Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

04

- Niall? - Amadna weszła do mojego pokoju a ja niechętnie podniosłem głowę z poduszki - Miałam telefon ze szkoły. Nie było cię w niej od dwóch dni. Co się dzieje?

- Gorzej się czuję ostatnio - wzruszyłem lekko ramionami. Amanda podeszła do mnie i odkryła kołdrę.

- Nadgarstki - powiedziała. Mruknąłem cicho i wtuliłem się w poduszkę - Powiedziałam coś Niall - szarpnęła mnie za rękę i obejrzała dokładnie moje poranione ręce - Nawet nie chcę patrzeć na twoje uda - warknęła cicho - Umówię cię na jutro do doktora Cope.

- Mandy, proszę, nie.. - wymamrotałem.

- Co się znowu dzieje? - spytała łamiącym się głosem - Znowu się krzywdzisz. Nie wiem czemu.. Mówiłeś że masz kolegów, tamto się skończyło. Wytłumacz mi to proszę! - wyszeptała. Odwróciłem wzrok widząc w jej oczach łzy. Tego chyba nienawidziłem najbardziej, sprawiać że najważniejsza osoba w moim życiu płacze. Byłem takim beznadziejnym bratem że płakała codziennie.

- Nie czuję się dobrze - powiedziałem ledwo słyszalnie.

- Dobrze więc, jutro pojedziesz do doktora Cope. Skoro mi nie chcesz powiedzieć to może jemu wytłumaczysz czemu wróciłeś do samookaleczania.

Ja do tego nie wróciłem, po prostu nie przestałem.

- Um, Zayn? - złapałem go za ramię następnego dnia gdy szedłem do szkoły.

- Co? - wymamrotał patrząc na mnie.

- Chcesz gdzieś ze mną wyjść? Na przykład teraz? - zagryzłem nerwowo dolną wargę, bardzo mocno. Bałem że się nie zgodzi albo powie coś nieprzyjemnego. Jego niechęć do mnie była powodem kolejnych blizn ale nie potrafiłem się powstrzymać przed lgnięciem do niego. Może jestem masochistą?

- Mamy szkołę - spojrzał w jej kierunku.

- Myślę że żaden z nas nie chce tam iść - powiedziałem patrząc mu niepewnie w oczy. Patrzył na mnie chwile i westchnął cicho.

- Gdzie idziemy? - spytał. Odetchnąlem wewnątrz siebie z ulgą.

- Może coś zjeść? Jestem głodny - przekrzywiłem głowę a Zaynowi automatycznie zrzedła mina - Proszę - uśmiechnąłem się delikatnie - Na przykład McDonalds? Uwielbiam go. Podjedziemy autobusem.

Kiwnął tylko głową, w ciszy poszliśmy na przystanek. Kupiłem dwa bilety i podałem jeden Zaynowi gdy zajęliśmy miejsca. Zerknąłem na niego, siedział i opierał czoło o szybę wpatrując się w widok za oknem. On był naprawdę piękny. Kochałem na niego patrzeć.

- Nie gap się - warknął na co natychmiast odwróciłem wzrok i wpatrywałem się w swoje buty.

- Mogę się o coś spytać? - odezwałem się.

- Nie.

Zmarszczyłem brwi i zobaczyłem że jesteśmy prawie na miejscu.

- Wysiadamy - mruknąłem. Po chwili spaceru weszliśmy do McDonalds - Co chcesz? - spytałem ustawiając się w kolejce.

- Cole.

- To do picia, a jedzenie? - zerknąłem na niego.

- Nic.

Patrzyłem na niego chwilę.

- Dobrze, hamburger?

- Nie.

- Musisz coś zjeść!

- Nie jem mięsa - zmrużył do mnie oczy. Patrzyłem na niego chwilę - Wezmę frytki.

- To jest dobre. I nie mięsne - pokazałem chrupserki. Zmarszczył nos jakby do niego nie przemawiały - Spróbujesz, zobaczysz że są pyszne. Nadeszła nasza kolejka - Dwie duże cole, dwa razy duże frytki, nuggetsy, hamburger, chrupserki i duży czekoladowy shake. Chcesz coś jeszcze? - spytalem go ale potrząsnął głową - Wszystko - uśmiechnąłem się do chłopaka który podliczył wszystko. Chciałem zapłacić ale Zayn uprzedził mnie wręczając banknot dużego nominału. Zamknąlem więc portfel i wrzuciłem go do plecaka. Dostaliśmy nasze zamówienie i usiedliśmy przy stoliku. Sięgnąłem po cole i upiłem łyk. Zerkałem na Zayna, skąd wziął tyle pieniędzy.

- Dostaję codziennie kilka funtów na śniadanie - wytłumaczył jakby moje niezadane pytanie wyrosło mi na czole. Kiwnąłem głową i odpakowałem hamburgera. Zayn podjadał frytki.

- Jedz - wskazałem chrupserki - Jak wystygną to są nie dobre - westchnął cicho i otworzył pudełeczko. Zjadł jeden i wzruszył ramionami - I jak?

- Okay - wziął kolejnego i zaraz skończył jeść je. Uśmiechnąlem się pod nosem.

- Na pewno nie chcesz? - podsunąlem w jego strobę nuggetsy.

- Nie jem mięsa - powtórzył. Skończyliśmy jedzenie. Zanim napiłem się shake'a spojrzałem na Zayna.

- Chcesz?

- Przestaniesz mi proponować jedzenie? - warknął.

- Nie - uniosłem brwi i podałem mu shake. Pociągnął łyk i oddał mi kubeczek.

- Muszę iść do toalety - wstał. Gdy poszedł wyrzuciłem opakowania po jedzeniu. Poszedłem do łazienki i usłyszałem dziwne odgłosy z kabiny, nagle Zayn z niej wyszedł. Zwymiotował. Zwymiotował jedzenie. Odwróciłem wzrok gdy zauważył mnie, podszedł do umywalek i opłukał usta i umył ręce. Patrzyłem na niego chwilę i podałem mu paczkę gum odwracając się i wychodząc. Słyszałem jak idzie za mną.

- Czemu to zrobiłeś? - spytałem nie zatrzymując się.

- Nie wiem o co ci chodzi.

Zacisnąlem usta bliski płaczu.

- Nie jestem głupi! - odwróciłem się i stanąłem naprzeciw niego. Patrzył na mnie - Za to ty jesteś! Głodzenie się jest głupotą!

Nagle złapał mnie za ręce i podwinął moje rękawy. Spojrzał na moje ręce pokryte bliznami i nowymi ranami. Spojrzał mi w oczy.

- Chcesz porozwamiać o głupich nawykach? - spytał. Z moich oczu popłynęły łzy. Wiedział o ranach, miał nade mną swego rodzaju władzę. I zdawał sobie z tego sprawę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro