzdłuż jej kręgosłupa, po czym wciągnęła nieco głośniej powietrze. Brzmiał tak pięknie, tak melodyjnie, tak perfekcyjnie, jak nikt inny. Nagle muzyka z zewnątrz nieco przycichła, a zapach jego perfum nagle stał się intensywniejszy dla jej nozdrzy. Nie było to nic ekstrawaganckiego, od razu wiedziała, że to najprostsze męskie perfumy. Mimo to, przez wszystkie bodźce z zewnątrz wydawały się one najpiękniejsze na świecie.

Zwrócił ku niej spojrzenie, mierząc ją ponownie wzrokiem. Było to raczej krótkie, nie sądziła, że to coś znaczącego. Nie wiedziała jednak, że chłopak w tamtym momencie analizował każdy element jej ciała o dość kobiecej figurze, jak na siedemnastoletnią dziewczynę.

— Mają naprawdę dobrą muzykę. . . — odpowiedziała mu po dłuższej chwili.

— Też tak sądzę. — Skinął głową. Normalnie oczywiście, że rozwinąłby temat. Jednak po prostu nie miał w tamtym momencie głowy do takich rzeczy.

Pokiwała głową, rozglądając się po pomieszczeniu i z powrotem patrząc na twarz chłopaka.

— Mogę Cię już spytać co się stało, czy to za wcześnie i nadal muszę rzucać jakimiś głupimi tekstami? — zapytała, zgarniając kosmyk swoich włosów za ucho.

Zacisnął usta w wąską linię. Spojrzał z zawahaniem na swoje długie palce, próbując podjąć jak najrozsądniejszą decyzję.

— Wiesz, nie musisz mi mówić. . . Ale chcę pomóc — powiedziała najcieplej, jak tylko mogła dotykając jego ramienia i delikatnie je głaszcząc. — I tak się nie znamy, nie masz nic do stracenia.

Wzdrygnął się delikatnie pod wpływem jej dotyku. Może i wiele razy wcześniej już był dotykany w ramię przez płeć przeciwną, ale to nigdy nie było tak niewinne, a jednak intensywne, jak teraz. Rozchylił lekko usta, jakby chciał coś powiedzieć, jednak jeszcze przez chwilę milczał.

— Właśnie skończyłem gadać z moją dziewczyną. . . — zaczął, biorąc głęboki wdech. — Znaczy, chyba już byłą — dodał po krótkiej chwili.

— Dlaczego byłą? — spytała zaciekawiona, cały czas na niego patrząc.

— Chyba w końcu miała mnie dość — westchnął. — Mnie i tego, że po czterech miesiącach wciąż nie nauczyłem się jeszcze życia w takim związku. . . Chyba już za bardzo przeszkadza jej to, że nie potrafię mieć tego za swój priorytet i jestem zwykle myślami gdzie indziej. To i tak cud, że tyle wytrzymałem, bo to naprawdę nie dla mnie. . . Jakby, chyba jestem zbyt zmiennokształtny, żeby ukształtować sobie życie. — Przeczesał sobie włosy palcami. — Mówiłem jej, że muszę się nauczyć. . . — Spuścił wzrok. — Chyba jestem po prostu zbyt oporny, skoro zaczęła się tak niecierpliwić i zaczynać kłótnie przy każdej możliwej okazji.

— Nie sądzę, że jesteś oporny — odpowiedziała po chwili. — Wiesz, jesteś młody, masz prawo nie być gotowy na coś takiego. . . Albo to po prostu nie dla Ciebie, ale oczywiście nie sugeruję. — Uniosła ręce w geście obronnym. — To tylko jedna z opcji. . . Kolejna jest taka, że po prostu ona nie była właściwą osobą. . . Może przy kimś innym poszłoby Ci łatwiej. To raczej wyjdzie Ci na dobre, że się rozstaliście.

— Tak sądzisz? — spytał, krzyżując ze sobą palce.

— Aha. — Pokiwała głową, opierając się łokciem o koniec wanny z prawej strony. — Zerwania bywają bolesne, ale koniec końców później wychodzą na dobre. . . Oczywiście to, że ona się niecierpliwiła też jest w jakimś stopniu normalne z jej strony, ale. . . — Spojrzała na niego. — Raczej wiedziała na co się pisze, co nie?

Pokiwał głową, pociągając nosem. Blondynka szybko pogładziła go po ramieniu, chcąc zapewnić mu poczucie komfortu i kontynuowała swoją wypowiedź.

— Nie zawsze jest łatwo, ale nie o to chodzi. Podejrzewam, że prędzej czy później się nauczysz całej tej filozofii związków, tylko potrzebujesz do tego kogoś odpowiedniego. . . Kogoś, kto gdy nie odpowiadasz na jego "kocham Cię" mówi, że poczeka tyle, ile trzeba. Albo po prostu dojdziesz do wniosku, że to nie dla Ciebie — ułożyła dłoń na jego ramieniu — i to też jest okej. — Obdarzyła go uśmiechem.

— Chyba masz rację. . . — Blondyn skinął głową, zdobywając się na lekki uśmiech. — Dzięki.

— Drobiazg — odparła, nieco bardziej rozsiadając się w wannie. — Jak Cię to pocieszy, też niedawno się rozstałam z chłopakiem.

— Tak? — Spojrzał na nią, po czym skinęła głową. — Dawno?

— Będzie z. . . Miesiąc? Nie wiem, nie przywiązuję już do tego wagi. — Wzruszyła ramionami.

Chłopak także rozluźnił się i usiadł nieco wygodniej, patrząc kątem oka na dziewczynę.

— Co poszło nie tak? — zapytał. — Jeśli oczywiście mogę wiedzieć.

Westchnęła, odchylając odrobinę głowę do tyłu i mrużąc powieki. Patrzył na jej twarz, analizował ją od nowa i od nowa. Była przepiękna, była naprawdę cholernie przepiękna pod każdym możliwym względem. Nie wiedział, czy to pod wpływem chwili, czy naprawdę nie widział w życiu piękniejszej osoby.

— Nie był w najlepszym stanie mentalnym. . . Problem polegał na tym, że ja sama nie będąc w najlepszym próbowałam rozwiązać jego problemy. On jednak średnio się do tego garnął, po prostu byłam bezsilna i jego problemy stawały się moimi. . . — Poprawiła dłonią skrawek koszulki tuż nad swoim brzuchem. — Pokłóciliśmy się raz, drugi, trzeci, czwarty. . . Potem pogadaliśmy i oboje stwierdziliśmy, że muszę się od niego zdystansować, żeby było dla mnie dobrze. . . Powiedział, że mnie kocha i dlatego woli puścić mnie wolno.

— Cholera, musiało być Ci ciężko. . . — przyznał. — Kochałaś go?

— Było ciężko, ale to raczej przez to, że irytowała mnie ta jego postawa, że nie robił dla siebie niczego od siebie samego. Ogarniałam go, a przynajmniej starałam się kompletnie na darmo. . . A z perspektywy czasu, nieważnie jak bezdusznie to brzmi, to raczej nie. — Pokręciła głową. — Mówiłam, że tak bo on tak mówił. . . Nie miałam za bardzo kryzysu po zerwaniu, ani wyrzutów sumienia, no jakby. . . Wyjebane. — Wzruszyła ramionami. — Jakoś mi go nie brakuje.

— Czaję. — Pokiwał głową. — Cóż, może po prostu to nie był ten jedyny. . . — stwierdził. — Albo to nie dla Ciebie, jak w moim przypadku.

— Nie, nie, to jest dla mnie — odpowiedziała szybko. — Tylko no. . . On nie jest dla mnie. Lubię myśleć o jakimś ewentualnym stałym związku.

— Lubisz, czy po prostu tak Cię nauczono, że to się lubi? — Spytał, patrząc na nią z zainteresowaniem.

— I to i to. Nie tyle, że mnie nauczono, żeby to lubić. Wiadomo, po prostu rodzice mówią Ci o czymś takim, żeby sobie kogoś kiedyś znaleźć, hajtnąć się i mieć dzieci. . . Dla mnie to po prostu naturalna kolej rzeczy, żaden problem czy coś. — Wzruszyła ramionami. — Jakby, marzy mi się trójeczka, fajny mąż i ładny domek. Ale jednak to tylko coś na sucho, jeszcze lepiej się o tym myśli, jak ma się już kogoś takiego, z kim to się widzi.

— Widziałaś swojego byłego jako fajnego męża w ładnym domku z waszą trójeczką? — Spojrzał na nią, wykrzywiając lekko usta w uśmiechu.

— Szczerze? Jakoś nie bardzo. . . — Pokręciła głową. — Po prostu tego nie czułam. Jakby, jasne, w wieku siedemnastu lat nikt aż tak o tym nie myśli będąc w związku, ale jednak to jest zwykle z tyłu głowy. . . Z nim by to nie wypaliło, po prostu. . . No nie.

Skinął głową z uśmiechem i z powrotem spojrzał na swoje odbicie w lustrze. Czuł się już lepiej, o niebo lepiej. Wszystko dzięki tej uroczej blondynce, która wgramoliła się do wanny obok niego, a przecież nie musiała.

— To miła myśl — przyznał. — Mimo mojego braku umiejętności w stałym związku też chyba chciałbym kiedyś rodzinę, tylko rzeczywiście, wygodniej się o tym myśli mając kogoś i zbliżając się do tego celu pod względem wiekowym i materialnym.

— Zdecydowanie. — Pokiwała głową, patrząc w lustro.

Przez chwilę panowała między nimi cisza. Wsłuchiwali się jedynie w brzmiące za drzwiami "First Aid" od Gusa Dappertona. Piosenka ta idealnie w tamtym momencie oddawała tę magiczną chwilę między dwoma nastolatkami.

— Dziękuję za wszystko. . . — powiedział, patrząc na nią i licząc, że dokończy jego wypowiedź swoim imieniem.

— Ellie. — Uśmiechnęła się do niego ciepło. — To drobiazg. . .

— Jaeden — odpowiedział od razu, wyciągając do niej prawą dłoń.

Ścisnęła ją od razu, czując jak przyjemne ciepło jego dłoni rozchodzi się po całym jej ciele. Przez kilka kolejnych minut siedzieli tak w ciszy, z uśmiechami wręcz przylepionymi do ust. Jeszcze wtedy nie wiedzieli, że Ellie Colins będzie dla Jaedena Martella prawdziwą apteczką pierwszej pomocy, szwem dla wszelkich ran pozostawionych w jego duszy i sercu. Nie wiedzieli także, że rok później na balkonie dziewczyny będą kołysać się powoli dokładnie do tej piosenki, w którą teraz tak namiętnie się wsłuchiwali. Nie wiedzieli jeszcze tak wielu rzeczy.


no cóż, stwierdziłam że jednak opublikuję dla was oneshota, którego napisałam w maju. to tak w oczekiwaniu aż dodam coś swiątecznego. zdecydowanie to nie jest jakaś wybitna praca, ale jest bliska mojemu sercu z paru powodów, więc postanowiłam się nią podzielić

07. 12. 2020r.

adrianna.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro