Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

| 33 |

Wdech, wydech. Jeszcze raz. Jimin opuścił klapkę nad kierownicą i obejrzał się w małym lusterku. Nienawidził samochodowych luster, zawsze pokazywały wszystkie, nawet najmniejsze niedoskonałości – dzisiaj było ich wyjątkowo dużo. Ziemista cera od braku snu, wielki pryszcz na brodzie od nadmiaru słodyczy, którymi napchał się poprzedniego wieczoru. Nawet włosy nie chciały mu się układać, a co dopiero życie.

„To tylko zwykła rozmowa," westchnął, niechętnie zerkając na dom Yoongiego. Światło w salonie było zapalone i dałby słowo, że widział jak bordowa zasłona odchyla się na moment, ale równie dobrze mogła być to jego wyobraźnia. Było już za późno, żeby uciec, nawet jeśli nie zapowiedział swojej wizyty. Zbyt wiele nerwów go to wszystko kosztowało.

Minął ponad miesiąc od ich ostatniego spotkania i Jimin zastanawiał się, czy Yoongi w ogóle wpuści go do środka. Nie odebrał przecież żadnego z jego telefonów, zignorował też wszystkie SMS-y oprócz jednego, na którego wystukał w odpowiedzi szybkie: „odpierdol się w końcu." Chciał dorosnąć, przestać zachowywać się jak dzieciak, ale nie potrafił. Emocje zawsze brały górę.

Dzwonek jeden, drugi i trzeci. Pięć sekund, dziesięć, piętnaście. W końcu zamek zachrobotał, przekręcając się kilkukrotnie, dokładnie tak, jak wszystkie jego wnętrzności. Jimin dalej był na Yoongiego wściekły. Jak mógłby nie być? Kiedy jednak zobaczył za drzwiami jego zaspaną twarz, z odciśniętą na policzku fakturą poduszki, mimowolnie się uśmiechnął. Podobał mu się nawet w takim fatalnym stanie, a to chyba o czymś świadczy.
„Przyszedłem cię wysłuchać," wydukał cicho.

Jimin przez cały poprzedni wieczór układał w głowie swoje przemówienie – było pełne oskarżeń, pytań i stwierdzeń w stylu: „jak można być aż takim dupkiem." Teraz jednak kiedy szedł za nim do salonu, wymijając labirynt z kocich zabawek na dywanie, miał w głowie pustkę jak przed egzaminem. Wszystko zapomniał, nic z tego nie będzie.

„Powiem ci całą prawdę, a potem jeśli zechcesz, przeproszę," powiedział ostrożnie Yoongi, siadając na kanapie. Jimin usiadł obok, chowając dłonie między nogami.
„Nie możesz najpierw przeprosić?"
Yoongi pokręcił głową.
„Musisz najpierw wiedzieć, za co cię przepraszam. Ale najpierw mi obiecaj, że wysłuchasz do końca."

Nawet jeśli Yoongi nie był psychologiem, znał jego charakter wyjątkowo dobrze. Jimin już teraz miał ochotę zwiać, ukryć się pod kołdrą i nigdy więcej spod niej nie wyjść. Nie po to jednak tutaj przyjechał, żeby wyjść z niczym – wydął dolną wargę i niechętnie pokiwał głową.

„Kiedy zobaczyłem cię pierwszy raz, stwierdziłem, że jesteś słodki. Tak uroczo trzymałeś tego węża... nie wiem-, to miało coś w sobie. W tym wielkim, ciężkim stroju twoje ręce wydawały się jeszcze mnie-"
„-do rzeczy, Yoongi."
Jimin dałby słowo, że jeszcze jedno zdanie i był w stanie rzucić to wszystko w niepamięć. Zawsze leciał na takie teksty. Zawsze.
„Może to nie jest wystarczający powód, żeby podpalać stodoły, umieszczać na drzewie własnego kota i kazać cię śledzić, ale-"
„Kazałeś mnie śledzić? Jesteś psychiczny?"
„Myślisz, że skąd wziął się ten plakat w gabinecie twojej masażystki? Przecież nie ryzykowałbym rozwieszania ich po całym mieście, w nadziei, że natkniesz się na jakiś."
Jimin odsunął się na brzeg kanapy. Kolor jego twarzy niebezpiecznie zbliżył się do koloru jego włosów.
„Zdziwiłem się, że zabrałeś plakat ze sobą, ale w sumie i tak był tylko dla ciebie."
„Ty chuju!"

Tego było dla Jimina zbyt wiele. Rzucił się na zielonowłosego, wgniatając jego ciało w miękkie siedzisko. Nim jednak gniewne piąstki zdążyły zderzyć się z jego twarzą, Yoongi chwycił je w locie. Nie był od niego silniejszy i obaj zdawali sobie z tego sprawę.

Dlatego Yoongi bez wahania wyciągnął swoją ukrytą broń, równie gwałtownie atakując jego usta. To wystarczyło.

Tak bardzo go nienawidził. Był łajdakiem, okropnym kłamcą i manipulantem. Dlatego Jimin zażarcie gryzł jego wargi i z całej siły zaciskał uda na wąskich biodrach, gdy ciało Yoongiego zapadało się pod nim coraz głębiej w kanapę. Był nieprzewidywalny, wywracał jego życie do góry nogami i zmuszał do zmian. Dlatego gładził chaotycznie jego włosy, gdy język Yoongiego walczył z jego własnym, oplatając chude ręce wokół jego talii. Był troskliwym, pomysłowym i wyjątkowym mężczyzną. Dlatego jego serce biło mocno, a agresja zamieniła się w namiętność. Tak bardzo go kochał.

Jimin rozdzielił ich usta, aby zaczerpnąć powietrza. Wystarczy tych kłótni – jeszcze kiedyś zdąży się zemścić za te wszystkie przekręty. Wtulił głowę w chude ramię Yoongiego, a jedyne czego żałował to fakt, że nie przyszedł tu wcześniej.

„Nie rozumiem cię, Yoongi," westchnął, „przecież widziałeś, że na ciebie lecę. Po co to wszystko?"
„Leciałeś za mnie? Zaproszenie cię na obiad zajęło mi kwartał. I ty się dziwisz, że mój kot cię nie lubi," prychnął. Objął Jimina mocniej – nawet jeśli czasem bywał strasznie głupi, nie miał zamiaru go stąd wypuścić. „Myślisz, że nie wiem, że zrobiłeś to, bo ten blondas ci kazał?"
„Ale-"
„Gdybym wiedział, że na mnie lecisz-"
„Trzeba było mnie nie śledzić!" syknął, „wtedy byś nie wiedział..."
„To wybaczasz mi, czy nie?"
„No niech będzie, że wybaczam," westchnął.

Nieważne jak bardzo Jimin chciałby się tego wyprzeć, bez Yoongiego jego życie było jak kanapki, które robił sobie do pracy – całkiem bez smaku. To nic, że doprowadzał go do szału – chyba polubił te nieprzewidywalne jutra; prawie tak, jak uścisk jego chudziutkich ramion i momenty, kiedy zacałowywał go całego tak, jakby to jutro nie istniało.

„Powiem ci o sobie wszystko, Jimin," szepnął Yoongi. Po miesiącu celibatu nawet barwa jego ochrypłego, zaspanego głosu podniecała go niewyobrażalnie mocno. „Tylko zostań ze mną."

Z każdym kolejnym pocałunkiem, dotykiem i zrzuconą pośpiesznie częścią garderoby, Jimin czuł, jak puzzle w jego sercu same wskakują na swoje miejsca, układając się w jeden obraz.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro