Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

9.

Pov.Narrator

Po sześciu miesiącach w pracy i mieszkaniu u ciepłego czarnowłosego [T/I] popadła w ciężki problem. Mianowicie? Zakochała się. I nie, to nie jest takie kolorowe jak wam się wydaje.

[T/K/W]włosa dziewczyna właśnie zmierzała przez korytarz, zdeterminowana do tego aby wyznać swojemu obiektowi westchnień uczucia, gdy przestraszył ją pewien Fioletowowłosy osobnik. Przytulił ją od tyłu, mocno na powitanie, i zagadał:
- Dzień Doberek pięknemu tościkowi!
- Vini! Nie strasz mnie tak pajacu bo umrę na zawał! - zaśmiała się dziewczyna.
- Przynajmniej nie powiesz mi swojego "Nie. E. E. " z jakże piękną gestykulacją. Bo wiesz hehe, martwe damy nie mówią "nie". -puścił swój nieśmieszny suchar i uciekł szybko z pola widzenia. Doskonale wiedział jaki ochrzan za to dostanie ale to potem.

Wybita lekko z rytmu ruszyła dalej. Z każdym krokiem jaki wykonywała rosła w niej niepewność i strach. Cała zdenerwowana weszła, już mniej pewnie jak przypuszczała, do ganinetu.  Jednak to jak okazało się był magazynek. [T/I] poczuła nagłe bóle w żołądku gdy chłopak odwrócił się na obrotowym krześle w jej stronę ze szczerym uśmiechem.

Kiedy zielonooki ujrzał dziewczynę całą czerwoną zaniepokojony wstał i szybko podszedł.
- Mała wszystko ok? Nie masz gorączki? -szczerze zmartwiony przystawił usta do czoła [T/I], co pogłębiło jej rumieniec. -Uff, całe szczęście. - oparł się o stare biurko znajdujące się tam.
- Co cię sprowadza? -czarnowłosy poprawił okulary.
- B - Bo wiesz Scotty... - [T/K/O]oka zbierała myśli, nerwowo zaciskając ręce na spodniach.
- Ej... Co się dzieję? Martwi mnie twoje zachowanie od pewnego czasu. Unikasz mnie, z domu wychodzisz przedemną nawet jak mamy tą samą zmianę.... Co zrobiłem nie tak? - dziewczyna popatrzyła na chłopaka całkowicie zbita z tropu.
- Nie! Broń boże! Ty nic nie zrobiłeś! - [T/I] zaczęła się z leksza plątać w tym co mówiła. Wszystko poszło nie tak. Młody szef podszedł do niższej od siebie istotki i położył ręce na jej ramionach.
-W takim razie mów co ci leży na sumieniu i nie martw mnie już, co?-uśmiechnął się do niej, a ona pod wpływem ciepła i jakże męskiego zapachu uspokoiła się.
-Kocham cię czterooki. - wydusiła to z siebie, patrząc na reakcje starszego.
Chłopak puścił ramiona dziewczyny analizując słowa dziewczyny. Niestety jak na złość pod drzwiami stał Vincent. Kiedy usłyszał słowa dziewczyny, zdenerwował się i zacisną ręce w pięści. Po chwili rozluźnił się i spuścił głowę przygnębiony.    - To powinno być skierowane do mnie. -wyszeptał i wybył z pizzeri pisząc do okularnika, że źle się poczuł co nie było kłamstwem. Dziewczyna patrząc na zachowanie chłopaka czuła się co raz to bardziej niepewnie.
- Jak by to ci powiedzieć..- zaśmiał się i podrapał nerwowo po karku. -Ja też cię kocham ale jak siostrzyczkę. Nie interesuję się kobietami, a ty jesteś moim małym pokemonem. Proszę nie bierz tego do siebie. - Scott wyrzucił na jednym tchu, uśmiechając się niepewnie do młodszej.
[T/I] było przykro, lecz nie aż tak. Wiedziała, że jest możliwość odrzucenia przez chłopaka ale spodziewała się, że ten ją wyśmieje. Odrazu wparła sobie, że spróbuje puścić to w niepamięć, a on jej w razie co przy tym pomoże. Podeszła szybkim krokiem i przytuliła się do czarnowłosego czym go zaskoczyła.
- A - A więc dobrze ...braciszku - zaśmiała się cicho
- Tak też jest dobrze. - zielonooki wtulił czule w siebie dziewczę. -Dziękuję, że rozumiesz. - uśmiechnął się szczerze. 

Po chwili tulasków puścił dziewczynę
-Co szamamy na kolację? Na nocke dziś ma Mike i Jeremy.
- Zjadła bym twoje spaghetti. -odpowiedziała bez namysłu.
-vW takim razie jedziemy do marketu huhu! - złapał za telefon. Odczytał wiadomość od białookiego i poczuł, że coś jest nie tak z jego przyjacielem.  - Albo wiesz co? Podrzuce cię pod dom, a sam pojadę co? Ty cały dzień ganiałaś za dzieciakami, a ja siedziałem tutaj. -[T/I] ziewnęła i przytaknęła chłopakowi.

Scott jak powiedział, tak zrobił. Upewnił się, że zmęczona dziewczyna wejdzie do domu i zamknie drzwi, i pojechał do sklepu. Jednak zakupy zrobił sobie i pewnemu osobnikowi, który siedział teraz u siebie w domu pociemku i oglądał jakieś tanie romansidła.  Zajechał do fioletowowłosego. Trzymając siatki z łakociami dla chłopaka, zapukał w drzwi. Po chwili przed nim stanął Vincent w całej okazałości. Włosy rozpuszczone w lekkim nieładzie, opadały na barki odziane w pomiętą fioletową koszulę, pasek od spodni był całkowicie rozpięty i zwisał po bokach. Gdy Scott przyjżał się bardziej twarzy mężczyzny mógł dostrzec strugi zaschniętych łez na jego policzkach.
- Vini... Co się stało? - zapytał łagodnie.

Łapcie 700 słów psychole. Mam nadzieję , że ten le dramato kogoś będzie bawił tak jak mnie teraz haha . Miłej/ego nocy /dnia and Happy new year!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro