Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział 1.

Czasami wielkie plany są do niczego.

Jedyne, co chciał teraz zrobić Ismael, to podetrzeć się tym kawałkiem papieru.

Kher w pocie czoła rozpisywał swój plan na tablicy, a biedny chłopak musiał to przepisywać. Czuł się, jakby wrócił się do podstawówki.

Plan zawładnięcia Ninjago naprawdę nie interesował Ismaela. Jedyne, co go obchodziło, to to, że ma zagwarantowane życie w spokoju. Krzywda innych go nie obchodziła, dopóki nie cierpiał on. I, oczywiście, Nya.

Nya była jego oczkiem w głowie i bez zastanowienia oddałby za nią życie; nie tylko swoje, ale też każdego innego człowieka stąpającego po ziemi.

Irytujący dźwięk pisania kredą na tablicy rozbrzmiewał w całym, niemalże pustym, pomieszczeniu. Jedyne meble, jakie się tu znajdowały, to szafka wypchana po brzegi teczkami i różnego rodzaju dokumentami oraz stolik i krzesło, na którym siedział Ismael. Na ścianach wisiało mnóstwo map i notatek oraz jakieś dziwne rysunki, których sensu młody chłopak nigdy nie rozumiał. I ta wielka, pokrywająca całą ścianę tablica. Wszędzie walały się też kredy i ołówki.

Ismaela denerwował nieład. Był typem perfekcjonalisty. Dlatego przebywanie w tym pomieszczeniu było dla niego udręką. A Kher nigdzie indziej nie chciał się spotykać ze swoją prawą ręką, jaką był Ismael.

- Z tego planu wynika - powiedział Kher - że masz tylko dwa zadania.

- Tak jest, panie. Zrozumiałem.

Plan obejmował wiele szczegółów. Kher przewidział wszystko - co zrobić w razie niepowodzenia, jak zachować się w danej sytuacji i tak dalej.

Wiele można zarzucić złoczyńcy, ale na pewno nie brak inteligencji. Kher był bardzo mądrym i sprytnym człowiekiem, co Ismael podziwiał. Nie chciałby być jego wrogiem. Nikt by nie chciał.

- Wdarcie się do klanu ninja i sprowadzenie ich do mnie - kontynuował Kher. - Nic trudnego. Resztą zajmę się osobiście. Rozumiesz?

Ismael pokiwał głową, dopisując ostatnie słowo w planie.

- Świetnie. Mam nadzieję, że tym razem mogę na ciebie liczyć, Ismaelu.

- Oczywiście, panie.

Kher gwałtownie podszedł do Ismaela i złapał go za ramiona. Chłopak był w szoku. Drżącą ręką złapał się nóżki krzesła.

- Spójrz mi w oczy, Ismaelu - rozkazał Kher niezwykle spokojnym głosem.

Ismael musiał się powstrzymywać. Jego szef musi zobaczyć, że jest niezłomny.

- Ismael. Spójrz mi w oczy. - Ucisk na ramionach stał się coraz bardziej nie do wytrzymania.

Chłopak nie wytrzymał.

Kher przez dłuższą chwilę po prostu wpatrywał się w jego oczy. Ismael poczuł się przez to nieswojo.

- Ach, te piękne, złote oczy, a tyle w nich nienawiści... Bóg cię niezwykle obdarował.

Ismael połknął gulę, która mu powstała w gardle.

- Szkoda by było - mruknął Kher - gdyby te najpiękniejsze na świecie oczęta ozdobiły moją półkę z trofeami.

W końcu go puścił, a Ismael zaczął pocierać swoje ramiona. Bolało.

- Mam nadzieję, że zrozumiałeś, co chcę ci przekazać. Jeden błąd. Jeden akt obłudności.

- Rozumiem, panie. Możesz być spokojny. Nie znajdzie pan na świecie lojalniejszej osoby ode mnie.

Ismael kłamał i Kher dobrze o tym wiedział, jednak puścił jego oszustwo mimo uszu.

- W porządku. Skontaktuj się z Vergilem w sprawie planu. Na pewno będzie ciekaw. A teraz wyjdź - rozkazał.

Ismael nie chciał już nic mówić do tego chuja, więc po prostu kiwnął głową i wyszedł.

Serce mu biło mocniej niż zwykle przez kilka następnych chwil. Cholernie obawiał się Khera. Raz zachowywał się jak jego najlepszy kumpel, a raz robił rzeczy takie, jak przed chwilą. Chłopaka niezmiernie irytowało takie zachowanie szefa wobec niego.

Truchtem wybiegł ze starego budynku. Wiatr delikatnie muskał jego twarz. Ismael westchnął i zakrył twarz szalikiem, po czym wyciągnął telefon z kieszeni oraz wybrał numer Vergila.

Vergil był jednym z sojuszników Khera. Niski, pulchny dzieciak, dwa lata młodszy od Ismaela. Niegroźny.

- Już masz te plany? - Chłopak od razu przeszedł do rzeczy, na co Ismael krótko się zaśmiał.

- Tak, tak. Spokojnie, bo ci jeszcze żyłka pęknie. Spotkajmy się, to wszystko ci pokażę.

- Genialnie - jęknął Vergil. - Tam, gdzie zawsze?

Ismael potwierdził, po czym się rozłączył i wrzucił telefon do kieszeni.

Przed ruszeniem w drogę się rozejrzał. Musiał być ostrożny. Z tego co mówiła mu Nya, ninja też mają swoich szpiegów i sprzymierzeńców, na przykład złodzieja Ronina, którego to Ismael obawiał się najbardziej. Już kiedyś miał z nim na pieńku - teraz, przez tego pojebanego kryminalistę, dostanie się do ninja może być o wiele trudniejsze.

Tajnym miejscem schadzek Ismaela i Vergila było nic innego, jak mieszkanie tego pierwszego. Z Ninjago City, gdzie miała miejsce baza Khera, do Stiixu, gdzie mieszkał Ismael, była całkiem daleka droga. Jednak chłopak przemierzał ją niemalże codziennie, więc z całą pewnością mógłby trafić do miasta na wodzie w nie więcej niż pół godziny, ale tego dnia pogoda wyjątkowo nie dopisywała. Nie dość, że musiał iść pod wiatr, to jeszcze zbierało się na ulewę.

Po czterdziestominutowej przechadzce, Ismaelowi udało się trafić do Stiixu. Było to naprawdę urodziwe miasto. Nieco przerażające, owszem, ale miało ten swój niepowtarzalny urok. Chłopak o wiele bardziej wolał przebywać tu, niż w głośnym Ninjago City, gdzie mieszkały same snoby uzależnione od technologii.

Już miał sięgać po klucze, ale zauważył, że drzwi są otwarte. Niepewnie wszedł do środka.

- Nya? Co ty tu dzisiaj robisz? - zapytał oszołomiony Ismael. W mieszkaniu zastał Nyę, która siedziała na kanapie z Vergilem.

- Ninja dzisiaj są na misji, więc stwierdziłam, że do ciebie wpadnę. Naprawdę nudne jest ciągłe gapienie się w telewizor.

Ismael podszedł do swojej dziewczyny i ją przytulił. Za każdym razem, gdy ją widział, automatycznie poprawiał mu się humor. Była jego małym promyczkiem szczęścia.

- Rozumiem, że się kochacie i takie tam, ale tutaj czekają ważne sprawy - zwrócił im uwagę brązowowłosy.

- Ach, racja. - Ismael odkleił się od Nyi i dał Vergilowi pognieciony kawałek papieru. - A teraz możesz spadać.

Vergila niesamowicie drażniło to, że Ismael stawiał swoją dziewczynę ponad wszystko. Przez nią czarnowłosy nie dostrzegał tak ważnych spraw jak ta, którą młodszy chłopak właśnie trzymał w ręce.

- W porządku, Ismaelu. Do zobaczenia jutro - pożegnał się, po czym jak najszybciej opuścił mieszkanie chłopaka.

Vergil wiedział o czymś, o czym Ismael nie miał pojęcia.

~~~

Huhu, mamy pierwszy rozdział. Początek całkiem nieźle mi wyszedł, bo pisałam go jeszcze w styczniu, a całą resztę dokończyłam teraz, więc jest nieco słabsza.

Ferie mi się kończą, jak żyć ;-;

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro