~1~
Westchnęłam zirytowana znowu odbyłam przeskok w czasie, ale tym razem wylądowałam w... sama właściwie nie wiedziałam jakich czasach. Wiedziałam natomiast, że zbyt się wyrużniam i muszę znaleźć bezpieczne miejsce do przeczekania. Weszłam jak najszybciej do zaułka zakończonego murowaną ścianą. Miałam nadzieję, że nie wzbudziłam zbyt dużej sensacji, chociarz kilka osób obrzuciło mnie zdegustowanym spojrzeniem. Zaczęłam patrzeć w kałuże, widziałam moje brązowe włosy do ramion, teraz rozwichszone w nieładzie i ponure brązowe oczy. Wpatrywanie się przerwały mi bóle głowy i chwile po tym wylądowałam na kolanach w moim pokoju. Te same znajome fioletowe ściany i brązowy dywan, krzesło na kółkach i biurko - przy którym siedział jakiś chłopak. Miał kręcone do ramion włosy i zielone oczy.
-Kim jesteś! Co tu robisz, jak weszłś!- Krzyknęłam i zerwałam się na nogi.
-Jestem Gideon de Villiers, diament.
Zmrużyłam oczy.
-Podróżujesz w czasie.- Stwierdziłam. Kiwnoł głową.
-Ty też. Ametyst.
-Co?
-Ametyst... jesteś 13 w kręgu reprezentujesz Ametyst.
-Skąd tyle wiesz? Nie znasz mnie.- Powiedziałam siląc się na spokój.
-Twój tato to mechanik a mama kelnerka.
-Skąd?
-Śledziłem cie.-Powiedział krótko. Wstałam na nogi i odsunełam nogę do tyłu. Chciałam mu powiedzieć by się wynosił, ale czas spłatał mi żart i znowu przeżucił mnie w historię.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro