1
Decydując się na zostanie wśród ludzi, Castiel nie oczekiwał zbyt wiele. Tak właściwie nigdy nie uważał, aby było to zbyt dobrze przemyślana decyzja, bo kierował się przy niej jedynie emocjami. Wtedy myślał tylko o tym, aby być przy Deanie – nic innego się nie liczyło. Gdyby faktycznie to przemyślał, jego decyzja mogłaby być inna – pewnie spróbowałby to jakoś połączyć. Może nigdy nie zrezygnowałby z bycia aniołem i może nawet miałby do siebie o to pretensje, bo mimo impulsywności decyzji o staniu się człowiekiem, nie żałował jej. Był wdzięczny za każdy dzień spędzony u boku Deana. Wspólne wychowywanie Erica, chociaż momentami burzliwe, też było czymś, za co był wdzięczny. Jednak z czasem rzeczy się zmieniły. To był moment, w którym zrozumiał, że wszystko się zmienia.
Eric zmienił zdanie w kwestii swojego wykształcenia i wyjechał na studia dosłownie na drugi koniec kraju – do Nowego Jorku. Wybrał jakiś dziwny kierunek studiów, którego ani Dean, ani Castiel nie znali. Cristine i Steve pojechali z nim, podobnie pies Dmitri, a temat powrotu do Los Angeles nie był pewny. Eric nie mówił rodzicom pełnej prawdy. Owszem, wyjechał z rodziną na studia, ale miał też inny powód, który nie wynikał z do końca ziemskich spraw i swoboda od kontroli ojcowskiej była czymś, co bardzo mu się teraz przydawało.
Castiel zdążył już zapomnieć jak to jest mieszkać tylko z Deanem. Początkowo było prawie tak, jak na samym początku. Znowu mieli dużo czasu tylko dla siebie, z czego korzystali. A potem Dean wydał nową płytę i pojechał w światową trasę, zostawiając Castiela w domu. Na cztery miesiące.
Pierwsze dni nie były takie złe – Castiel wychodził z Dmitrim na piwo, jako że aktor nagrywał film w Los Angeles i miał dość dużo czasu wolnego. Niestety Dmitri dość szybko dostał kolejny angaż, tym razem w Atlancie, do której wyjechał po niespełna trzech tygodniach widywania się z Castielem. Nie chciał narzucać się Joshowi i Jess. Uznał, że jedno spotkanie w tygodniu to i tak dużo. To sprawiało, że przez sześć dni w tygodniu Castiel był całkiem sam, a to ani nie było coś do czego był przyzwyczajony, ani coś, czego by chciał i oczekiwał. Rozmowy na wideoczacie z Deanem nie pomagały, szczególnie, że zazwyczaj odbywały się o bardzo dziwnych porach, o których Castiel walczył z tym, aby nie zasnąć, a do tego były bardzo krótkie – najdłuższa trwała dwanaście minut. Ludzkie życie nagle zaczynało mieć coraz więcej minusów i coraz mniej plusów.
Dni zaczął spędzać na oglądaniu telewizji, ale szybko przerzucił się na portale streamingowe, które dawały mu większy wybór i eliminowały irytujące reklamy, które już kilka lat temu osiągnęły poziom skrajnej głupoty.
Całe dnie spędzał na oglądaniu filmów, a Dean wracał do niego późnymi wieczorami, zazwyczaj zmęczony. Kiedy był w dalszej trasie, rozmawiali jedynie przez wideoczat. Jak normalna para. Nie byli normalną parą. Ich historia też nie była normalna. Po całej sytuacji z Asmodeuszem postanowili, że będą jak najdłużej żyli z dala od tego wszystkiego, ale w tym momencie obaj chcieliby, aby chociaż w minimalny sposób było inaczej, a Castiel powoli załamywał się coraz bardziej.
Tęsknił za Deanem i wolałby, aby jego mąż zakończył karierę i był tu z nim. Ale co mógł zrobić? Po przerwaniu fuzji Dean nie wyczuwał jego emocji, a bardzo rzadko rozmawiali o swoich uczuciach. Castiel tak naprawdę nie potrafił rozmawiać o swoich emocjach – tak naprawdę nigdy się tego nie nauczył. Przez lata wyręczała go fuzja – Dean wyczuwał, że coś jest nie tak i wymuszał na nim rozmowę. Gdy teraz Castiel twierdził, że wszystko jest w porządku, Dean odpuszczał temat, jakby mu wierzył. Przecież nie miał podstaw, by mu nie wierzyć.
Mniej więcej w połowie trasy Deana, Castiel przestał umawiać się z Joshem i spędzał całe dnie przed telewizorem. Dosłownie. Za posiłki robiły mu mrożonki, które zamawiał przez zakupy online. Spał na kanapie, bo spanie samemu w łóżku nie było dla niego zbyt przyjemne, bo w łóżku bardziej myślał o tym, że Deana teraz z nim nie ma. Przestał się golić, kąpał się raz na trzy, czasem cztery dni. Gdy Dean pytał o zarost, kłamał, że chce zobaczyć jak będzie wyglądał w brodzie, a zapachu na szczęście nie miał jak poczuć.
Pierwotnie filmy miały mu pomóc zagłuszyć własne myśli. Ostatecznie stało się dokładnie odwrotnie. Z racji oglądania filmów romantycznych zaczął odnosić wrażenie, że Dean dawno przestał się starać i z każdym dniem coraz bardziej to analizował. Niby Dean pisał o nim piosenki, śpiewał o nim i przy ostatnim albumie wykorzystał piosenki napisane przez Castiela, ale w ich prywatnym życiu Castiel tego nie odczuwał, a już na pewno nie obecnie. Kiedy ostatnio zjedli romantyczną kolację? Kiedy ostatnio byli na randce? Czy kiedykolwiek byli na randce? Czy Dean kiedykolwiek się starał?
Kolejne filmy jeszcze bardziej pogarszały jego stan emocjonalny. A co jeśli Dean nie śpiewał o nim, a o kimś innym? Czy mógł mieć kogoś innego?
Jeśli ktoś miał znał odpowiedź na to pytanie, był to Eric. Castiel zapytał go więc o to czy podejrzewa, że Dean mógłby umawiać się z kimś innym w tajemnicy przed nim. Odpowiedź Erica była krótka i dosadna: „OSZALAŁEŚ?!". Cóż, może faktycznie oszalał. Dean nie przespał się z nikim innym nawet wtedy, gdy był pewien, że mąż go zdradził. Czemu miałby zrobić coś takiego teraz?
Filmy młodzieżowe okazały się być ogromnym błędem, być może nawet gorszym niż filmy romantyczne. Miał wrażenie, że stracił swoją młodość z Deanem. Gdy uświadomił sobie, że jego młodość wypadała na wiele lat przed narodzinami Deana, zrobiło mu się jeszcze bardziej przykro.
Teoretycznie rezygnując z bycia aniołem stał się dość młodym człowiekiem, ale jego mentalność wahała się wtedy od przedszkolaka do seniora. To nie była młodość jako taka. Nigdy nie miał młodości jako takiej. Nie wiedział czemu, ale go to przygnębiło. Czemu nie urodził się jako człowiek i nie poznał Deana w innych okolicznościach? A jeszcze bardziej przygnębił go fakt, że żył wśród ludzi, u boku Deana, już dwadzieścia lat i właściwie nie czerpał z tych lat zbyt wiele. Wszystko co robił do tej pory, robił głównie z myślą o Deanie. Tak właściwie jedynym co robił samodzielnie było pisanie piosenek w przerwie ich kariery.
Czy on w ogóle miał życie bez Deana?
Ile lat mu tu zostało? W dobrym przypadku drugie tyle, ile już przeżył u boku swojego aktualnego męża, bo jego energia podobna do ludzkiej duszy mocno ucierpiała po ich wszystkich wspólnych walkach. Może powinien zacząć korzystać z ludzkiego życia? Oczywiście w dobrym tego sformułowania znaczeniu. Powinien znaleźć sobie hobby, skoro zrezygnował ze śpiewania z Deanem. Tylko jakie? Oglądanie filmów i seriali raczej tym nie było.
***
Dean rozwinął się przy nowym reżyserze trasy. Andrew, bo tak miał na imię, był stosunkowo młody, ledwie trzy lata starszy od Erica, ale przy tym był niesamowicie kreatywny i taktowny. Był jednym z nielicznych w branży, którzy wciąż stawiali na koncerty wykonawców, a nie ich hologramów. Porównywał to do playbacku – że kiedyś część wokalistów śpiewała z playbacku i to był brak szacunków do fanów, a playback w połączeniu z hologramem to nieporozumienie. Pierwszego dnia powiedział Deanowi, że jeśli oczekuje nowoczesności i zbijania pieniędzy za trasę leżąc na kanapie, to musi znaleźć kogoś innego. Dean miał jednak podobne zdanie jak Andrew. Lubił występować, wręcz uwielbiał momenty, w których tłum śpiewał z nim i nie wyobrażał sobie z tego zrezygnować. Nie rozumiał piosenkarzy, którzy decydowali się na coś takiego. Uważał, że tego typu koncerty powinny być zarezerwowane dla fanów zmarłych wykonawców.
Pierwsze miesiące współpracy spędzili na nauce tańca. Dla Deana nie było to łatwe – był po czterdziestce, a taniec nigdy nie był jego mocną stroną, nawet jeśli na imprezach sobie radził – po alkoholu to było jednak co innego. Nauka czegokolwiek w tym wieku była cięższa, a rzeczy związanych z ruchem już szczególnie. Do tej pory Dean bardzo okazjonalnie tańczył w parze z Castielem, ale Andrew wymagał od niego czegoś innego – tańczenia solo i tańczenia w grupie, a to była zdecydowanie nowość. Najpierw Dean po prostu uczył się jego choreografii, a potem dodali tancerzy i wreszcie, po ponad siedmiu miesiącach prób, przenieśli to na scenę.
Liczba ludzi, którzy występowali razem z nim, na początku go przerosła. Gdy występował z Castielem, zamykali się w dziesięciu osobach. Teraz było to niemal trzydziestu różnych wykonawców. Byli muzycy grający na instrumentach, w tym aż trzech perkusistów. Byli chórzyści, którzy śpiewali razem z nim. Byli tancerze, z którymi Dean tańczył. Stroje stały się bardziej błyszczące, trochę jakby ktoś posypał je brokatem. Czasem zakładali takie, które świeciły się w ciemności – wszystko zależało od warunków areny i możliwości manipulowania światłami przez techników. W przypadku Deana to zawsze były spodnie, koszula i marynarka, którą zdarzało mu się zdejmować w cieplejszych arenach.
W połączeniu z bardziej energiczną muzyką, Dean czuł, że przeżywa swoją drugą młodość. Gdy podjął decyzję o kontynuowaniu kariery, nie sądził, że odniesie większy sukces niż kiedykolwiek wcześniej. Jego najnowszy album dawał mu już niemal półroczne prowadzenie w notowaniach. Fakt, że był w mniejszości, która pozostała przy występowaniu na scenie mógł się do tego przyczynić. Nominacja do Grammy's była praktycznie pewna, chociaż na oficjalną nominację musieli jeszcze poczekać. Mimo popularności, którą zyskali z Castielem, nigdy wcześniej nie byli nominowani do żadnej poważnej nagrody. Wygrywali mniejsze i większe plebiscyty jak chociaż Teen Choice Awards, ale nigdy niczego naprawdę ważnego i znaczącego w branży. To była ogromna zmiana. To był wręcz przełom.
Niestety każda zmiana ma swoją cenę. Tym razem ceną był czas z Castielem. Mimo, że na scenie czuł się jak dziecko, poza sceną marzył jedynie o spaniu, okazjonalnie o jedzeniu. Był wyczerpany. Ciagle ktoś czegoś od niego chciał, a on był tylko człowiekiem. Nie zabrał Castiela w trasę, bo zdawał sobie sprawę, że nie będzie miał dla niego zbyt wiele czasu. Byliby blisko, a on ledwie miałby czas na to, aby spędzić z nim kilka minut dziennie. Bał się, że to spowodowałoby frustrację z obu stron, a naprawdę nie chciał kolejnej kłótni – przez te wszystkie lata przeszli ich zbyt wiele, a większość była totalnie bez sensu. Właśnie dlatego uznał, że nastawienie się na rozłąkę będzie lepszym pomysłem. Omówili to z Castielem. Wtedy im obu wydawało się to być dobrym pomysłem. Po kilku tygodniach trasy Dean zaczął mieć wątpliwości czy jednak sam fakt obecności Castiela tuż przy nim nie uczyniłby tego wszystkiego łatwiejszym.
Podróż, ustalenia, kontrola scenografii, próby, rozdawania autografów, zdjęcia z fanami, koncert, sen – tak było w kółko, do tego dochodziły posiłki, które zazwyczaj były okropne, przez co jadł je dłużej. Dzwonił do Castiela gdy tylko miał czas. To było kilka minut dziennie. Ale tylko te kilka minut dziennie miał. Owszem, był jeszcze czas po koncertach, ale po nich marzył tylko o tym, aby spać i nie miał siły, aby z kimkolwiek rozmawiać. W podróży też zazwyczaj spał. Tak duża trasa koncertowa, tak bardzo go angażująca, wymagała od niego więcej energii i zaangażowania niż jakakolwiek wcześniej. Zrozumiał, że tak będzie jeszcze w trakcie prób przed trasą, bo śpiew w połączeniu z tańcem kosztował go o wiele bardziej niż sam śpiew – po próbach zawsze wracał do domu wyczerpany. Wiedział, że w trasie nie będzie inaczej, a już na pewno nie będzie lepiej – nie mógł jednak wykluczyć tego, że będzie gorzej. I było gorzej. Gdyby nie to, że Andrew raz w tygodniu zmuszał go do pełnych badań krwi, aby w razie czego nieco zwolnić podczas jednego czy nawet kilku koncertów, bałby się o swoje zdrowie.
Lubił Andrew – był młody, ale ogarnięty. Widocznie o niego dbał, bo agenta Deana nie mogło z być z nimi cały czas jako, że miał innych wykonawców i koncerty mu się pokrywały. Andrew poza byciem reżyserem trasy stał się więc zastępczym agentem i opiekunem Deana. Dbał o niego jak tylko potrafił. Głównie dlatego, że zależało mu na tym, aby trasa dobiegła końca bez żadnych zakłóceń. Mimo, że ich relacja z założenia miała być tylko służbowa, Dean czuł, że mogą na siebie liczyć. Dlatego cieszył się, że Andrew jasno stawiał granice. Do tego stopnia, że Dean nie wiedział, jaka jest jego orientacja seksualna. Andrew miał obrączkę, więc był mężem, ale czy kobiety, czy mężczyzny już nikt z zespołu zajmującego się trasą nie wiedział. Dzięki temu Dean był spokojniejszy, że na pewno do niczego nie dojdzie. Miał nadzieję, że to uspokajało też Castiela. Ich przeszłość była momentami czymś, czego Dean się wstydził. Wiedział, że Castiel ma prawo mu nie ufać, szczególnie przy tak długiej rozłące, dlatego martwił się, gdy przez kamerkę widział, że jego mąż stopniowo dba o siebie coraz mniej odkąd został w domu sam. Castiel upierał się jednak, że wszystko jest w porządku, a Dean nie miał siły, aby się z nim spierać i próbować zmusić go do powiedzenia prawdy na wypadek, gdyby Castiel jednak go okłamywał. Poza tymi krótkimi momentami, w których był na scenie, odliczał dni do powrotu do domu. Gdy był zmęczony, odliczał dni do powrotu do domu. Gdy miał wrażenie, że już nie da rady, odliczał dni do powrotu do domu. I to odliczanie bardzo mu pomagało.
— Zbiórka za dziesięć minut — poinformował go Andrew, gdy Dean był już ubrany i miał odpowiednio przygotowany makijaż.
— Dobrze — odpowiedział i wziął głęboki oddech. Połowa trasy – tyle za nim i tyle samo przed nim. Tęsknił za czasami, gdy między kolejnymi koncertami bywało i kilka dni przerwy. Teraz te dni przerwy wynikały jedynie z czasu na transport z miasta do miasta. Hologramy na rynku koncertowym zmieniły świat koncertów – trasy były krótsze, ale intensywniejsze, bo takie były oczekiwania fanów i producentów. Ci, którzy wciąż występowali na żywo, nie mieli łatwego życia. Może dlatego coraz większa ilość wykonawców decydowała się na odpuszczanie prawdziwych koncertów na rzecz technologii? Dean, mimo wszystko, nie chciałby, aby było inaczej. Może za kilka lat tak, ale jeszcze nie teraz.
Te dziesięć minut Dean mógłby poświęcić na to, aby po prostu odpocząć albo dogrzać struny głosowe, ale nie chciał. W takich momentach zawsze robił to samo – dzwonił do Castiela. Tyle, że Castiel po raz pierwszy nie odebrał.
A/N
Powiem Wam, że bardzo dziwnie było wrócić do tej historii po roku przerwy. Napisałam po drodze kilka innych historii, co trochę zmieniło mój styl. Chyba nawet trochę dojrzałam przez miniony rok. Nie jestem tylko pewna czy to wszystko przekłada się na plus czy minus dla mojego pisania.
Co do „Finish Line" – początkowo miał to być dodatek w formie one-shota, trochę jak „Modlitwa", ale (jak to już u mnie bywa) w trakcie pisania fabuła mi się wydłużyła. Do tego doszło jeszcze kilka innych spraw i w ten oto sposób „Finish Line" planuję na ten moment na 5 rozdziałów. Publikacje przewiduję w trybie 1 rozdział/1 dzień.
Pewnie niektórych z Was zdziwił angielski tytuł. Czemu tym razem jest angielski, a nie polski, wyjaśni się w ostatnim rozdziale.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro