Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5.

Pov.Vincent.

Wyszedłem od mojej przyszłej i niedoszłej dziewczyny. Poszedłem do kantorka po zapasowy agregat. Ah.. Trzeba chyba kupić jeden, a porządny. Zaniosłem go do głównej sali zauważając, że na scenie brakuje Bonniego. Oho... Muszę się śpieszyć.
Podłączyłem wszystko jak trzeba i chwyciłem za siekierę, którą wziąłem z pokoju i zmierzyłem z latarką w stronę pomieszczenia.

Poczułem strach i złość kiedy zauważyłem Bonniego stojącego nad moim tościkiem. Halo! Ja cię kurwa bardzo przepraszam blaszany tosterze zapraszam wypierdalać. Stanąłem za animatronem i zdzieliłem go płazem w głowę. Królik upadł odrazu na ziemię. W chwili gdy wystawiłem ręke aby podnieść dziewczynę zapaliło się światło. Siedziała zapłakana i skulona z rękami na głowie.
- Tościku przepraszam za zwłokę. Już jestem, widzisz? -powiedziałem uśmiechając się. Przestraszona dziewczyna podniosła na mnie swój cudny wzrok. Po chwili złapała mnie za rękę. Przyciągnąłem ją do siebie i mocno przytuliłem. Próbowałem ją uspokoić delikatnym kołysaniem.
- Dz - Dzięki, już mi lepiej Vini... - wymruczała cicho. Urocze.
- Ale ja cię wcale nie mam zamiaru puszczać. - Schowałem nos w jej włosach.-Ładnie pachniesz.
- Vi - Vincent puść mnie. Dziwnie się czuję.
- No ale dlaczego? - dziewczyna nic nie powiedziała tylko spojrzała na moja zezłoszczoną minę. Wyszarpała się i stanęła na bezpiecznej (jak dla niej) odległości.
- Jesteś chory psychicznie! - Na jej słowa uśmiechnąłem się. Podoba mi się ta lalunia. Ona będzie moja. Tylko moja.
- Nie ty pierwsza to widzisz! Haha! - [T/I] cofnęła się pare kroków. Uśmiechnąłem się szerzej i szybko przyszpiliłem ją do ściany. Zniżyłem głowę do jej ucha.
- Będziesz moja. Jeszcze będziesz mnie na kolanach prosić abym spojrzał na ciebie .-powiedziałem niskim głosem do jej ucha i przygryzłem jego płatek. Dziewczyna pisneła tylko i zaczerwieniła się mocno. Buraczek.

Wybiła 6.AM, więc czas się zbierać.
Puściłem zawstydzoną i przestraszoną, kobietę, i wyszedłem z pokoju zabierając ze sobą Bonniego. Lepiej aby był u siebie. Scotty nie będzie musiał dźwigać tego tostera.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro