Rozdział 7 ' Słyszałam już to...'
Zdałam dziś egzaminy! Na dole notka! Przeczytajcie bardzo proszę!! A teraz zapraszam na rozdział! Miłego czytania!
°°°°°°°°°°°°°°
Nie odpowiedziałam tylko wtuliłam się w jego tors. Staliśmy przez dłuższą chwilę w tym uścisku. Odsunełam się od niego i spojrzałam na resztę. Wszyscy mieli zmartwione miny. Odwróciłam się do nich tyłem i powróciłam do przerwanej czynności.
- Mia? - usłyszałam za sobą głos Landon'a.
Nie odwróciłam się, nie odpowiedziałam. Po prostu zignorowałam go.
- Mia wszystko w porządku? - zapytał
Czy kurwa wszystko dobrze?
Wręcz zajebiście!!
Coś się dzieje a ja nie wiem co bo wy do chuja nie chcecie mnie narażać! Więc po co pytasz?
- Jest dobrze - syknęłam, bo mój wskaźnik wkurwienia zaczął się podnosić.
Nie usłyszałam już następnego pytania. Ani nic innego. W sumie to dobrze, bo mogła bym powiedzieć coś czego bym później żałowała.
My pamiętamy - kurwa o co tu może chodzić. Muszę skontaktować się z Simonem. Może ma już jakieś informacje. Nie odpuszczę tego zrobię wszystko, aby dowiedzieć się o co chodzi. Skoro nie mogę liczyć na bandę muszę poradzić sobie sama. Wiem, że jeśli dowiedzieli by się co planuje nigdy by mi na to nie pozwolili, a do tego nie mogę dopuścić. Mogłabym wyciągnąć jakieś informacje od któregoś z nich za pomocą swojej uwodzicielskiej natury, ale obiecałam że nie powtórzę tego. W końcu tworzymy jedność.
Nie wiem ile czasu mi to zajęło, ale ogarnęłam łazienkę bardzo dokładnie. Umyłam lustra, wannę, prysznic, kibelek, wytarłam półki na które położyłam świeże ręczniki, a tamte muszę wrzucić do pralki i porządnie wyprać. Podłogę umyłam porządnie, bo nie lubię plam. Położyłam świeży chodnik biały włochaty. Całe szczęście, że wcześniej tego nie zrobiłam. Chciałam zebrać jakieś odciski, ale żądnych nie znalazłam. A szkoda, bo przydały by mi się. Umyłam okno, uzupełniłam mydło w dozowniku, sól do kąpieli dosypałam do kryształów.
Kiedy to wszystko zrobiłam stanęłam przy drzwiach i byłam z siebie dumna. Doprowadziłam łazienkę do ustnej perfekcji miałam to zrobić wcześniej, ale jakoś nie miałam czasu. Podeszłam do okna i zasłoniłam je. Jeszcze raz rozejrzałam się po pomieszczeniu i z wielkim uśmiechem opuściłam pomieszczenie. Zabrałam ze sobą pranie i zeszłam na dół.
Zaniosłam pranie do pralni i wyjęłam poprzednie, które wrzuciłam do suszarki i nastawiam pranie. Wyszłam z pomieszczenia i skierowałam się do kuchni. Kiedy miałam przekroczyć próg zamurowało mnie. I to perfidnie mnie zamurowało. Wszyscy byli w kuchni i patrzyli na mnie jakimś dziwnym wzrokiem, którego nie potrafiłam rozszyfrować. Unioslam jedną brew w górę i przybrałam maskę nie wzruszonej po czym przekroczyłam próg.
- Myślałam, że już was nie ma. - odezwalam się beznamiętnie.
- Jaki widzisz byłaś w błędzie - odpowiedział Luke
Wzruszyłam jedynie ramionami podeszłam do blatu. Chwyciałam szklankę i nalałam do niej wody. Odwróciłam się w ich stronę oparłam się o blat i wzięłam dwa łyki wody. Przygladałam się każdemu bardzo dokładnie. Nie rozumiejąc co ich do mnie sprowadza o tej porze. Nie pokazując przy tym żadnych emocji. Upiłam kolejne dwa łyki wody i odstawiłam naczynie na blat.
- Co was do mnie sprowadza? - rzuciłam bez żadnych podchodów. Coś mi mówi, że nie są tu bez przyczyny i mam nadzieję, że nie będą mi wciskać kitów. Inaczej musiałabym ich do tego zmusić, a wtedy jest bardzo nie przyjemnie. Wymienili się spojrzeniami. Chyba nie oczekiwali takiego obrotu spraw.
Mijała minuta za minutą, a oni jak milczeli tak milczą. A ja? Ja czekam na odpowiedź. Jestem na ich nieszczęście albo i szczęście bardzo cierpliwa.
Minęły kolejne minuty i nadal cisza. Można było wyczuć bardzo nie przyjemną atmosferę, która tutaj panuje. Postanowiłam odezwać się ponownie.
- Zadałam pytanie, ale nie widzę aby którekolwiek z was rwało się do udzielania odpowiedzi - spojrzałam na każdego i ponownie wróciłam do swojej wypowiedzi - Jeśli nadal macie zamiar marnować mój czas to możecie już sobie iść. Przyjdźcie wtedy gdy zdecydujecie się mi powiedzieć. Wszystko. - Ostatnie słowo podkreśliłam specjalnie. Wiem, że to z jednej strony sukowate, ale nie mam wyjścia. Muszę ich sprowokować, bo tylko w ten sposób udzielą mi jakichkolwiek informacji. Wiem w bandzie się tego nie robi. No, ale cóż.
Nikt nie ruszył się z miejsca. Po prostu stali. Chyba nie dotarło do nich co powiedziałam, ale to już nie mój problem. Postanowiłam dać im trochę czasu do namysłu i zaczęłam opuszczać kuchnię. Nie mogłam znieść tego napięcia. Miałam już całkowicie opuścić pomieszczenie kiedy odezwał się Luke.
- Wiem, że ta nie wiedza cię wkurwia, ale nie możemy ci powiedzieć. - odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam z mordem w oczach.
- Mam w dupie to co możecie, a czego nie! Mówisz, że tak będę bardziej bezpieczna. A dobrze wiesz, że to chuja prawda. - warknęłam
- Mia! Uspokój się! - Do rozmowy a raczej sprzeczki wciął się Don. - Nerwy na nic się tutaj nie przydadzą.
- Mam siedzieć z założonymi rękami i czekać nie wiadomo na co tak? - prychnęłam
- Porozmawiajmy na osobności. Dobrze? - skinełam jedynie głową i razem z Donem opuściłam pomieszczenie. Udaliśmy się na górę do mojej sypialni. Zamknęłam za sobą drzwi, a następnie usiadłam na łóżku. Don postanowił postać. Jego wybór.
Panowała dość dziwna cisza, której nie miałam zamiaru przerywać.
- Mia - odezwał się po chwili Don - Wiem, że chcesz wiedzieć o co chodzi. Lecz musisz nas zrozumieć. Staramy się ciebie chronić.
- Przestań - wtrąciłam się nagle w jego słowa - chcecie mnie chronić, ale nie uważasz że należą mi się jakieś informacje. Abym była ostrożna. Wiedziała bym na co mam uważać, a tak nie wiem.
- Skarbie mogę powiedzieć ci tyle, abyś była bardzo ostrożna. - jego głos był opanowany
- Słyszałam już to. Chcę wiedzieć co się dzieje. - rzuciłam
Podszedł do łóżka na, którym usiadł obok mnie. Objął mnie ramieniem, poczym wtuliłam się w jego pierś policzkiem.
- Zaufaj mi słońce - wyszeptał a w moim oku zakręciła się łza na wypowiedziane przez niego ostatnie słowo. Słońce tak mówił do mnie tata. - Po prostu zaufaj - wtuliłam się w niego bardziej. Pojedyńcza łza spłynęła po moim policzku. Odsunęłam się od niego i przetarła mam twarz dłońmi. Spojrzałam się na niego.
- ufam ci - rzuciłam. Na jego twarzy zawidniał lekki uśmiech, który po chwili znikł
- Prześpij się, a my będziemy spadać do siebie. Trzymaj się - rzucił po czym przyciągnął mnie do krótkiego uścisku i w mgnieniu oka zniknął z pokoju.
Wzruszyłam jedynie ramionami i postanowiłam się wykąpać. Zeszłam na dół aby zamknąć drzwi i wróciłam z powrotem na górę. Wzięłam czystą koszulkę i dolną cześć bielizny i ruszyłam do łazienki. Postanowiłam się odprężyć. Napuściłam do wanny gorącej wody. Obok wanny na stoliku postawiłam potrzebne mi kosmetyki ręcznik i bieliznę. Mycie włosów sobie na dziś odpuściłam. Siedziałam w tej wannie z zamkniętymi oczami i starałam się nie myśleć o dzisiejszym dniu. Kiedy woda zrobiła się już chłodna postanowiłam się wreszcie umyć i wyjść z wody. Wykonałam wszystkie czynność i chwyciłam świeży ręcznik którym wytarłam się do sucha, a następnie odkryłam się nim. Umyłam zęby i twarz. Ubrałam koszulkę i bieliznę. Ręcznik powiesiłam na suszaku i opuściłam pomieszczenie. Sprawdziłam godzinę na telefonie była 00:59.
Świetnie po prostu świetnie..
Położyłam się do łóżka i starałam się zasnąć. Lecz wydarzenia z dzisiejszego dnia nie dawały mi spokoju a szczególnie ten motocyklista i napis na lusterku " My Pamiętamy". Próbowałam zasnąć ale nie mogłam. Coś nie dawało mi spokoju. Pytanie tylko co?
°°°°
Jestem ja i jest rozdział.
Przepraszam, że taki krótki.
Wiem że może was to denerwuje, że nie ma rozdziału co tydzień. I za to bardzo was przepraszam. Ostatnio pisałam na tt że rozdziały piszę na bieżąco, więc trochę mi ciężko. Teraz postaram się pisać na zapas i dodawała je regularnie.
Pytanie tylko czy wy chcecie?
Piszcie komentarze, chcę znać waszą opinię.
A wszystkie gwiazdki bardzo mile widziane.
Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie!
#FMZMN
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro